prolog

30 10 4
                                    

Na świecie istniało tylko jedno miejsce, gdzie cztery kierunki świata spotykały się w jednym punkcie. Wschód nie walczył z zachodem, północ nie prowadziła wojny z południem. Miejsce te było bowiem miejscem neutralnym, zdawało się jakby wszystkie części zapominały czym był konflikt i interesy.

Wiecie czymże było to piękne miejsce?

Domem bożym.

Ściany kościoła gromadziły grzeszników liczących na zbawienie. Nie mogli być w większym błędzie. U góry wręcz śmiano się z ich naiwności. Klękali przed wielebnym i spowiadali się z nieczystych sekretów błądząc w nadziei, że kilka modlitw zabarwi ich serce oraz duszę.

Wiernie oddają się Najwyższemu czekając na swój ostatni dzień, a po nim bramy niebieskie.

Tacy grzesznicy, jakimi są oni, nie dostaną wybawienia. W świetle nocy pełnią grzechy o jakich nie przyszło człowiekowi śnić. Dopuszczają się doprawdy haniebnych czynów, tłumacząc się zasługą ofiary.

W świetle dnia udają się w mury opatrzone świętymi obrazami i raz za razem wypowiadają słowa modlitwy, która miałaby magicznie zmyć z ich rąk krew. A krwi było dużo na ich dłoniach. Mieli jej więcej, niż słów bożych w pamięci.

Jednak, nie chcąc dopuszczać do swoich myśli nic oprócz zbawienia, klękali przed wielebnym i mówili znane im słowa. Co tydzień powtarzali te same.

- Wybacz mi Ojcze, albowiem zgrzeszyłam.

- Czymże jest twój sekret nieczysty, dziecko?

- Miłość jest grzechem, Ojcze. Najtrudniejszym i pierworodnym.

W ten sposób liczyli na niebiosa spokojnie, ale nie otrzymali go.

Przy bramach piekła również nie stał sam Diabeł, czekając z otwartymi ramionami.

Nie.

Zeszli niżej.

Bo nawet piekło ma piwnicę.

Blood in church [ night full of sins #1 ] Where stories live. Discover now