Rozdział 7

62 8 5
                                    

Czy w życiu nie powinno się ryzykować? Chociaż dla tych wspomnień, które będą się za nami ciągnęły. Mogą one być miłe, sprawiające uśmiech na naszej twarzy, albo przygnębiające, które będą nieustające. Ja w swoim życiu prawie wcale tego nie robiłam. Ryzyko zawsze stawało pod znakiem zapytania. Albo się udawało, albo nie. Wolałam robić rzeczy, których byłam pewna. Jednak strzeliło we mnie natchnienie. Może to jest moment, żeby zaryzykować po raz pierwszy?

Byłam ubrana cała na czarno, oraz założyłam ciemne okulary. Od Olivii wiem, że Ares jest na uczelni, więc dom jest najprawdopodobniej pusty, co daje mi ogromną szansę. Jak teraz to nigdy, tak by to powiedzieli bliźniacy, a ja się chciałam nareszcie poczuć, jak wolny ptak, który nie boi się konsekwencji.

Wyszłam z budynku niezauważalnie, gdyż kuzynostwo przez cały czas było w domu. Powiedziałam im, że nie czuję się na siłach, żeby pójść na uczelnię, co było oczywiście kłamstwem, bo czułam się wyśmienicie. Jednak jeżeli oni przede mną coś ukrywają, to ja też mam prawo posiadać tajemnice, o których nie muszą wiedzieć.

Przez całą noc rozmyślałam plan, co dokładnie zrobić. Byłam przez to bardzo zmęczona, ale nadal na siłach i zdeterminowana by osiągnąć swój cel. Plan był prosty - wchodzę, zbieram dowody, wychodzę i szantażuję. Dokładnie przemyślałam każdy ruch, by nie dać się złapać. Byłby to prawdziwy koszmar, pamiętając o tym, że Ares jest najprawdziwszym kryminalistą, którego każdy się boi i woli nie mieć do czynienia. Jednak w tej chwili jest on mi bardzo potrzebny. A z własnej woli raczej by się nie zgodził.

Był to największy błąd, którego konsekwencje będą się ciągnęły jeszcze przez długi okres mojego życia.

Z tego co wiem, to nie ma żadnych kamer w posiadłości kryminalisty, no bo jeżeli robi nielegalne rzeczy, to chyba logiczne, że nie chce, by zostało to uwiecznione, prawda? Chyba, że chce pójść do więzienia, to wtedy jest duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie.

Z trudem przeskoczyłam płot oddzielający nasze domy. Na ich posesji stały pojedyncze drzewa, a trawa była równo skoszona. Zmierzyłam w stronę okna znajdującego się najprawdopodobniej w jego kuchni. Było otwarte na oścież, co było idealną okazją. Kuchnia znajdowała się na parterze, dlatego nie miałam problemu by przez nie wejść.

Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Ten dom miał wiele wspomnień, o których bym chciała tak bardzo zapomnieć, jednak one nie chcą mnie opuścić, co bardzo utrudniało wykonanie mojej misji. Kuchnia była urządzona w stylu, który z całą pewnością pasował do Aresa. Była ona ciemna i lekko oświetlona przez lampki pod szafkami kuchennymi.

Nie traciłam czasu na zbędnym rozglądaniu się, ponieważ w każdym momencie Ares mógł wrócić, a ja nie chciałam, by mnie tutaj zastał. Mogłabym mieć przez to nieprzyjemności, tak samo jak wczoraj w nocy. Nadal się sobie dziwię, dlaczego nie krzyczałam? Nie starałam się jakoś bronić, tylko od razu się poddałam, co nie było do mnie podobne. Moi rodzice byliby zawiedzeni moją postawą, nawet samym tym, że spotkałam go i nie uciekałam!

Dobrze, że ich tutaj nie ma...

Rozejrzałam się, czy nikogo nie ma w domu. Parter był pusty. Pobiegłam szybko na górę, do sypialni Aresa, która znajdowała się idealnie naprzeciwko mojej. Przynajmniej tak sądziłam, że ten pokój należał do niego. Złapałam za złotą klamkę i otworzyłam drzwi. To dziwne, że go tutaj nie ma i nawet nie zamyka na klucz swojego pokoju. Jakbym była kryminalistą to bałabym się, że ktoś znajdzie coś, co mogłoby mnie wsadzić do więzienia.

Jego pokój był identyczny do tego, co miał Zeno. Ściany były czerwone, meble zrobione z ciemnego drewna, łóżko było pościelone, a koc był miły w dotyku. Przez okno było widać dokładnie mój pokój. Będę musiała po akcji zasłonić swoje okna i nigdy nie odsłaniać.

The path to victoryWhere stories live. Discover now