5. Niebezpieczeństwo

30 7 3
                                    

                         Isabella

Wracając do domu miałam naprawdę dużo czasu do myślenia, to jak zachował się Martin w stosunku mnie na wykładzie nie mogło mu ujść płazem. Już w tym moja głowa, aby poznał co zadrzeć z Rossi. Wymyślę taki plan, że się dwa razy zastanowi nad atakowaniem mnie.

Weszłam do mieszkania zatrzaskując mocno drzwi. Torebkę rzuciłam na kanapę, a płaszcz powiedziałam przez oparcie krzesła. Spojrzałam przez okno wyciągając telefon. Po chwili rozbrzmiał głos mojego sąsiada.

- Za ile będziesz w domu? – Nie przejmowałam się przywitaniem. Chciałam, aby jak najszybciej w mieszkaniu.

- Ciebie również dobrze słyszeć. Jesteś druga osoba, która dzwoni w przeciągu pół godziny. – Zaśmiał się do słuchawki.

- To przyjdź od razu do mnie. Zamówię jakieś jedzenie, a ty weź wino, dużo wina. – Uśmiechnęłam się mimo to tego, że nie może tego widzieć. – I od razu ostrzegam, że oglądamy wampiry tak dla zachowania równowagi.

- Jasne. Widzimy się za pół godziny.

Zaczęłam sprzątać bałagan, jaki zostawiłam, gdy wstałam. Zamówiłam sushi z pobliskiej restauracji. Czekając na mojego blond włosego sąsiada.

                             ***

Czasami mam wrażenie jakby mnie nikt nie rozumiał. Chociaż nie mam za bardzo czym się przejmować, bo mało osób są wychowywane w takich warunkach jak włoska mafia. Córka najbogatszego, a przede wszystkim niebezpiecznego capo w całym kraju. Jednak każdy, kto chciał na mnie spojrzeć nie mógł, aż do mojego przyjazdu do Baltimore. Wracając do mojego życia nigdy nie było kolorowe, zamachy na rodzinę były okropne. Dlatego wybrałam odejście od rodziny niż zostanie w niej. Dlatego też znalazłam się tutaj w Baltimore. Do rzeczywistości sprowadza mnie czyjąś dłoń. Mrugam dwukrotnie wracając do czasu teraźniejszego. Przeszłość już mam za sobą.

- Ej wracaj. – Zaśmiał się Steven. Wypił już dużo więcej niż ja wina i dlatego wydaje się bardziej wstawiony. – Gdzie odleciałaś? – Przysiadł się bliżej i zaczął czkać. Pięknie jeszcze niech zgon zaliczy.

- Nigdzie, po prostu zastanawiam się nad jedną sprawą od dłuższego czasu. – Odparłam po chwili.

- Jaką? – Zapytał unosząc kieliszek z winem. Zaśmiałam się na ten widok, bo był dość komiczny. Przysłoniłam dłonią usta próbując się opanować.

- Jak można się zemścić na pewnym seksownym profesorze? – Uniosłam brew wysoko oczekując odpowiedzi. Steven westchnął zrezygnowany, bo od trzech godzin próbuję wyciągnąć informację.

- Jest jeden sposób na niego. Ignoruj go. Nic bardziej go nie denerwuję jak ignorancja. - Zaśmiał jednak nie był to śmiech pełen radości, to było coś innego. Nie chciałam, aby jakoś to wpłynęło na moją zemstę.

- Co robisz w piątek? - Postanowiłam zmienić temat, bo już wiem jak będę mogła się zemścić na Martinie. - Potrzebuję, aby ktoś odebrał mnie z imprezy. - Puściłam mu oko, a następnie wstałam i poszłam do kuchni po coś do jedzenia. Zostało jeszcze trochę zamówionego jedzenia, a nie chciałam, aby mnie męczył kac następnego dnia.

- Będę raczej w domu. Chcesz, aby cię odebrał? - Uniósł brew posyłając mi wymowne spojrzenie.

- Oboje dobrze wiem, jak działam na twojego przyjaciela prawda? - Włożyłam do ust jedzenie i zaczęłam je przeżuwać, gdy dotarło do mnie co właśnie powiedziałam. - Zapomnij co mówiłam.

Steven podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu sięgając po sushi. Uśmiechnął się do mnie delikatnie po czym wyminął mnie i usiadł na krześle obok.

Can't Fool Me Anymore Oszust #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz