1. Nowy Rozdział

74 11 5
                                    

    Isabella

Lot dłużył mi się niemiłosiernie może przez ochroniarzy mojego ojca, którzy co dziesięć minut patrzyli na mnie czy nie robię niczego głupiego. Absurd jak nic, jednakże taka była zasada mojej podróży i zamieszkania w Stanach. Lotnisko, na którym się znajdowaliśmy, tętniło życiem. Pasażerowie, którzy opuszczali pokład samolotów i wkraczali do terminala, gdzie panował nieustanny ruch. Szerokie hale odlotów i przylotów tętniły życiem, a ich wnętrza wypełnione były różnorodnymi punktami usługowymi, od restauracji i sklepów po punkty obsługi pasażerów. Ogromne okna, które w słoneczne dni przepuszczały strugi światła słonecznego oświetlały wnętrze, tworząc atmosferę ciągłego ruchu i energii. Na zewnątrz, rozległe płycie postojowe i pasy startowe rozciągały się na horyzoncie, tworząc imponujący krajobraz lotniska, które było sercem pulsującej metropolii.

Nowy Jork przywitał mnie ciężkimi chmurami. Deszcz nigdy nie zwiastował nic dobrego. Naprawdę nie lubię takiej pogody, bo nie dość, że daje depresyjny nastrój to dodatkowo przede mną jeszcze ponad trzy godziny jazdy autem.

Z prywatnego terminala ruszyłam na postój taksówek. Co prawda sporo będzie mnie kosztowała ta podróż, lecz jakoś musiałam się dostać do Baltimore. Nigdy nie brałam pod uwagę tego, że będę jeździć właśnie takim transportem, tylko zapomniałam o ostatniej rzeczy, a mianowicie samochodzie. Szłam przed siebie i obserwowałam wszystko dookoła. Zawsze tak robiłam, gdy byłam w jakimś innym państwie, a ustalmy to sobie mało kiedy miałam taką możliwość. A już na pewno nie sama.  Teraz byłam zdana sama na siebie, co bardzo mi odpowiadało. Wyszłam przez rozsuwane szklane drzwi i odetchnęłam pełną piersią. Szybkim krokiem podeszłam do pierwszej żółtej taksówki, z której jak tylko kierowca mnie zobaczył od razu wysiadł.

- Dobry wieczór. Pomogę. – Oddałam mu walizkę i skierowałam się do drzwi pojazdu. – Dokąd sobie pani życzy?

- Do Baltimore. – Wręczyłam mu kartkę z adresem, który dostałem od ojca przed samym wylotem.

Kierowca spojrzał na tą kartkę, a później na mnie i powrotem na adres zapisany przez mojego ojca. W skupieniu skanował kawałek papieru zastanawiając się czy mnie na to stać.

- Spokojnie, cena nie gra roli tylko po prostu chcę być już na miejscu. – Wzruszyłam ramionami i zaczęłam oglądać swoje paznokcie. – Rozumiem, że nie wyglądam na to, że jestem bogata jednak tak jest.

Kierowca był może po trzydziestce i w milczeniu rozważał swoje za i przeciw. Słysząc za pewne mój akcent mu mówi, że nie jestem amerykanką. Dużo się nie myli, kiedy ponownie spojrzał na mnie uśmiechnął się sztucznie i skierował mnie głowa na miejsce. W milczeniu wyjechaliśmy z lotniska. Towarzyszyła nam przez całą drogę radiowa muzyka, a niekiedy wiadomości.

Po czterech godzinach jazdy dojechaliśmy na miejsce. Płacąc taksówkarzowi nie czułam nic, jednak widziałam jak jego oczy rozbłysły na taki zastrzyk gotówki. Wiedziałam, że nie każdy mógł sobie pozwolić na taką podróż taksówką.

Wysiadłam z samochodu i wzięłam swoją walizkę. Podziękowałam jeszcze raz mężczyźnie i ruszyłam do budynku, w którym znajduje się moje mieszkanie. Obrotowe drzwi na zewnątrz dają trochę urok hotelu we Włoszech. Wysoki budynek prezentuje się naprawdę ciekawie. Wygląda trochę jak hotel albo jakiś biurowiec. Powolnym krokiem zamierzałam do wejścia. Czułam mały dreszczyk emocjonalny. Samo to, że jestem sama w Stanach Zjednoczonych jest dla mnie czymś nowym. Nigdy tak naprawdę nie czułam takiej wolności, jak teraz. Spełniłam swoje pierwsze marzenie, odcięłam się od brudnych interesów mojego ojca.

Can't Fool Me Anymore Oszust #1Where stories live. Discover now