Nic! Kompletnie nic!

68 6 4
                                    

Peter leżał na plecach na dachu wysokiego wieżowca. Rozmyślał.

Ciotka May zmarła kilka tygodni wcześniej zostawiając go zupełnie samego na tym okrutnym świecie przez co pająk popadł w depresję.

- Ciociu... - wyszeptał pająk - ciociu pomóż mi...

Zapłakał próbując złapać oddech. Chciał przytulić się do May. Chciał żeby dotknęła jego włosów w pocieszający sposób jak miała zwyczaj to robić gdy spiderman płakał lub miał gorszy dzień. Chciał żeby powiedziała te proste słowa "kocham cię"  które wypowiadała często niewiedząc jak wielkie znaczenie mają one dla nastolatka. Chciał poczuć się jeszcze raz pokochany przez kogokolwiek. Nie zjadł porządnego posiłku od dwóch tygodni. Żył praktycznie o wodzie i chlebie, zwłaszcza że ostatnie pieniądze jakie mu zostały to był pięćdziesięcio dolarowy banknot. Miał zamieszane w głowie. Był wściekły a jednocześnie cholernie smutny. Czuł jakby zabrano mu cząstkę serca albo kawałek duszy. Czuł się samotny i odrzucony. Odrzucony przez Starka.

- A może by tak - zaszlochał Peter cichutko - dołączyć do ciebie ciociu?

Wstał do siadu i rozmyślał. Patrzył w niebo na piękne gwiazdy. Myślał o wszystkim. O życiu i o śmierci. O nocy i o dniu. O...

Jego rozmyślania przerwał pajęczy dreszcz a potem czyjść głos. Och, Tony cholerny Stark.

- Cześć młody! - krzyknął uradowany. Peter szybko założył maskę - czemu nie jesteś w domu? - Tony usiadł obok nastolatka.

- Ja...- zająkał się Parker - nie mogłem spać - powiedział cichutko. Stark niec nie odpowiedział tylko popatrzał w gwiazdy. Tak... dzisiaj są wyjątkowo piękne...

Pająk zaczął nucić piosenkę nie zdając sobie z tego sprawy...

- Nocą tańczy się najlepiej, kiedy gwiazdy są na niebie... W deszczu, w śniegu, może w słońcu, czy ktoś mnie pokocha w końcu...?Nie mam więc nic do stracenia, każdy ma w dupie moje zmartwienia... Może jakbym wreszcie umarł ktoś by przytulił mojego trupa? Taka noc jak ta jest jedną z najpiękniejszych...

- Co to za piosenka? - zapytał z zaciekawieniem Ironman patrząc na okrytą maską twarz Petera.

- Ciocia May... - zaszlochał cicho, tak aby towarzysz nie usłyszał - jak byłem mały to ona... ona zawsze mi to śpiewała gdy miałem koszmary...

- To miłe - odpowiedział mężczyzna - a właśnie, co u May?

Petera dosłownie wmurowało. Jak. On. Śmiał.

Spiderman szybko wstał na równe nogi przyjmując pozę jak do walki przez co zaliczył od Tonego zdezorientowane spojrzenie.

- Jak śmiesz?! - ryknął zimnym, pełnym gniewu tonem, jakby chciał w ten sposób pozbyć się wszystkich emocji - Jak śmiesz o niej wspominać?! Mało ci?! Chcesz mnie jeszcze upokorzyć?!

Stark nie rozumiał co się dzieje. Chciał tylko spytać jak się czuje jego ciotka bo z tego co wiedział z paplaniny Petera na temat błachych lub interesujących rzeczy, to May była chora i leżała w szpitalu. Nie miał zamiaru skrzywdzić tym pająka, wręcz przeciwnie, miał zamiar go pocieszyć, może nawet poklepać po ramieniu.

- Nie rozumiem - bąknął starszy także wstając - o co ci chodzi? Chciałem być miły a ty tak się odnosisz?

- O. CO. CHODZI?! - wycedził powoli młodszy cofając się wgłąb dachu - ty... ty masz czelność pytać się o co chodzi?! Jesteś idiotą Stark! CHOLERNYM IDIOTĄ!

- Nie pozwalaj sobie dzieciaku - syknął Tony podchodząc do nastolatka - kto ci pomagał przez cały czas? Kto ci opatrywał najmniejsze ranki? Kto wpłacił pieniądze na zbiórkę dla May?

- MAY NIE ŻYJE! - ryknął Peter żałośnie szlochając.

- Przyszedłem z tym do ciebie raz! - krzyknął pająk kopiąc Starka w głowę.

* Wspomniania *

- Panie Stark? - zapytał nieśmiało Peter wchodząc przez okno wieżowca.

- Zawaliłeś akcję - wycedził przez zęby iron man wstając zza biurka i podchodząc do przestraszonego nastolatka - i śmiesz się tu pokazywać?! Byłeś cholernie rozkojarzony! JESTEŚ BOHATEREM CZY ZEREM?! JAK POSTANOWIŁEŚ POMAGAĆ LUDZIOM TO CHOCIAŻ RÓB TO JAK NALEŻY! WYNOCHA!

* Teraźniejszość*

- Przyszedłem drugi raz! - krzyknął znowu Parker zadając cios w brzuch. Tony Przywował rękawicę od swojej zbroi.

* Wspomnienia *

- Panie Stark - powiedział cicho spiderman kuląc się wewnętrznie z zimna - ja... chciałem chwilkę porozmawiać, ma pan czas? - zapytał jeszcze ciszej zbliżając zapłakaną buzię do domofonu.

- Słuchaj młody nie mam czasu, naprawdę. - odpowiedział mu wyraźnie zirytowany mężczyzna.

- Ale to naprawdę ważne... - wyszeptał płaczliwym głosem Parker zbliżając się twarzą do domofonu tak że prawie go całował - proszę... przez chwilę...

- Nie. mam. czasu. Mam ci to przeliterować. Do cholery nie rozumiesz?! Spierdalaj - i takim oto akcentem Stark zakończył rozmowę.

* Teraźniejszość *

- I PRZYSZEDŁEM TRZECI RAZ! - ryknął nastolatek chcąc uderzyć Tonego w piszczel ale Ironman powstrzymał go chwytając jego dwa nadgarstki w jego jedną dłoń na której była rękawica - i co odpowiedziałeś? - wyszeptał Peter tak że mężczyzna musiał się schylić żeby go słyszeć - powiedziałeś że mam spieprzać do May się wypłakać jak małe dziecko bo właśnie tak się zachowuję.

- Młody... - zaczął spokojnie Stark ale jego głos zadrżał. Nie wiedział co ma czuć. Zachował się okrutnie w stosunku do chłopca.

- A jak... przyszedłem... czwarty raz... - zapłakał ochryple dzieciak - to... to powiedziałeś że takim... takim zachowaniem... zawodzę ciocię May... - Stark znieruchomiał - i... i że zawodzę ciebie... a ja... ja się tylko chciałem postarać... starałem się.... ale... ale jak widać nie wystarczająco...

- Pete... - wyszeptał ironman przytulając do siebie pająka - mały... Przepraszam za wszystko... bardzo cię przepraszam Peter.

- T-to - zająkał się spiderman - to już nieważne.

Peter odepchnał od siebie Starka po czym wyjąch coś z rękawiczki. Tony zamarł. O cholera. To był scyzoryk.

- Peter? - zapytał cicho starszy - co masz zamiar zrobić? Oddaj to.

- Pieprz się Stark - odparł ochryple nastolatek - wszyscy się pieprzcie. - to mówiąc przyłożył ostrze do nadgarstka szybkim ruchem robiąc głeboką kreskę tym samym przecinając sobie żyły.

- CHOLERA PETER - zawołał z przerażeniem w oczach miliarder szybko podchodząc i w ostatnie chwili łapiąc młode ciało - już za chwilkę wszystko będzie dobrze. Chwilka..

- Przepraszam...- wyszeptał Peter.

- Nie masz za co dzieciaku, nie masz za co. Nic nie jest twoją winą. Nic - głos filantropa zadrżał.

Ostatnimi słowami jakie pająk wypowiedział były:

- Przepraszam Panie Stark, że Pana zawiodłem...

A ostatnimi jakie usłyszał były:

- Nic nie jest twoją winą. Odpocznij. Zasłużyłeś. Jesteś bohaterem Spidermanie.

A ostatnie co zobaczył była wykrzywiona w uśmiech twarz Starka. Tony chciał żeby Peter odpoczął widząc uśmiech a nie zgryzotę. Chciał żeby Peter zapamiętał go szczęśliwego.

A ostatnim co Peter zrobił było oddanie uśmiechu.

Tony starał się jeszcze uratować nastolatka. Co sił w silnikach zbroi pędził do wieży. Po drodze Peter zasłabł. Stark sprawdził puls. Brak. Nie było pulsu. Nie było duszy Petera. Zostało tylko ciało, skatowane przez życie, przez złoczyńców z którymi walczył, przez pana Alexa który był chłopakiem May i który obwiniał nastolatka o jej śmierć, przez Flasha.

I przez Starka, który nigdy nie wybaczy sobie że wtedy podniósł na niego rękę.

Nic! Kompletnie nic! / OneShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz