57. Plan i siedmiu idiotów

Start from the beginning
                                    

- Tak, ale wraca niedługo. Przynajmniej na chwilę, by przypilnować firmy.-

- Póki co, nie wychodzi ci najgorzej. Jeszcze nie płoniemy. Skandalu też nie ma. Być może oprócz tego naszego wspólnego zdjęcia z parkingu, które trafiło na okładkę najpopularniejszego brukowca. Masz szczęście, że widać było tylko moją rękę oraz prawe ucho, inaczej chyba nie miałbym życia na studiach.- burknął, jednym okiem dalej śledząc tekst, a drugim zerkając na Hwę, który stukał coś na klawiaturze.

- Powinieneś się szczycić, mogąc chodzić z takim rekinem biznesu jak ja.-

- Gdybym chciał chodzić z rekinem biznesu, związałbym się z twoją matką.- cmoknął znudzony, zakreślił kilka rzeczy ołówkiem, po czym chwycił laptop, żeby wysmarować nową, lepszą umowę, niż ta, którą Park chciał dać jutro kontrahentowi.

- Nie jest dla ciebie... no wiesz... za stara?- 

- Ah, nie znasz życia.- mruknął młodszy głosem starego, doświadczonego mędrca, który miał zamiar opowiedzieć o swoim życiu.- Zwolnij tych swoich prawników, bo AI już lepiej te umowy pisze niż banda tych pomyleńców. Mojej sprawy też omal nie przegrali. Gdybym nie przypilnował ich przy tej apelacji, to jeszcze ten skurwiel zostałby uniewinniony. 

- Szukam, ale jedyny dobry prawnik jakiego znam, ma jeszcze przed sobą ponad dwa lata nauki i nie zna połowy kodeksu cywilnego.- Seonghwa odparł zgryźliwie, ale po chwili przypomniał sobie, dlaczego nie powinien robić takich żartów, bowiem ołówek omal nie trafił go w oko. 

- Zdajesz sobie sprawę, że ten niedoszły prawnik jest w posiadaniu takiej wiedzy o twojej firmie, że jedno słowo za dużo, a skończysz w rynsztoku?-

- Ostro siostro!- ciemnowłosy zagwizdał, zajrzał do swojego telefonu, aż wreszcie wstał od biurka i podszedł do kanapy, na której siedział Hong. Przesunął go w bok, jak uprzykrzającą życie poduszkę, a następnie oparł głowę o jego ramię. 

- Wiesz co? Nie idź jutro na uczelnię. Masz tylko jeden wykład i zajęcia z tym palantem w zielonym garniturze. Pospałbyś, nakarmił nasze dziecko, a potem przyjechał tutaj na spotkanie, by olśnić naszego klienta swoim czarującym stylem bycia, elokwencją oraz trzepotem rzęs. Nie uważasz, iż to wspaniały plan?- spytał, łasząc się do niego jak czteronogi pchlarz. Kim obruszył się, pisząc jak najęty i ledwo słysząc to, co mówił do niego dwudziestosześciolatek. 

- Twoja mama nie byłaby dumna z tego, jak bardzo mnie demoralizujesz.- przesłał plik do wydruku, wreszcie mogąc skoncentrować się na osobniku, który wyjątkowo natarczywie domagał się uwagi.- Zajęcia są ważne. Jeśli nie zdam, wywalicie mnie z roboty. 

- Nie wywalimy. To moja firma. Mogę zatrudniać tylu niekompetentnych ludzi, ile tylko zapragnę. Na przykład taki San, taki z niego fachowiec jak ze mnie złota rączka, a siedzi tu już któryś rok z rzędu i póki co, nie zapowiada się abym miał go zwolnić.- mlasnął, gotowy usnąć na ramieniu Joonga. Ten jednak go zrzucił, czując jak jego cała ręka drętwieje pod ciężarem starszego. 

- Wolałbym być kompetentny. A teraz wybacz, idę to zanieść do twojej mamy, żeby mi to podpisała.- pomaszerował do wyjścia, zostawiając Seonghwę samego. 

Tylko ten zdążył opuścić pomieszczenie, a Park zeskoczył z kanapy jak oparzony i pobiegł po swoją komórkę, natychmiast wybierając z listy kontaktów swoje ostatnie połączenie. Przechodził z nogi na nogę, obliczając, ile czasu zajmie Hongowi przejście na inne piętro, dostanie się do gabinetu Sihyeon i powrót tutaj. 

- ZDĄŻYŁEM! MAM TE PIEPRZONE BILETY!- pisnął do słuchawki, a z drugiej strony rozbrzmiał podobnie piskliwy głos szatyna, który chyba kogoś bił po plecach, sądząc po dźwiękach oraz stęknięciu Sana.- Masz go przypilnować, aby odebrał tort po czternastej i przywiózł go tu w nienaruszonym stanie. Jeśli zauważę jakikolwiek uszczerbek w lukrze, to mu dłutem zrobię uszczerbek w czole. Yeosang przyjedzie z Jongho ozdabiać salę konferencyjną, a Yunho, jako, że Joongie widział go tylko raz w życiu, włoży jakiś garnitur i będzie udawał interesanta. Błagam, niech nikt się nie spóźni, bo pozabijam. Kupiłeś balony? A zapakowałeś do auta? W ogóle w aucie tego człowieka mieści się coś więcej niż jego tępy łeb? Też go kocham, przekaż mu. Nie, Hong nie lubi kwiatów. Nie obrażaj mojej matki, bo to szefowa twojego chłopaka, ja ci przypominam. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now