Mozolnie podnoszę się na nogi, sofa jest pusta toteż dyskretnie zaczynam się rozglądać wokół. Nie mogę uwierzyć, że w kominku strzelają płomienie. Vincent stanowczo zabronił mu wykonywać niemal wszystkich rzeczy, które wymagały siły fizycznej, a on postanawia sobie rozpalać ogień?
– Dzień dobry. – Nie spodziewam się, że usłyszę jego głos więc drgam niespokojnie unikając jakiegokolwiek kontaktu.
– Narąbałem trochę drewna. Nie jest tego dużo, ale na dziś powinno wystarczyć.
Narąbał drewna?! W tym stanie?!
– Vince kazał ci się oszczędzać. – Mamroczę
– Tak, ale przecież nie pozwolę żebyś marzła.
Zamieram i gapiąc się bezmyślnie na jego granatową koszulkę z długim rękawem, myślę, że zaraz coś powie, może obróci w żart lecz nic takiego nie następuje. Thoren odwraca się na pięcie i maszeruje do kuchni, a ja nadal stoję na środku pokoju próbując przetworzyć, to co się wydarzyło.
– Co zjesz na śniadanie?
Mrugam zdumiona. Nie wiem jakiej zagrywki używa, ale zadziwiająco skutecznie wprowadza mnie w złość. Nie tracąc ani minut dłużej, wpadam do kuchni i mierzę go lodowatym spojrzeniem.
– Z choinki się urwałeś?! – Podnoszę głos. – Nagle dbasz o mój komfort, o mój żołądek?!
– Zawsze o to dbałem. – Odpowiada spokojnym tonem. – Dałem ci dach nad głową, gotowałem dla ciebie posiłki, pozwalałem żebyś chodziła w moich ubraniach. – W jego oczach dostrzegam błysk. – Rozumiem, że nie chcesz mnie znać, ale nie neguj tego co dla ciebie zrobiłem.
– I wcale nie chciałeś mnie wydawać wspólnocie, prawda?!
– Czasami nie działam rozsądnie. – Przyznaje z zawstydzeniem. – Moje pragnienie zemsty jest wszechogarniające. – Unosi dłoń, by przeczesać włosy i wówczas zauważam na jego serdecznym palcu coś połyskującego. Sygnet, który już wcześniej widziałam. Nigdy przedtem go nie zakładał, a przynajmniej nie w moim towarzystwie. Czuję, że zasycha mi w ustach. Czy ten pierścień coś oznacza?
– Należał do mojego ojca. – Thoren gładzi czubkiem palca czarny kamień. – Właściwie to do mojego pradziadka. Jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.
– Czemu mi o tym mówisz?
– Bo chcesz wiedzieć.
– Nic takiego nie powiedziałam. – Syczę krzyżując ramiona na piersi.
– Nie musiałaś. – Lekko drgają mu kąciki ust. – Zobaczyłem, to w twoich oczach.
– Thoren...
– Nie nosiłem go. Wepchnąłem gdzieś na dno szafy, myśląc, że nie mam prawa – Nabiera powietrza. –ale niedawno wypadł z pudełka i poczułem, że mam dość uciekania. Dość wypierania tego kim naprawdę jestem. – Znów dotyka pierścienia.
– Jakiego wypierania? O czym ty mówisz? Okłamałeś mnie? Kolejny raz?
Nie wytrzymam. Przysięgam, że nie wytrzymam!
– Wspólnota nie ma pojęcia kim jestem.
– A powinna? Boże, zaraz oszaleję.
– Zależy kogo spytasz. Rozkazy były jasne.
– Rozkazy? To jakiś żart?
– Działam dla rządu, Lucille. Zgodziłem się doprowadzić ich do Edgara, ale cena była wysoka. Musiałem zniknąć.
YOU ARE READING
Till the Last Breath / ZOSTANIE WYDANE /
RandomW powieści występują brutalne sceny przemocy seksualnej, przemocy fizycznej oraz plastyczne opisy morderstw. Jeśli nie lubisz mocnych książek, to proszę, nie czytaj. Lucille Mccarthy to dziewiętnastoletnia dziewczyna zamieszkująca niewielkie miaste...
Rozdział dwudziesty siódmy
Start from the beginning