- Ja doskonale wiem, co to wszystko dla mnie znaczy – rzucił, po czym ciężko westchnął i przekręcił się na plecy, wzrok wbijając w sufit. – Ale nie będę naciskał, Yesly. Dam ci czas, przestrzeń i wszystko inne, czego potrzebujesz.

- Dziękuję...

- Ale to ty przyszłaś do mnie – dodał szybko i spojrzał na mnie. – Nie będę cię nękał, śledził czy robił problemów, ale jeśli znów do mnie przyjdziesz... Dla mnie będzie to oznaczało tylko jedno.

Po krótkiej chwili przemyśleń skinęłam głową. Jeszcze przez chwilę pozwoliłam sobie istnieć w tej chwili, zanim opuściłam jego apartament.

Musiało być jeszcze bardzo wcześnie, bo recepcja jeszcze nie funkcjonowała, a restauracja dopiero budziła się do życia. Weszłam schodami na górę i na palcach weszłam do mieszkania Aarona. Ten jeszcze spał, nadal na dywanie przed kanapą, w tej samej pozycji, w której go zostawiłam. Ostrożnie kucnęłam nad jego głową i nadsłuchiwałam, aby upewnić się, czy oddycha, po czym sama położyłam się na kanapie i naciągnęłam na siebie koc. Bałam się, że natłok myśli wciśnie mnie w tą kanapę, ale niemal od razu zasnęłam.

- Nie wiem, co zrobić – wyznałam z buzią pełną francuskiego tosta, siedząc z podwiniętymi nogami na blacie w kuchni naszej restauracji.

- Na pewno nie możesz się tutaj chować cały dzień – oznajmił Toby, ubijając coś w dużej, metalowej misce.

- O piętnastej mamy spotkanie zarządu na bal charytatywny Veil, muszę tam iść – przyznałam niechętnie, wpychając kolejną porcję słodkiego chleba do buzi.

- Na pewno nie możesz się poddać. Karmel nie może wygrać – wtrąciła Layla, która siedziała obok mnie i kończyła pić kawę.

- Albo po prostu powiedz Aaronowi co do niego czujesz i dowiesz się, czy to odwzajemnia. Czy to nie rozwiązałoby wszystkich twoich problemów, Yes? – Toby uniósł brwi, przelewając masę do foremek.

Obie z Laylą spojrzałyśmy na niego z uniesionymi brwiami i bardzo surowym spojrzeniem. Toby jedynie wywrócił oczami i wrócił do swoich zajęć.

- Słuchaj, Yes, unikanie go niczego nie rozwiąże – Layla stwierdziła i zwędziła mi z talerza ostatni kawałek chleba, który wpakowała sobie do ust. – Może on nie widzi twoich sygnałów, bo nadal widzi w tobie tylko swoją przyjaciółkę, a nie kobietę do potencjalnego związku.

- Może powinnam przefarbować włosy na ciemno... - rzuciłam i przechyliłam głowę. – Może, gdybym wyglądem przypominała ją, byłabym bardziej w jego guście. Musiałabym schudnąć parę kilo.

Layla bez uprzedzenia zdzieliła mnie w ramie, aż się wyprostowałam. Chwyciłam obolałe miejsce i spojrzałam na nią ze skwaszoną miną.

- Au! – krzyknęłam.

- Wybacz, ale w tej sytuacji musiałabym cię zdzielić. A nie, czekaj, już to zrobiłam, aby zapobiec dalszemu pieprzeniu głupot z twojej strony! – rzuciła, marszcząc brwi. – Jesteś piękna i przede wszystkim zdrowa. Poza tym, to Aaron. Nie jest na tyle płytki, aby sugerować się kolorem włosów czy też innymi głupotami.

- Może i nie, ale chodzi o atrakcyjność, fizyczne pociąganie – odparłam, masując ramie.

- W takim razie, zamiast wymyślać głupoty o zmianie swojego wyglądu podkreśl go tak, żeby ślina ciekła mu nawet przez zamknięte usta. Macie dzisiaj to spotkanie. Ubierz się jak gorąca sekretarka i rozbudź wyobraźnię chłopaka – zasugerowała Layla, zeskakując z blatu, aby dolać sobie kawy. Toby zmierzył ją wzrokiem.

- Nie przeginasz? – sugerował.

- Potrzebuję dużo energii... na dzisiejszy wieczór – odparła, zerkając na niego.

Ice HeartsWhere stories live. Discover now