11. Osiem minut i czterdzieści jeden sekund.

Start from the beginning
                                    

Uniosłem brwi zaskoczony, chociaż z drugiej strony spodziewałem się jak to się skończy w przypadku tej dwójki. Schowałem telefon do kieszeni kurtki, po czym przebiegłem palcami po włosach, chcąc wcisnąć przycisk otwierający
samochód, jednak znowu zauważyłem coś kątem oka. Zamarłem w bezruchu, dostrzegając czyjąś zakapturzoną postać, która była ubrana cała na czarno. Nie mając pojęcia co powinienem zrobić, cofnąłem się automatycznie o krok, chowając kluczyki do auta z powrotem do kieszeni kurtki.

Najwyraźniej jakiś gość wciąż się we mnie wpatrywał, lecz ani drgnął w moją stronę. Zmarszczyłem brwi, przechylając głowę w bok, próbując zrozumieć co się tutaj odpierdala. Chciałem sięgnąć dłonią po glocka, którego miałem w kaburze przy pasku spodni, ale ktoś nagle złapał mnie za nadgarstek i wykręcił mi rękę.

(comics - caravan palace)

- Cześć Emiliano, dawno się nie widzieliśmy, prawda?- byłem pewien, że rozpoznałem ten skurwysyński głos, chociaż nie byłem w stanie go dokładnie określić. - Stęskniliśmy się za tobą. - oznajmił, a potem poczułem kopnięcie
w kręgosłup, sprawiające że zgiąłem się w pół z przeciągłym warknięciem.

Wylądowałem mordą na mokrym betonie, boleśnie uderzając klatką piersiową w podłoże, chociaż mimo to zacząłem się buntowniczo wierzgać, lecz zauważyłem również drugą obecność faceta, który złapał moje włosy w
garść.

- Kurwa... - wymamrotałem, gdy szarpnął mnie za kosmyki, podrywając moją głowę w górę.

- Dobry wieczór, Gatto. - zamruczał jeszcze bardziej znajomy ton, a gdy podniosłem głowę, zorientowałem się, że to nikt inny jak... pierdolony Devil. - Cóż za miłe spotkanie...

- Pierdolony tasiemiec Goldena. - zarechotałem pod nosem, kręcąc głową mimo bólu w cebulkach włosów. - Wiedziałem, że dalej się z nim zadajesz. - prychnąłem, czując jak ktoś z drugiej strony dociska mnie kolanem do betonu.

- Mądry chłopiec. - poczochrał mnie po włosach, a następnie przeniósł oczy na moją twarz. - Szkoda tylko, że moja siostrzyczka jest taką naiwną szmatą. - zacmokał.

- To interesujące, że mówisz tak o swojej siostrze, wiesz?- poderwałem brwi z zainteresowaniem, przesuwając wzrokiem po jego cozach, które jako jedyne wystawały z pod chusty, skrywającą jego twarz. - Z wielką
przyjemnością przekażę jej to wraz z twoimi pozdrowieniami, po tym jak cię zapierdolę.

Roześmiał się w głos razem ze swoim współpracownikiem, który przytrzymywał
moje ręce za plecami, nie pozwalając mi się nawet ruszyć o milimetr.

- Jeśli tylko będziesz z nami współpracować, to nie widzę przeciwskazań. - mruknął z zadowoleniem malującym się na mordzie.

- Czego chcesz?- wycedziłem zniecierpliwiony, wierzgając kończynami w
próbie wydostania się z uścisku. - Moglibyśmy załatwić to chociaż raz cywilizowani ludzie?- wywróciłem oczami ze znudzonym westchnieniem.

- Powiedz mi, gdzie jest Carter.

Początkowo poczułem ukłucie w żołądek, lecz szybko zamaskowałem jakiekolwiek zwątpienie, czy szok, który mógł pojawić się na mojej twarzy i wybuchnąłem szczerym śmiechem. Zacząłem śmiać się w głos, zastanawiając się w międzyczasie jak wykaraskać się z tego całego syfu.

- Przestań się, kurwa, szczerzyć. - wycedził, chwytając mnie za kołnierz kurtki i posyłając mi rozdrażnione spojrzenie.

- Mam ci powiedzieć gdzie jest Carter?- wydusiłem ostatki śmiechu, zanim
pokręciłem z niedowierzaniem głową. - W grobie, kurwa. A gdzie ty byś chciał, żeby był?- żachnąłem, patrząc na niego jak na debila.

Burned Layout [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now