2️⃣6️⃣

Zacznij od początku
                                    

- Kurwa? - zapytał chłopczyk.

Rick obrócił się w jego stronę.

- Po prostu twój tata jest ujemny - zaśmiał się.

Słysząc to odpiąłem pasy i wyszedłem z samochodu nie zwracając uwagi czy światło zmieniło się na zielone. Samochody zaczęły trąbić, a ja podszedłem pod drzwi od strony pasażera i je otworzyłem łapiąc niebiesko włosego za rękę i wyrzuciłem ze środka.

- Hej! To moje auto! - krzyknął wywracając się, a ja za ten czas wróciłem na swoje miejsce.

Rick szybko wsiadł do samochodu i zapiął pasy.

Na zielone światło ruszyłem szybko na przód.

- Obrażalska księżniczka - mężczyzna mruknął cicho zakładając ręce na pierś.

- Co ty kurwa powiedziałeś?! - spojrzałem na niego wrogo nie zatrzymując się.

- Dziecko z nami jedzie! - wybronił się.

Przeklnąłem cicho wracając wzrokiem na drogę.

W jednej chwili mój telefon zaczął dzwonić. Nie patrząc kto dzwoni od razu odebrałem skręcając w prawo.

- N-niech pan pomoże Noesiowi! - usłyszałem zapłakany głos dziecka.

Noe? Szybko spojrzałem kto dzwoni i był to numer Akio.

Cholera jasna!

- Gdzie jesteście?! - zapytałem szybko hamując.

- Co się dzieję? - przejął się Rick.

- Tato..?

- T-taki jasno niebieski domek..! - mówiła łapiąc powietrze.

Od razu nawróciłem i skręciłem w drugą stronę przekraczając stówkę na liczniku.

- Nie ruszaj się nigdzie, a najlepiej się gdzieś schowaj, zaraz tam będę! - rozłączyłem się i rzuciłem gdzieś telefon.

- O co chodzi?

- Jest gorzej niż myślałem - mówiłem zestresowany. - Jak tylko zaparkuję biegniesz do bagażnika i wyciągasz gaśnicę.

- Skąd wiesz, że tam jest?

- Bo nie jestem ułomny, kurwo - warknąłem ledwo wyrabiając się na kolejnym z zakrętów.

Oby tylko nie było za późno...

- Dzwoń po karetkę, szybko! - krzyknąłem do Ricka i zaparkowałem pod domem.

- Najpierw gaśnica?

- Sam wyciągnę, a ty dzwoń! - wybiegłem jak najszybciej.

Otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem gaśnicę. Wbiegłem przez otwarte drzwi i najgorsze co mogłem kiedykolwiek sobie wyobrazić malowało się przede mną. Nathan leżał na Akio dociskając go do podłogi, a za nimi wykrwawiał się Noe... Nie umiałem opanować emocji i szybko pobiegłem do Nathana i z zamachu przyjebałem mu gaśnicą w głowę. Nie jest możliwe, by po tym przeżył.

Blondyn zemdlał, a z jego głowy zaczęła się lać krew. Rzuciłem gaśnicę na bok i od razu przyklęknąłem przy Akio.

Chłopak zaczął kaszleć i powoli się podnosić.

- Jacob..? - uśmiechnął się lekko. - Tak bardzo... bardzo.. przepraszam... - westchnął opierając się o mnie.

- Wszystko będzie dobrze, tak? - powiedziałem wiedząc, że i tak nie będzie. - Dasz radę wstać?

- Myślę, że tak...

Pomogłem szatynowi się podnieść.

- Idź na zewnątrz do samochodu, bo Olivier na pewno się stęsknił.

- Olivier..?!

- Idź, idź. Zaraz będzie karetka.

- Ale...

Spojrzałem na Akio, a on przytaknął i wyszedł z domu.

Podszedłem do Noe i padłem na kolana.

- Noe... - powiedziałem cicho kładąc swoją ciepłą dłoń na jego zimnym policzku. - Dlaczego? - zapytałem sam siebie.

Widziałem jak jedna z moich najbliższych osób właśnie traci życie albo już straciła... Nawet nie mogłem nic zrobić oprócz czekania na pomoc.

Na całe szczęście po chwili usłyszałem odgłos karetki.

/Myślicie, że jakimś cudem Noe przeżyje? I co się stanie z tą całą miłością pomiędzy Akio i Jacobem... Wygaśnie?/

KulkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz