Dygoczę ze zdenerwowania, gdy uzmysławiam sobie skąd znam ten głos. Nie, to niemożliwe, to nie może być on! A jednak, gdy mężczyzna w płaszczu się odwraca nie mam już żadnych złudzeń.
– Och, Thoren! – Wuj Edgar klaszcze w dłonie. – Jak miło cię zobaczyć!
– Co ty robisz? – Dukam patrząc ze strachem na rodziców, którzy wciąż są trzymani przez rosłych facetów. – Co oni robią? Niech puszczą mamę i tatę! Słyszysz?!
– Słyszę. – Wuj uśmiecha się zajadle, a jego dłoń ląduje na moim ramieniu. – Niestety nie mogę spełnić twojego życzenia.
– Czemu?! No wypuść ich! – Złoszczę się. – Mamo! Tato!
Rodzice próbują się wyszarpnąć z uścisku mężczyzn.
– Synek! – Mama krzyczy. – Thor weź siostry i uciekajcie!
Uciekać?! Dokąd?!
– Tato! – Wydzieram się, ale nie odpowiada. Dlaczego milczy!?
– Arthur – Mama próbuje dosięgnąć jego dłoni. – Arthur, co oni ci wstrzyknęli?! Boże, Arthur!
– Wynoś się z mojego domu! – Robię zamach i uderzam wuja w brzuch, ale mój cios jest zbyt lekki, by sprawić jakikolwiek ból. – Pomocy! – Zaczynam ślepo wierzyć, że ktoś na dworze usłyszy mój ryk. – Pomóżcie nam! Pomocy!
– Dobra, pośmialiśmy się. – Wuj chwyta mnie za ramiona. – A teraz powiesz mi grzecznie gdzie są twoje siostry.
– Nic ci nie powiem!
– Czyżby? – Wskazuje na jednego z facetów, a ten bez żadnego wahania uderza mamę w plecy.
– Zostaw ją! – Szarpię się z wujem, chcę się wydostać z jego łap.
– Mów gdzie są.
– Nie!
Kolejny cios powala mamę na kolana.
– Nie rób jej krzywdy! Proszę! Nie bij jej! – Szamocę się, a po moich policzkach spływają gorzkie łzy.
– To ty mnie do tego zmuszasz, Thor. To twoja wina, że mama cierpi. Możesz jeszcze to odkręcić. Powiedz mi gdzie są twoje siostry, a nikt więcej nie podniesie na nią ręki.
– Ja-ja...
– Co?
Tak bardzo nie chcę, żeby ten facet znów uderzył mamę, ale boję się, że jeśli powiem o Mads i Eli schowanych w szafie, to koszmar wcale nie zniknie. Nie mogę ufać wujowi, nie mogę wierzyć, że po tak brutalnych rzeczach zwyczajnie odpuści.
– Zastanów się Edgar! Zastanów się co robisz! Te pieniądze totalnie wyżarły ci mózg! Pomyśl o CJ'u! – Mama mówi niewyraźnie przez płacz i materiał worka. – Napadasz na własnego brata! Jak możesz?! Jak możesz krzywdzić najbliższą rodzinę?!
– Joanne. – Wuj patrzy na moją skuloną mamę. – To tylko biznes. – Stwierdza oschle. – Naprawdę nic do ciebie nie mam, ale musimy trzymać się zasad.
Zasad? Jakich zasad? Chcę o nie zapytać, ale ze strachu wszystkie słowa utykają mi w przełyku.
– Jesteś chorym człowiekiem, Edgar!
– Dawałem wam szansę. – Wuj podchodzi do milczącego taty. Nie wiem czemu nie krzyczy, ale mama wcześniej wspominała coś o zastrzyku. Martwię się o niego. – Prosiłem, błagałem, ale do nas nic nie docierało. Chcieliście zamknąć interes mimo mojego sprzeciwu. Nie liczyłem się. Arthur jako starszy brat zawsze myślał, że jest lepszy, prawda? – Dźga palcem tatę w pierś. – Och, no tak. Nie możesz nam odpowiedzieć, ale na szczęście wciąż jesteś przytomny i w pełni świadomy, co się dzieje. To takie zabawne wiedzieć twoją bezradność, bracie. Mogliśmy być wielcy, niezniszczalni, mogliśmy być potęgą tego świata, ale nie, ty postanowiłeś inaczej. I to za nas obu. Tak się nie robi, Arthurze. Nie znasz reguły fair-play? – Wuj odwraca się od taty i jego oczy krzyżują się z moimi. Brakuje mi tchu, mam wrażenie, że stoję przed samym diabłem. Jego gniew pulsuje w powietrzu, a kiedy rozciąga usta w szerokim, obrzydliwym uśmieszku mam ochotę wymiotować.
– No, Thor. – Odzywa się jednocześnie kiwając głową w stronę faceta, który szarpię za ramię mamy, podnosząc ją na nogi. – Namyśliłeś się? Będziesz grzecznie współpracował czy mam zrobić twojej mamusi następne kuku?
– Synku, nie słuchaj go! – Krzyk mamy milknie, gdy facet uderza ją pod żebra. – Nie martw się. – Kolejny cios, który powoduje bezradny płacz.
– Mamo! – Trzęsę się z bólu. – Mamo!
Wuj Edgar pochyla się nade mną, a jego ciężka łapa chwyta mnie za kark.
– Mów, do cholery! – Warczy. – Gdzie są te gówniary?!
Nie powiem. Nie powiem. Nie powiem. Nie mogę, ale co z mamą? Co z tatą? Nie chcę, żeby cierpieli. Boże, co mam zrobić? Dlaczego to ja muszę podejmować tak trudne decyzje? Boli mnie głowa, mam dość. Omiatam spojrzeniem płaszcz wuja i niewiele myśląc wpycham dłonie w jego kieszenie.
– Co ty kombinujesz?! – Wścieka się, gdy wyjmuję mu telefon. – Ty mały gnojku!
Wyrywa mi komórkę z dłoni, a potem wymierza cios w twarz i upadam na plecy. Przez moment otacza mnie ciemność i głucha cisza, przez którą przedziera się przerażony głos mamy. Próbuję się podnieść, zapewnić ją, że nic mi nie jest, ale nie mogę. Moje dłonie są skrępowane sznurem podobnie jak nogi.
– Puszczaj mnie – Syczę, gdy wuj przerzuca mnie przez ramię jak wór ziemniaków. – Puszczaj!
Słyszę jak wydaje polecenia swoim ludziom, że mają zamknąć nas w oddzielnych samochodach. Mama upiera się z całych sił lecz oni nie ustępują. Biją ją tak mocno, że widzę jak materiał worka nasiąka krwią, a potem na pół przytomną wleką po schodach podobnie jak tatę.
Gdy wychodzimy na dwór, wstępują we mnie nowe dzieje i zaczynam wrzeszczeć na całe gardło, by ktoś nam pomógł. W sąsiednich domach zapaliło się światło, ale nikt nie wyszedł z mieszkania. Uparcie wierzę, jednak, że ktoś poinformuję policę, że nas uratują, a wuja wsadzą za kratki i wszystko zakończy się szczęśliwie. Nagle zostaję wrzucony do bagażnika, a trzask zamykanej klapy dudni mi w uszach jeszcze przez długi czas zanim oswoję się z ciemnością.
YOU ARE READING
Till the Last Breath / ZOSTANIE WYDANE 2025 /
RandomW powieści występują brutalne sceny przemocy seksualnej, przemocy fizycznej oraz plastyczne opisy morderstw. Jeśli nie lubisz mocnych książek, to proszę, nie czytaj. Lucille Mccarthy to dziewiętnastoletnia dziewczyna zamieszkująca niewielkie miaste...
Rozdział trzydziesty drugi
Start from the beginning