Pewnego dnia obudził się zbyt zmęczony, by robić cokolwiek. Pierwszy raz czuł się tak bezsilny w swoim wyczerpaniu fizycznym oraz psychicznym, że sama myśl o tym, iż musi wstać i zająć się czymkolwiek, nalewała mu łez do oczu. Chłopak leżał na łóżku z zaciśniętymi powiekami, odliczając sekundy do budzika. Nękałoby go poczucie winy, jeśliby nie poszedł ani na uczelnię, ani do pracy. Byłby nieudacznikiem, leniem, zawiódłby kogoś, albo tylko siebie. Jednak tego ranka nie umiał się podnieść i odhaczyć z listy kolejnych punktów. Wpatrywał się w sufit, słysząc, że Hwa już się kręci na materacu. Pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że młodszy nie przespał ani sekundy tej nocy. Najdrobniejszy szmer go rozpraszał, przerywał proces zasypiania, wpędzał w panikę, aż sprawdził godzinę na telefonie i zrozumiał, że jest już szósta, więc stracił jakiekolwiek szanse na zmrużenie oka. Rozbrzmiał alarm z komórki Seonghwy, a on musiał się dosłownie powstrzymywać od rozpłakania. Chciał pospać. Chciał odpocząć. 

- Hej skarbie.- przywitał go brunet, wtulając się w jego plecy. Był zdziwiony, ponieważ Joong zazwyczaj zrywał się natychmiast po pierwszym dźwięku budzika. Tym razem leżał nieruchomo, co zmartwiło starszego.- Jak się spało?

Wcale. 

- Dobrze.- mruknął, aby go nie martwić. Po chwili dodał.- Mogę dziś zostać w domu?

Spytał go zupełnie tak, jakby był jego rodzicem, a przecież Hongjoong nie potrzebował jego aprobaty. 

- Ależ oczywiście, przecież jesteś dorosły. Nie musisz się mnie pytać. Coś się stało? Gorzej się czujesz? Możemy zostać razem i poleniuchować.-

- Nie, wszystko jest w porządku. Pouczę się do egzaminów, a potem może do ciebie wpadnę, dobrze?- 

- Zabiorę cię na jakiś pyszny obiad, okay?- 

- Okay, dziękuję.- Kim odwrócił się do niego i złożył krótki pocałunek na ustach, usiłując sprawiać wrażenie, jak najbardziej wypoczętego oraz zadowolonego, jak tylko potrafił. Nie był pewny, na ile zdała się jego gra aktorska, ani czy jest sens udawać przed kimś, kto powinien czytać z niego jak z otwartej księgi. 

Park przeczesał łagodnie jego włosy, obdarzając tym najtroskliwszym z uśmiechów. Wstał, aby wziąć prysznic oraz przebrać, a po blisko trzydziestu minutach był gotowy do wyjścia. W tym czasie zdążył jeszcze usmażyć im tosty francuskie, jednak widząc swojego chłopaka wciąż zakopanego pod grubą warstwą kołdry, nie miał sensu wyciągać go do kuchni. Zaszedł do niego przed wyjściem, odrobinę zmartwiony, bo nie pasowało to do dotychczasowych zachowań młodszego. 

"Zostawiłem ci śniadanie w salonie. Jeśli Kot ci jego nie wsunie, to będzie tam na ciebie czekało. W razie czego, dzwoń do mnie. Kocham cię"

Położył liścik na stoliku nocnym, sądząc, iż dwudziestolatek zasnął. Zbliżały się jego urodziny, a Hwa szykował mu ogromną niespodziankę. Inaczej, z pewnością zostałby z nim, nawet pomimo jego protestów. Niemniej dziś musiał dopełnić kilku formalności oraz załatwić tyle obowiązków, ile tylko się dało, aby móc później wziąć dłuższe wolne. Zwłaszcza, że Yeosang też planował w najbliższym czasie pójść na urlop. Całe szczęście, San już wrócił i mógł nadrobić swoją nieobecność. 

Joong najchętniej leżałby aż do powrotu bruneta z pracy, ale wiedział, że sumienie mu na to nie pozwoli. Poza tym, kilka minut po tym, jak dwudziestosześciolatek opuścił mieszkanie, coś ciężkiego przygniotło jego zakrytą poduszką głowę. Obruszył się, czując zapach kociej karmy oraz szamponu, w którym mył wczoraj sierściucha, po tym jak wytarzał się w spaghetti. Może nawet pozwoliłby, aby tamten udusił go swoimi czterema literami, lecz gdy zaczął głośno mruczeć, wiedział, iż nawet umrzeć nie dałby mu w spokoju. Zrzucił go z siebie, wraz z pościelą, a Pan Kot przywitał go pacnięciem łapy. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now