3. Gdzie się ukryłaś?

197 7 11
                                    


...

Siedziałam w bezruchu wpatrzona w telefon i nie dowierzałam co się właśnie wydarzyło. Moje ciało wewnątrz drżało a ja nie mogłam temu w żaden sposób zapobiec. Mam płakać? Zadzwonić na policję? Ukryć się wewnątrz klubu? Czy po prostu uciekać? Przez moje myśli przechodziły najczarniejsze scenariusze. Co jeśli mnie zaraz zabije? Skrzywdzi moją rodzinę?. Wstałam na proste nogi i rozejrzałam się dookoła siebie ale, nikogo nie zauważyłam podejrzanego... Po chwili dostałam koleją wiadomość z nieznanego numeru.

Numer Nieznany: Czekasz na mnie?

Numer Nieznany: Grzeczna dziewczynka.

Numer Nieznany: Radził bym ci zacząć uciekać jeśli chcesz ujść z życiem!

Ty: Zostaw mnie!! Dzwonię na policję.

Tak na prawdę szybko wybrałam numer do Emily ale jej telefon był poza zasięgiem...

Numer Nieznany: Nie musisz do niej dzwonić. I tak nie odbierze.

Numer Nieznany: Obecnie jest zajęta a, tobie radził bym uciekać!!

Ty: Co jej zrobiłeś??

Ty: Odpierdol się ode mnie i moich przyjaciół!!

Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Było mi duszno. Mętlik w mojej głowie dawał o sobie znać. Nie, nie nie... Ja mam zwidy? Na pewno się przewidziałam. Postać.. Czarna postać stojąca pod drzewem wpatrująca się tyko we mnie. Pokazuje coś, co on pokazuje? Po chwili mój telefon zawibrował i była to następna wiadomość...

Numer Nieznany: Do biegu, gotowi, START!!!

Kurwa... Czarna postać zaczęła biec w moim kierunku! W szybkim tępię zaczęłam biec. Biegłam dalej i dalej ale on i tak nie odpuszczał. Po chwili skręciłam w ścieżkę która prowadziła do lasu. Biegłam i biegłam końca nie było. Wokół ścieżki która prowadziła przez las widniały ogromne drzewa które ruszały się co raz mocniej pod wpływem wiatru. Widzę coś! Widzę! Opuszczony budynek który przypominał szpital? Zaczęłam biec jeszcze szybciej aby dobiec do opuszczonego budynku i się w nim ukryć. Gdy dobiegłam do opuszczonego szpitala w szybkim tępię skierowałam się w stronę schodów które prowadziły na wyższe piętro. Schody wydawały się bardzo mało stabilne co mogłam zauważyć stawiając ostrożne kroki po nich.

- Błagam żebym tylko nie spadła z tymi schodami do jakiejś piwnicy- powiedziałam cicho sama do siebie.

Kiedy dotarłam na wyższe piętro w mgnieniu oka zabarykadowałam drzwi do pokoju w którym się znajdowałam. Budynek wyglądał na bardzo stary i dawno opuszczony. Popękane ściany i sufit który wyglądał jak by miał się zaraz zawalić mi na głowę. Siedziałam przez chwilę w bez ruchu i ciszy próbując uzyskać zasięg którego nie miałam. Prawie zdobyłam jedną kreskę zasięgu gdy nagle usłyszałam głośny huk pochodzący z dołu budynku. W ekspresowym tępię wstałam na proste nogi i szukałam czegoś czym mogłabym się obronić. Ale gdy to nastąpiło usłyszałam kroki na schodach prowadzące na górne piętro budynku. Tam gdzie ja się znajdowałam. Moje gardło ścisnęło się tak bardzo że nie mogłam oddychać. Oczy zaczęły mnie piec piec od łez które właśnie spływały po moim policzku. Byłam zdesperowana. Bardzo ale to bardzo! Okno! Może wyskoczę za okno? Podbiegłam w szybkim tępię do okna ale gdy wyjrzałam za nie zobaczyłam sporą odległość z której najprawdopodobniej bym się połamała. Odchodząc od okna i próbując znaleźć inną drogę ucieczki usłyszałam odgłos szurającego przedmiotu po podłodze...

-Kochanie wiem że tam jesteś!- powiedział wysokim tonem. - Dla twojego dobra lepiej wyjdź stamtąd!- krzyknął.

Nie odzywałam się. Odebrało mi całkowicie mowę. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Po moich policzkach spływało coraz więcej łez, przed oczami miałam mgłę która mi nie pomagała w żadnym stopniu. Miałam mroczki przed oczami. Robiło mi się coraz słabiej. Zaraz zemdleje. W tym samym momencie kiedy moje powieki się prawie przymykały uderzył z całej siły w drzwi...

Don't ever follow meWhere stories live. Discover now