Rozdział 2

243 23 2
                                    

Było po drugiej w nocy gdy wyszedłem z mojego mieszkania w koszulce i spodenkach zbiegając po schodach z dziesiątego piętra na sam parter. Szybkim krokiem wyszedłem na zewnątrz a majowe, nocne powietrze, które okazało się chłodne uderzyło we mnie. W innym wypadku pewnie bym się tym przejął ale nie teraz gdy zaciskałem telefon w swojej dłoni a moje brwi ciągle były zmarszczone.

Szybkie bicie serca zagłuszało jakiekolwiek odgłosy z zewnątrz. Mimo to po ciemku szedłem w stronę budynku, gdzie znajdowało się mieszkanie moich przyjaciół. Znalazłem się tam w pięć minut i tu również nie skorzystałem z windy a wbiegłem na szóste piętro przeskakując co dwa stopnie.

Stres nie opuszczał mnie ani na sekundę gdy w końcu stanąłem przed odpowiednimi drzwiami i zacząłem walić w nie pięścią. Nie bardzo przejmowałem się, tym że jest środek nocy i wszyscy prawdopodobnie dawno już śpią.

A co jeżeli to prawda?

Portale plotkarskie są perfidne ale czy posunełyby się do aż tak drastycznych artykułów?

Ponowiłem pukanie gdy po dziesięciu sekundach nikt mi nie otworzył. Drugi raz okazał się o wiele bardziej skuteczny, bo do moich uszu dotarł dźwięk przekręcanego zamka. Drzwi uchyliły się a w progu zobaczyłem zaspanego Gavirę w czarnych dresowych spodniach.

- Co ty tu człowieku robisz w środku nocy? - Zapytał, ciągle mając zachrypnięty głos. Jego oczy też nie do końca były otwarte gdy ziewnął nie rwąc sie do zakrycia buzi.

Bez słowa minąłem bruneta wchodząc do środka mieszkania i odszukałem włącznik światła a salon rozświetlił się.

- Jasne, zapraszam. Kawy czy herbaty? - Zapytał ironicznie Gavi zamykając drewnianą płytę.

Mocne światło i trzask drzwi musiały zaalarmować Alice, że coś się dzieje, bo dziewczyna pojawiła się w progu sypialni. Miała na sobie o wiele za dużą beżową koszulkę Pabla i krótkie dresowe spodenki. Jej włosy były spięte w koka na czubku głowy a sama brunetka patrzyła na mnie zdezorientowana.

- Co się dzieje? - Zapytała przeskakując wzrokiem między naszą dwójką. Pablo nie odezwał się a jedynie wzruszył ramionami wskazując na mnie.

Sekundę później dwie pary zaspanych i pełnych nie zrozumienia oczu padły na moją osobę. Czułem jak moje dłonie zaczynają się trząść a przecież to mogła okazać się nie prawda. Będę miał cholerne wyrzuty sumienia jeżeli spanikowałem nie potrzebnie.

Wziąłem jednak głęboki wdech próbując się odrobinę uspokoić i wyglądać mniej jak wariat.

- Kiedy ostatni raz miałaś kontakt z Rosie? - Zapytałem ignorując nieprzyjemny ucisk w żołądku na dźwięk jej imienia. Alice przestąpiła z nogi na nogę co dało mi do zrozumienia, że również nie czuje się z tym komfortowe i rozumiałem to.

Rozumiałem to jak nikt inny jednak teraz musiałem zapytać.

- Nie wiem, pół roku temu? Może ponad. - Odpowiedziała. - A co?

Widziałem jak zmarszczyła brwi. Widziałem doskonale błysk nadziei w jej oczach, bo wiedziałem co chciała ode mnie usłyszeć.

Chciała żeby Rosie napisała do mnie, że wraca. Chciała żeby blondynka wytłumaczyła nam wszystkim dlaczego z dnia na dzień zerwała z nami kontakt, odcięła się. Wiedziałem jak długo płakała za swoją przyjaciółką, bo Gavi często był przez to przybity. Alice chciała odzyskać przyjaciółkę i nie interesowało ją nic innego.

Utożsamiałem się z nią cholernie.

Bolało mnie serce, bo wiedziałem też, że w tym momencie w bardzo brutalny sposób zgaszę jej  promyk nadziei.

You were my because | PedriWhere stories live. Discover now