rozdział 13

92 5 2
                                    

Kiedy już wszyscy się obudzili, Łucja musiała powtórzyć swoją opowieść po raz czwarty. Głucha cisza, jaka zapadka po jej słowach, nie wróżyła niczego dobrego.

- Nic nie widzę. - powiedział Piotr po długiej chwili wpatrywania się w kępę drzew tak, że oczy mu zaszły łzami. - A ty, Zuzanno?

- Nic a nic, z resztą to była oczywiste. - prychnęła lekceważąco Zuzanna. - Bo nie ma tam nic do zobaczenia. Jej się to po prostu śniło. Kładź się i spróbuj znów zasnąć, Łusiu.

- A ja wciąż mam nadzieję. - powiedziała Łucja drżącym głosem. - Że wszyscy pójdziecie ze mną. Bo... Bo ja i tak pójdę, czy będziecie chcieli, czy nie.

- Nie pleć bzdur, Łucjo. - odezwała się Zuzanna. - To przecież jasne, że nie możesz iść sama. Nie pozwól jej, Piotrze. Robi się naprawdę nieznośna.

- Ja z nią pójdę, jeżeli naprawdę MUSI iść. - wtrącił się Edmund. - Pamiętajcie, że już raz miała rację, a my...

- Pamiętam. - powiedział Piotr. - I być może miała rację dziś rano. To pewne, że nie spotkało nas nic dobrego, kiedy uparliśmy się, aby iść z biegiem rzeczki. Ale... O tej godzinie, w nocy... I dlaczego by Aslan miał być dla nas niewidzialny? To do niczego nie pasuje. A co na to wszystko powie KMP?

- Nic nie powiem. - odparł karzeł. - Jeżeli pójdziecie, to, rzecz jasna, pójdę z wami; a jeżeli się podzielicie, zostanę z Wielkim Królem. To mój obowiązek wobec niego i wobec króla Kaspiana. Jeżeli jednak chcecie znać moją prywatną opinię, to jestem tylko prostym karłem, który nie sądzi, byśmy znaleźli właściwą drogę w nocy, jeśli nie możemy jej znaleźć w ciągu dnia. I nigdy nie miałem do czynienia z zaczarowanymi lwami, które potrafią mówić, ale nie mówią, ani z przyjaznymi lwami, które jakiś nam nie pomagają, ani z wyjątkowo wielkimi lwami, których jednak nikt nie może zobaczyć. Z tego, co widzę, wynika, że to wszystko duby smalone i nic więcej!

- Teraz uderza łapami w ziemię, żebyśmy się pospieszyli. - powiedziała Łucja. - Musimy iść. A w każdym razie ja muszę.

- Nie masz prawa zmuszać nas wszystkich do tego w ten sposób! - krzyknęła Zuzanna. - Masz cztery głosy przeciw sobie i jesteś najmłodsza.

- Mój głos jest chyba ważniejszy, nieprawdaż? - odezwała się nagle Ailey, zjawiając się koło nich w postaci człowieka. Głowę miała uniesioną, jej oczy błyszczały, biła od niej powaga. - Chodźcie. Nie mamy zbytnio czasu.

Każdy z nich spojrzał po sobie, aż w końcu ruszyli w drogę tuż za Ailey, która posłała Łucji pocieszający uśmiech. Dziewczynka szła z nią na przedzie, przygryzając wargi i starając się nie wypowiedzieć na głos tego wszystkiego, co w tamtej chwili myślała o Zuzannie. Ale zapomniała o tym natychmiast, gdy tylko utkwiła oczy w Zalaniem. Odwrócił się i zaczął iść powolnym krokiem jakieś pięćdziesiąt metrów przed nimi. Resztą musiała iść tam, gdzie ich prowadziła Łucja i Ailey, ponieważ Lew był dla nich wciąż niewidzialny. Niczego też nie słyszeli, bo gdy kroczył po murawie, jego wielkie, kocie łapy nie wydawały najmniejszego odgłosu.

Poprowadził ich na prawo do tańczących drzew - a nikt nie wiedział, czy tańczą w dalszym ciągu, bo Łucja była wpatrzona w Lwa, a reszta była wpatrzona w Łucję. Przynajmniej większość, bo Piotr swój wzrok miał utkwiony w Ailey. Aż dotarli do krawędzi wąwozu.

Na graty i grobowce! - pomyślał Zuchon. - Mam nadzieję, że to szaleństwo nie skończy się na wspinaczce przy księżycu u na połamanych karkach.

Aslan kroczył przez dłuższy czas tuż przy samej krawędzi przepaści. Potem doszli do miejsca, w którym tuż nad brzegiem urwiska rosło kilka drzew, i nagle zniknął między nimi. Łucja wstrzymała oddech. Wyglądało to, jakby skoczył w przepaść. Była jednak zbyt pochłonięta tym, by nie stracić go z oczu, i dlatego nie zastanawiała się, co robić dalej. Przyspieszyła kroku i wkrótce sama znalazła się wśród drzew wraz z Ailey. Obie spojrzały w dół i dostrzegły wąską i stromą ścieżkę biegnącą zakosami między skałami, aż na dno wąwozu. Aslan odwrócił głowę i spojrzał na nie przyjaźnie. Łucja klasnęła w dłonie i zaczęła ostrożnie schodzić za nim w dół, a zaraz za nią cała reszta. Za plecami obie dziewczyny słyszały okrzyki: "Hej, Łucjo! Ailey! Uważajcie, na miłość boską! Jesteście na skraju przepaści!", a chwilę później głos Edmunda: "Nie, one mają rację. Tam jest ścieżka".

Opowieści z Narnii: Księże Kaspian i królowa Ailey Where stories live. Discover now