Last memory

4 1 0
                                    

Klatki schodowe śmierdzące moczem i stęchlizna były dla mnie czymś codziennym i normalnym. Od czasu kiedy właściciele mieszkań na parterze przyłapali dzieciaki na załatwianiu się pod balkonami, one znalazły alternatywę, jaką było robienie na klatce, najczęściej pod skrzynkami na listy.

Wychowałem się na takich "zasadach" podwórkowych, kiedy to jako dziecko, blok z 5 piętrami uważałem za drapacz chmur. Pomysł podpatrzyły także od nas dzieci mieszkające trochę bliżej centrum, które ubolewały, nad blokami które miały 11 pięter. Zanim dojechały windą na samą górę, narobiły w spodnie, dostając później srogie lanie za czyn, za który praktycznie nie był z ich winy.

Wzięło mnie na wspominki, kiedy akurat przejeżdżałem obok starego miejsca zamieszkania. Ile ja bym dał, żeby znowu życie wyglądało jak wtedy. Za szybko chciałem być dorosły, uważałem, że jestem odpowiedzialny i umiem wziąć na siebie każde przypisane mi zadanie. Stwierdziłem te nieme fakty po tym, jak dostałem swoją pierwszą rybkę, która o dziwo dożyła rekordowe 2 tygodnie.

Odchyliłem głowę do tyłu, starając się przypomnieć wszystko, czego uczyłem się na dzisiejszy sprawdzian. Specjalnie wstałem o 3 nad ranem, aby powtórzyć wszystko od A do Z. Tematów było sporo, a czasu zbyt mało aby uczyć się ponownie na poprawę.

Patrzyłem melancholijnie na wschodzące słonce tuż za horyzontem, malowało ono niebo na fiolet i róż, czułem spokój, ale i też żal. Od jakiegoś czasu ogarniał mnie niepokój w środku, który jedynie skwitowałem zmianą pogody i powrotem do szkoły, ponieważ praktycznie nie miałem na co zwalić moje złe samopoczucie.

W agonii odblokowałem telefon i wybrałem numer, dzwoniąc do Natana, mojego przyjaciela. Po kilku sygnałach odebrał, co było dla mnie zdziwieniem, byłem w wielkim szoku, bo zazwyczaj odbierał dopiero za 5 razem.

-Cześć, wstałeś już?- zapytałem z nadzieją, że tym razem chłopak mnie nie wystawi w szkole.

-Oczywiście, że wstałem, zaraz będę zbierać się do wyjścia. Potrzebujesz czegoś ze sklepu?- spytał zachrypniętym głosem. Odmówiłem, mając ogromną nadzieję, że jednak zabrałem śniadanie, tym razem go nie zapominając.

Natan uwielbiał opuszczać szkołę i gdy obiecał mi wieczorem, że będzie, rano dostawałem niespodziankę w postaci krótkiej wiadomość, że jednak mu się nie chce.

Ja natomiast zdążyłem przyzwyczaić się do wstawania codziennie rano przez 5 dni w tygodniu o 6 nad ranem. Przestał mi nawet przeszkadzać półgodzinny dojazd starym autobusem. Problemem jedynie był czas, a raczej jego brak, 2 godziny ogarniania koryta były jak 5 min. I to przeszkadzało mi najbardziej — mój brak organizacji.

....

-Klient wczoraj siedział do późna, plecy mnie bolą, jeszcze ciotka dzwoniła, że za tydzień przyjedzie- żalił się blondyn, bazgrając coś w zeszycie od matematyki. Ja jedynie potakiwałem, próbując skupić się na lekcji i tym, co mówiła nauczycielka-Ej mogę przyjść do ciebie dzisiaj? Poprawię ci ten odrost na głowie- zaśmiał się cicho, czochrając mi włosy.

Zgodziłem się, obdarzając go jedynie spojrzeniem pełnym wyrzutu za dogryzanie mi od rana. Chwile po tym znów pochłonąłem całą swoją uwagę na notowaniu tego, co prawdopodobne pojawi się za tydzień na sprawdzianie.

Ten dzień zdecydowanie będzie długi i nudny, ale przynajmniej mam obok Natana, który tym razem zmuszony zjawił się na lekcjach. Kiedyś mi jeszcze za to podziękuje. Nieprędko to się stanie, ale trzymałem mocno za niego kciuki.


Witam was moje aniołki! Po prawie dwuletniej przerwie, wracam do żywych z nowym opowiadaniem. Za jakiekolwiek błędy przepraszam, ale po tak długiej nieobecności, trochę zajmie mi rozprostowanie skrzydeł na nowo. Tymczasem ja życzę wam miłego wieczoru, wyczekujcie następnych rozdziałów!

Heroin Overdose Deaths  - 1997Where stories live. Discover now