4. Tajemnice

42 8 5
                                    

                        Alexander

Ta mała gówniara doprowadza mnie do szału, dosłownie i w przenośni. Większość osób nie ma nawet tyle odwagi, aby sprzeciwić się mi, a co dopiero pyskować otwarcie. Nie doceniłem jej. Wychodząc wkurwiony do granic możliwości, jeszcze nigdy nie straciłem nad sobą panowania. Sięgnąłem ręką do kieszeni i wyciągnąłem telefon wybierając numer przyjaciela. Po trzech sygnałach mam okazję go usłyszeć.

- Jak mam z nią wytrzymać, gdy prowokuje mnie na każdym kroku. – Steven parska śmiechem, na co same usta minimalnie się unoszą.

- Ciebie też miło słyszeć przyjacielu. – Odparł z przekąsem. – Rozumiem, że moja sąsiadeczka dała ci popalić?

- Mhm. – Otworzyłem drzwi do swojego gabinetu, teczkę położyłem na biurku i zacząłem się przechadzać po pomieszczeniu. Wolną ręką potarłem dłonią kark. – Nie widziałeś jej stary. Gdyby jej wzrok mógł zabić już teraz byś mnie nie słyszał. Wspominała o tobie.

- Serio? – W jego głosie mogłem usłyszeć zaskoczenie.

- Tak, i stary coś ty jej naopowiadał? – zapytałem z wyrzutem.

- Ja? Nic. – Mogłem przysiąc, że w tym momencie przewrócił oczami. Cisza z mojej strony była zdecydowanie wymowna i już wiedziałem, że zacznie się tłumaczyć. – Dobra Xander, kurwa może coś jej wspominałem, że nadal nie doszedłeś do siebie po ostatniej przegranej. – Rzucił na jednym wdechu.

Zacisnąłem dłonie w pięści tak, że paznokcie wbiły mi się w skórę, jednak zignorowałem ten ból.

- Steven kurwa miałeś mi się pomoc do niej zbliżyć, a nie grać przeciwko mnie. – Usiadłem na fotelu. – Ja rozumiem, że może ci się podobać jednak to nie zmienia faktu, że to ja ją będę posiadał.

- Martin nie wkurwiaj mnie dobrze ci radzę. Znamy się tyle lat, że powinieneś wiedzieć o moich typach lasek. Opanuj się, bo w ten sposób jej nie zdobędziesz. Jak zareagowała? – To pytanie mocno mnie zdezorientowało, a ciszą była zdecydowanie zbyt wymowna. – Nie wierzę. Masz w planach jej powiedzieć?

- Tak, ale jeszcze nie teraz. – Ściągnąłem mocniej telefon w dłoni prawie go miażdżąc. – W swoim czasie. Widzimy się później.

Rozłączyłem się nie czekając na jego pożegnanie. Dzisiaj miałem jeszcze dwa wykłady i masa papierkowej roboty, choć w planach miałem jeszcze jeden plan na ten dzień. Uśmiechnąłem się, gdy stanęła przed oczami Isabella i jej wredny uśmieszek.

Przez resztę dnia nie mogłem się skoncentrować na niczym innym. Moją głowę zaprzątała ona, dziewczyna o blond włosach sięgających po pas, a oczach tak błękitnych, że mógłbym utonąć.

                              ***
Prosto z uczelni musiałem jechać do szpitala na dyżur. Dojeżdżając na miejsce, które niczym się nie wyróżniało no dobra może bardzo dużym parkingiem, jednak mając to szczęście, że pracuje się w najbardziej prestiżowym szpitalu w Baltimore. Wysiadłem z auta i kierowałem się w stronę głównego wejścia. Wychodzące pielęgniarki, jak i sprzątaczki widząc mnie w drzwiach robiły maślane oczy. Boże jak mnie to zaczynało irytować, sam nie wiem, dlaczego jednak czułem, że robię coś źle. Odpychając te nieprzyjemnie myśli wszedłem do windy. Nacisnąłem czwarte piętro, bo tam znajdował się mój oddział, którym byłem a raczej jestem szefem. Przyjrzałem się swojemu odbiciu i zadowolił mnie ten widok, który napotkałem w lustrze. Ciemne włosy, oczy ciemne jak chmury burzowe, garnitur szyty na miarę. Czy czegoś mi brakuje? Nie, jednak czułem w środku pustkę, która nie wiadomo jak wypełnić. Jestem najlepszym lekarzem w tak młodym wieku i ludzie nie widzą tego jaką drogę musiałem przejść. Widzą same korzyści. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk windy, która oznajmiła przybycie na piętro. Wziąłem wdech nosem i wypuściłem ustami. Przebrałem maskę obojętności, bo przede wszystkim tutaj nie było miejsca na emocje. Skierowałem się w lewą stronę prosto do swojego gabinetu. Przechodząc obok rejestracji skinąłem głową pielęgniarce, która akurat miała dyżur.

Can't Fool Me Anymore Oszust #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz