- Nie obraziła się za to, że przełożyliśmy ostatni termin?- 

- Nie. Obraziłaby się bardziej, gdyby dowiedziała się, że olaliśmy swoje obowiązki.- odparł Park, jedną ręką przytrzymując niższego, a drugą zamykając laptopa, by całość swojej uwagi skupić tylko i wyłącznie na młodszym. Całe szczęście, większość grafiku wypełnił, zanim ten wparował jak pocisk do gabinetu. 

- Co kupić jej na prezent? Kwiaty? Butelkę dobrego wina?- Kim wychodził z założenia, że przychodząc do kogoś po raz pierwszy w gości, należy przynieść ze sobą jakiś podarunek. Wcześniej nie miał czasu niczego zakupić, ale planował zajść do sklepu po drodze. W okolicy było centrum handlowe. 

- Jestem jej synem, więc nic nie musimy jej kupować.- 

- Ty jesteś jej synem, a ja jestem obcym człowiekiem, więc kultura wymaga bym...- 

- Ty też niedługo będziesz.- rzucił, a chłopak się zarumienił i zeskoczył z jego kolan, poprawiając marynarkę. 

- Uhm, zadzwonię do Sana, chyba jest na mieście, a on się zna na drogich trunkach. Ty pijesz tylko te cholerne whisky, zawsze z jednej firmy.- wywrócił oczami, biorąc komórkę. 

- Obawiam, się, że San jest zajęty.- zaprotestował starszy, również poprawiając wymięte ubranie. Jego rodzicielka oburzy się, gdy zobaczy go w pogniecionej koszuli.

- Wooyoungiem? O tej porze?- skrzywił się Hong. 

- Miałem na myśli pierwszy dzień po powrocie z urlopu...- ciemnowłosy zaczął pakować swoje rzeczy do torby, a na ramiona zarzucił czarną ramoneskę. Mieli zajść na lunch, ale obawiał się, że jego matka zamówiła już bufet, jak na wesele i będzie zła, jeśli nie skosztują wszystkiego.

---------------------------------------------------------

Yeosang długo się do tego zabierał. Stanowczo za długo, natomiast musiał wiele kwestii przemyśleć, gdyż nie chciał po jakimś czasie znów skrzywdzić bliskiej sobie osoby. Pierwsza wizyta u terapeuty po powrocie do cyklicznych spotkań, stanowiła dla niego moment wyliczenia wszystkich błędów, jakie popełnił swój sposób myślenia oraz odbierania rzeczywistości. Nadal nie czuł się dobrze w białym gabinecie, w którym zbyt uprzejma kobieta, interesowała się jego przeszłością, teraźniejszością oraz uczuciami związanymi z przyszłością, bardziej niż ktokolwiek w jego życiu. Uważał, iż zbyt uprzejmi ludzie mają zawsze nieczyste zamiary, a akurat jej celem było skasowanie z jego konta stu tysięcy won. Jednak i tak nie miał większych wydatków, więc poświęcił te pieniądze na nadzieję, że stanie się lepszym człowiekiem. Nie tylko dla innych, ale również dla siebie samego. 

Jego pierwszym krokiem w budowaniu życia na nowo, była szczera rozmowa z Wooyoungiem. Nauczył się wiele ze swoich lęków oraz przeszłych traum, zakopywać pod natłokiem pracy, która z tych względów frustrowała go bardziej niż powinna. Łatwiej było dla niego kryć złe emocje w sobie, niż na bieżąco rozpracowywać ich znaczenie i przekształcać je w coś dobrego. Nie umiał zostawić tej przyjaźni, bo była to jego pierwsza relacja, która sprawiła, że poczuł czyjąś troskę. Oboje trafili na siebie w bardzo dobrym momencie, tylko później każdy z nich się zagubił i jeden nie umiał pomóc drugiemu lub zrozumieć cudzych intencji. Pojawiła się złość, pojawił się stres i wszystko to, z czym mierzy się młoda, niedoceniona osoba, która o wszystko musi walczyć sama. Jednym udaje się czerpać z tego radość, ale dla Sanga ta droga wiązała się tylko z nieustanną niepewnością oraz krążeniem na granicy równowagi. Nie potrafił w takim stanie wspierać drugiego człowieka i czuł wściekłość na fakt, że nikt, nawet on sam, siebie nie rozumie. Nienawidził ludzi odnoszących sukcesy, nienawidził ludzi nieszczęśliwych, ani tych radosnych. Do każdego zaczynał czuć niechęć, a później mierzył się ze strachem przed samotnością. Koszmary napędzały siebie nawzajem. Był niespełniony, pełny obaw, wrzucony w rutynę, której nie mógł przerwać. Aż doprowadził się do stanu, w którym musiał coś na to zaradzić, inaczej postradałby zmysły.

Niefart chciał, by przyszedł do nowej knajpy, w której pracował Jung zbyt wcześnie i zamiast szatyna zastał Jongho, który stał za blatem, uśmiechnięty od ucha do ucha, w zielonym fartuszku z logiem lokalu na koszulce. Przywitał Sanga zdezorientowanym wzrokiem, ale odezwał się do niego tak, jak do każdego innego klienta:

- Dzień dobry, w czym mogę służyć? Serdecznie polecam naszą nową promocję na jesienne napoje. Mamy w ofercie karmelowe latte z bitą śmietaną oraz polewą z czekolady, a także Pumpkin Latte, które tylko trochę smakuje jak gnijąca skarpetka twojego starego. Wooyounga nie ma złociutki, przyjdzie za pół godziny. Musisz coś zamówić, bo inaczej będę się na ciebie patrzył, aż nie zapłacisz, albo wyjdziesz.-

- Espresso poproszę.- rzucił, delikatnie skonsternowany. 

- To może od razu ci się zrzygam do filiżanki.- wzruszył ramionami, ale z uśmiechem oraz gracją pobiegł po białe naczynie i nastawił ekspres. 

- Czy ty aby na pewno nie powinieneś być milszy dla klienta?- blondyn się zmieszał, a Jongho rzucił w niego małą torebką cukru, jakby to miało mu w czymś pomóc. 

- Przecież się znamy. Gdyby tu siedziała jakaś przystojna niewiasta, to bym był milszy, ale siedzisz ty i prosisz mnie o najgorszą kawę w menu.- stwierdził, jak gdyby to było absolutnie oczywiste.- A po co ci Wooyoung? Nie przypominam sobie, abyście zaczęli pałać do siebie miłością, więc wątpię żeby chciał cię widzieć w ten piękny, słoneczny dzień.

- A mógłbyś nie dobijać?- 

- A co ja, młotek?- prychnął, jakby rzucił najlepszym żartem na świecie. Sang też się uśmiechnął, choć nie był przekonany, czy przez żart, czy...

- Zrób mi jeszcze te kamelowe latte...- westchnął, a Jongho się rozweselił, szykując kolejny kubek. Dołożył mu więcej bitej śmietany, czując, że ten człowiek potrzebuje od świata trochę słodyczy dla ułożenia rozkołatanych myśli.- Psycholog uważa, że powinienem przeprosić Woo i wytłumaczyć mu, dlaczego tak się zachowywałem. Nawet jeśli mi nie wybaczy, to ona uważa, że pozwoli mi to zostawić pewne rzeczy za sobą. 

- O, bardzo mądra rada. Chociaż ja wolę grać w Zeldę. To też ma działanie terapeutyczne, tylko niestwierdzone naukowo.- uznał, podstawiając Kangowi napoje pod nos i zabierając od niego należną zapłatę wraz z pokaźnym napiwkiem.

- Mogę dać ci namiary, bo wyglądasz, jakby ci się przydała wizyta...- 

- Oho, pierwszy dobry pocisk z twoich ust. Szybko się uczy ta twoja blond, śliczna główka.- 

- Uhm... to nie miał być pocisk. Przecież rozmowa z kimś nie jest czymś wstydliwym. Seonghwa mnie wysłał, bo uważał, że dostaję "pierdolca', a on nie ma upoważnień i jeszcze zrobi mi krzywdę swoimi zaleceniami.- 

- Seonghwa to twój przełożony?-

- I przyjaciel.- 

- Podejrzane, że on tak blisko się trzyma ze wszystkimi podwładnymi. Z tym jednym kudłatym to szczególnie blisko.- 

- W sensie, Hongjoongiem?- chciał się upewnić, bo równie dobrze mogło chodzić o Sana. 

- Tak. Ten Hong zadaje się z Woo i wybiera najsłodsze ciasta z karty. Jak oni zaczną gadać we dwójkę, to potrafią tak trzy godziny bez przerwy.- 

- Dobrze, że Woo ma kogoś takiego...- westchnął.

- Nie bądź zazdrosny. O tobie też czasem gada, ale zwykle po kilku minutach zbiera mu się na płacz, więc przechodzi do kwestii związanych z Sanem. Rozumiesz, że wreszcie są oficjalnie razem? Niby to kilka miesięcy, a się czuję, jakby pół roku udawali debili. Wiesz, że ten banan kupił mu nowe buty ostatnio, bo stwierdził, że on musi mieć najlepsze na swoje treningi tańca. Zastanawiam się, kiedy mnie wreszcie ktoś zasponsoruje...- 

- Wooyoung tańczy?- 

- Miałeś mi zaproponować sponsoring, a nie dalej pytać o Woo, ale tak, tańczy. Nawet ma za kilka dni taki ważny występ na festiwalu. Pójdę, aby narobić mu wstydu i kupić frytki w foodtrucku. Kocham frytki belgijskie z takim żółtym sosem.- Choi odrobinę się rozmarzył, przez co nie zauważył, że chłopak o którym rozprawiali, właśnie wszedł do środka. Brązowowłosy lustrował tę dwójkę. Nie spodziewał się ujrzeć dziś Yeosanga, ale najwyraźniej ten nie chciał dać o sobie zapomnieć. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now