Część Bez tytułu 4

5 0 0
                                    

Gdy Alex zbliżył się do mnie, i szepnął mi coś na ucho.

-chodź ze mną- i złapał mnie za rękę po czym zabrał mnie jakieś 500 metrów od imprezy. Czułam jego oddech przy swojej skroni gdy mówił do mnie.

-Czemu mi nie odpisywałaś- zapytał a ja oddaliłam go od siebie.

- tylko o tym chciałeś porozmawiać?- zapytałam gdy chłopak wyprostował się, nie powiem że nie, ale myślałam że się zainteresuje co tu robię, albo czemu boje się koni, albo czemu przychodzę tam gdzie się spotkaliśmy, ale jednak byliśmy lekko podpici i  nie spodziewałam się  tego co stanie się za chwilę. 

- oj nie bądź taka, jak się złościsz jesteś prze słodka- powiedział i zbliżył się do mnie, górując nade mną. Jego piękne zielone oczy przeszywały mnie na wylot a jego włosy teraz już delikatnie rozwiane dotykały mnie po twarzy.  Czemu chłopcy z Londynu nie byli tak ładni jak on. Wziął pasmo moich włosów i zaczesał je za ucho. 

-masz śliczne włosy wiesz?- zapytał i przyłożył czoło do mojego. 

- a ty ładne oczy- powiedziałam i uśmiechnęłam się. Nagle usłyszałam głośne kroki obok nas. 

- Odczep się od niej!- krzyknął znany mi głos i automatycznie chłopak odwrócił głowę w tamtą stronę. 

-Chwila.. Max?! Vern co tu robicie?!- krzyknęłam zła widząc tego pierwszego. Co tu do cholery rob Max. Jeszcze jego tu brakowało. Max to był stary znajomy Verna który zawsze do niego przyjeżdżał kiedy byłam tam ja. Był ładny, ale równie głupi jak ten drugi. A i Max.. to mój były. Jest w wieku Verna. Ale byłam z nim w wieku 9 lat a on miał 11. Zawsze Vern uważał nasz "związek" za zwykłą głupią zabawe. Teraz też tak uważam. Max był serio ładny, ale po naszym "zerwaniu" przestał mnie lubić, potem jeszcze przed wypadkiem znów się polubiliśmy, ale od czasu wypadku go nie widziałam. Był ładniejszy niż Vern, ale żaden z nich nie dorastał Alexowi to pięt. 

- Vern daj spokój- powiedział chłopak, ale już został uderzony przez Maxa w brodę. 

-przestańcie!- krzyknęłam gdy okładali mojego przyszłego, oby chłopaka.  

- nie no, nieźle wyrosłaś Rozlin. - powiedział Max a ja spojrzałam na niego wściekła. 

-Vern!- krzyknęłam gdy kopał mojego przyjaciela. Podeszłam do Alexa i poszłam przed niego , gdzie kopał go właśnie Vern. Chłopak kopnął mnie dwa razy w nogę zanim zdążył się zorientować że to ja teraz siedzę na miejscu chłopaka. Przyznam że ma mocne kopy więc bardzo mnie bolały nogi.

-Alison odejdź, chyba nie chcesz żeby coś ci się stało!- krzyknął 

-to zostaw go!- krzyknęłam a on odsunął się ode mnie i spojrzał wściekły na Maxa.

-jedziemy do domu.- powiedział a  ja spojrzałam na niego z załzawionymi oczami.

-nigdzie nie jadę!- krzyknęłam krztusząc się łzami.

-Rozlin nie przesadzaj.- powiedział Max a ja patrzyłam jak Alex powoli wstaje.

-odejdźcie!- krzyknęłam do nich przez ramię i patrzyłam na obitego chłopaka.

-nic ci nie jest?- zapytałam zmartwiona dotykając jego rozciętego łuku brwiowego, a za plecami słyszałam prychnięcia chłopaków.

-nie, spokojnie- odpowiedział a po chwili zakaszlał.

- Widzicie co zrobiliście?!- krzyknęłam do nich.- jesteście już pełnoletni a zachowujecie się jak rozpieszczone bachory!

- pilnuj języka Alison- powiedział Vern a ja do niego podeszłam

-spróbuj zrobić coś mi, albo jemu to nie skończy  się to dla ciebie dobrze- zagroziłam mu zła

- No a niby co zrobisz?- zaśmiał się mi w twarz a ja go strzeliłam z otwartej dłoni w policzek.

-idź się jeszcze napij bo zaraz zemdlejesz- powiedziałam i sarkastycznie pogładziłam go po ramieniu.

-Alison idź, poradzę sobie- powiedział chłopak który teraz powoli wstawał.

-w końcu coś dobrze gadasz- prychnął Max

- jesteście okropni!- krzyknęłam do denerwującej dwójki i podeszłam do Alexa. Przytuliłam go, najwyraźniej zbyt długo bo już byłam ciągnięta przez, Verna do domu.

- Możesz mnie puścić?- zapytałam go gdy targał mnie z Maxem do domu. 

-nie.-

-mam 17 lat! mogę być z kim chce a ty nie jesteś moim bratem!- powiedziałam a on odwrócił się do mnie.

-Alison jeśli zobaczę że, spotykasz się z tym typem to dla ciebie się to dobrze nie skończy.- gdy wreszcie wyszarpałam się z jego uścisku, ruszyłam za nimi z tyłu zapatrzona w telefon dołączył do mnie Max

-nie zła się zrobiłaś Rozlin- powiedział

-daruj sobie Max jestem zmęczona.- powiedziałam i przez przypadek wpadłam na Verna przede mną.

-wchodź- powiedział

-co?-

-wskakuj na barana- powiedział.

-ale mam za krótką sukienkę- powiedziałam nie przekonana a on zdjął kurtkę i mi ją dał. Przewiązałam ją w pasie i wskoczyłam na przyjaciela.

-nie na widzę cię, wiesz?- zapytałam

-spoko, ja ciebie też- powiedział a ja zastawiałam się skoro mnie nie na widzi to czemu się mną tak opiekuje? może po tym wypadku chce mnie chronić? Nie wiem. Nic już nie wiem.

                                                               ***

Rano obudziłam się cała obolała już w łóżku. Strasznie mnie bolały nogi i gdy zajrzałam dlaczego, ujrzałam dwa ogromne siniaki na piszczelach. A no tak. Wczorajsza impreza. Nagle przypomniałam sobie o małym rudzielcu. Rozejrzałam się przerażona po pokoju i ujrzałam kotka bawiącego się zasłoną. 

- uff tu jesteś rudzielcu.- powiedziałam. Chciałam do niego podejść, ale ból był nie do zniesienia. Tragedia. To co dzisiaj cały dzień w łóżku. Jej. Na szczęście kotek sam do mnie przyszedł, co mnie uszczęśliwiło, ponieważ właśnie chciałam poczuć jego prze mięciutką sierść. On jest taaaaaaak piękny i słodki i w ogóle. Nagle telefon obok mnie zabzyczał a ja spojrzałam na urządzenie, i sięgnęłam po nie. Na wyświetlaczu ujrzałam napis "Alex" i od razu odblokowałam komórkę. 

-Hej.. szkoda że wczoraj ta impreza tak wyszła, chciałem ci sprawić przyjemność. - przeczytałam i od razu sobie przypomniałam że to właśnie chłopak był najbardziej poszkodowany. Od razu napisałam mu że bardzo mi przykro i jak się czuje a ten odpisał tylko, że jest okej. No super. Jeszcze wszystko przez tą głupią dwójkę. Byłam głodna więc napisałam do Penny czy mogłaby mi coś przynieś bo mnie bolą nogi, to mi nie odpisała. Więc jedynym wyborem był.. Vern. Lub Max ale on to by  pewnie tu został i chciał ze mną rozmawiać, a ja nie zbyt mam na to ochotę. Więc napisałam do tego pierwszego czy może mi przynieść chociaż jogurt. Zapytał mnie po co a ja że chodzić nie mogę. Dwie minuty później był już u góry.

-Czemu nie możesz chodzić?- zapytał

-emm bo mnie skopałeś i boli?- zapytałam a ten odkrył kołdrę i ujrzał moje siniaki.

- mówiłem żebyś się nie pchała.-

-słucham?! może jakieś przepraszam, przynajmniej dla mnie-

- no dla ciebie, okej chyba nie myślałaś że przeproszę tego chłopaka-

- no liczyłam na to.- 

-no trudno- i wyszedł. Trudno


Take Me BackWhere stories live. Discover now