Rozdział V - Mapa

504 25 7
                                    

Adeline spała zaskakująco dobrze, pomimo lekkiego bólu w kolanie. Zrobiła tak, jak polecił nauczyciel, i po porannym prysznicu natarła ranę balsamem. Przyglądając się uważnie swojej zagojonej dłoni, uśmiechnęła się.

Otrząsając się z oszołomienia, Adeline potargała masę loków, próbując sprawić, by zachowywały się odpowiednio. Poddając się jak zwykle, związała włosy w niechlujny kok i owinęła szalik wokół szyi, gotowa na pierwszą lekcję. Po sali rozległy się szepty, gdy jej koledzy z klasy czekali na pojawienie się Darcy - nauczycielki chemii. Wszyscy zgadzali się, że była okropna. Adeline może nie była najmądrzejsza, ale technicznie rzecz biorąc, zawsze wyróżniała się na zajęciach, osiągając jedne z lepszych wyników na sprawdzianach. Jej zdaniem oburzające było to, że dyrekcja wtrącała się w sposób prowadzenia lekcji.

Conrad Miller siedział w ławce obok niej z piłką w dłoni. Odwrócił się do niej i rzucił piłką, uśmiechając się arogancko. Jego uśmiech wkrótce zniknął. Piłka poleciała w stronę przodu klasy. Na jego nieszczęście, w tym samym czasie przyszła Darcy.

— To klasa Miller, a nie boisko — krzyknęła wysokim głosem, siadając na swoim krześle i opierając się o biurko.

Westchnął, patrząc na Adeline z lekko zaróżowionymi policzkami. Jak zwykle poleciła klasie, aby po prostu oglądali prezentację przez całą lekcję. Chemia szybko stała się najnudniejszą lekcją ze wszystkich.

Przynajmniej jeden fakt pomagał jej przetrwać tę ponurą godzinę. Następna była historia.

. . . . . . .

Na dzisiejszych zajęciach przygotowywali projekt o Czarnej Śmierci. Adeline uważnie obserwowała, jak Mikaelson spacerował po klasie, czytając wymagania do plakatu wraz z własnymi radami.

— Nie możecie przedstawiać tej pandemii jako słodkiej i kolorowej, bo wcale taka nie była. Macie trzydzieści minut. — Powiedziawszy to, Mikaelson wrócił do swojego biurka.

Adeline zabrała się do pracy, zdecydowana zaimponować nauczycielowi swoimi umiejętnościami plastycznymi. Starała się trzymać z daleka od Jacoba. Była wystarczająco podatna na wypadki, ale gdyby były to zawody, Jacob by wygrał. Razem byli jak byk w składzie porcelany.

Była pewna swojego projektu, uśmiechając się, gdy wyznaczony czas dobiegł końca.

— Jak ci poszło? — zapytał Jacob, zaglądając na jej kartkę. Chciała go chwycić i odepchnąć od swojego cennego plakatu, ale już odwrócił wzrok, patrząc ponuro na swój projekt.

— Nie martw się. Nie wygląda aż tak źle. Nie powiesiłabym go na ścianie, ale nie sądzę, żeby był tragiczny — zażartowała, popychając go żartobliwie. Roześmiał się, nie zaprzeczając.

Odwróciła się z powrotem na przód klasy i nagle zauważyła, że wzrok profesora skierowany jest na nią i na jej przyjaciela. Skinął głową w stronę reszty klasy.

— Mam nadzieję, że mądrze wykorzystaliście swój czas — powiedział podniesionym, monotonnym głosem.

Zaczął rozglądać się po klasie, podchodząc do ławki po jej lewej stronie i kręcąc głową z rozczarowaniem. Dotarłszy do jej grupy, spojrzał na pracę Olliego, krzywiąc się i mijając ją, a potem Jacoba. Zmarszczył nos.

— Jak zwykle, zero estetyki — warknął.

W końcu dotarł do jej plakatu. Mikaelson nie patrzył na nią, ale spojrzał na jej pracę. Przetarł palcem po ołówku, jakby sprawdzał, czy praca się rozmaże, jednak skrzywił się, widząc, że plakat został nienaruszony.

Teaching More Than History [18+]Where stories live. Discover now