CHAPTER 1

41 5 5
                                    

Był słoneczny dzień w środku czerwca, niemal wszyscy uczniowie świętowali wolność od szkoły. Oprócz, oczywiście, kujonów, którzy gdyby mogli to zamieszkaliby w szkolnej spiżarni i nawet nikt by tego nie zauważył. W czym oni czerpią radość chodząc do tego budynku? Fakt, że to nie ich załatwią na pierwszy semestr?

Wracając do naszej historii. Kraj Japonia, to bardzo piękne miasto, pełne pięknych miejsc, sklepów, budynków oraz atrakcji. Dla większości ludzi, jest to kraj bez wad. Czysty spokój. Ale czy faktycznie wszędzie jest tak spokojnie....?

Miasto: WAKAYAMA, Region: KINKI, Godzina: 10³⁰ Rok: 2017

— Wracaj tu, ty gówniarzu!— krzyknął wkurzony mężczyzna, a jego głos rozprzestrzenił się po całej alejce w której pojawił się drobny chaos, spowodowany przez nagłą kradzież pieniędzy. Ludzie patrzyli na tą scenę z zaskoczeniem i zaciekawieniem, ich spojrzenie było bardzo oceniające i czasami niezręczne. Ale kto by się tym przejmował?

Tymczasem chłopak o imieniu Satoshi Sato, chodził niemalże spacerkiem po betonie, powoli oddalając się od sklepu w którym ukradł kasę. Zupełnie jakby to nie on był sprawcą tego zamieszania. Ale każdy już wie, że jak zobaczą chociażby kawałek twarzy tego dzieciaka, to oznacza, że zaraz stanie się coś chaotycznego.
— Powiedziałem... wracaj!— właściciel sklepu zaczął gonić nastolatka z widocznym grymasem na twarzy. Co spowodowało, że niektórzy z przechodniów, zaczęli się zastanawiać czy przypadkiem nie będą musieli wezwać policji, także i po niego. Mężczyzna ten nie był na tyle stary aby stać cicho i mieć gdzieś to, że ktoś właśnie okradł jego rodzinny sklep. Szczególnie, kiedy tym kimś jest, jak on to mówi: "gówniarz", który nic nie wie o życiu i tylko z niego bierze, nic nie dając w zamian.
— Tylko się nie połam, dziadku!— Powiedział z pogardą w głosie, totalnie nie przejmując się swoimi słowami jak i innych. Ale jego słowa nie zostały zignorowane, ponieważ mężczyzna zwany Fruo, rzucił w niego kieliszkiem od wina. Który leżał niedaleko baru do którego chodzi we swoje wolne dni od pracy.

Satoshi bez problemu ominął ten obiekt i uniósł jedną brew, mając bardzo arogancki wyraz twarzy. Wtedy zauważył obok niego beczkę z wodą, nie zapominając o tym że Fruo jest już dokładnie z pięć metrów przed nim, i biegnie w jego stronę. 17-latek kopnął plastikową beczkę nogą, co spowodowało że upadła na ziemię na bok, a następnie popchnął ją agresywnie w stronę mężczyzny. Który dostał ją niespodziewanie pod nogami. Facet upadł z głośnym hukiem, a ludzie wokół wydali zaskoczony dźwięk. Ale zanim Satoshi zdążył coś powiedzieć, usłyszał syrenę policji.
— .....o żesz w mordę.— skomentował w myślach, patrząc wmurowany w stronę radiowozu.
— Stój i się nie rusz....— policjantowi przerwał sprawca, który właśnie zaczął uciekać z szybkością światła w kierunku, który brzmi: "Jak najdalej"

Krótko po tym, rozpoczął się pościg za młodym chłopakiem, który chyba nadal świetnie się bawił drażniąc ludzi. Miał prostą drogę, która prowadziła idealnie do metra w którym mógł się schować albo poprostu uciec do innego miasta. Ale on wolał skakać po krzesłach, stołach, autoach a nawet i odbijać się nogą od pleców przechodniów. Satoshi przez to, że podczas adrenaliny ma nie kończącą się staminę, udało mu się trochę zgubić policjantów.
— Uff! Co za sytuacja, normalnie aż mi stopy płoną.— Powiedział Satoshi sam do siebie pod wpływem emocji. Które pokazuje raz na ruski rok, robiąc dzikie gesty rękoma i patrząc do przodu z szałem w oczach. Aż wystraszył go krzyk: "STAĆ!!"

Chłopak poraz kolejny zaczął biec, dobiegł aż do mostu, który dzielił morze od lądu. Ale jako iż Satoshi był zajęty uciekaniem i patrzeniem się w tył za siebie, nie zauważył gdzie dokładnie jest i potknął się o część mostu. Powodując, że upadł prosto w stronę wody.... lecz nie wpadł do niej, ponieważ jego ciało zatrzymało się niespodziewanie w powietrzu.

Delinquent who sees ghosts [Not Romance Book] [Tokyo Revengers X Male Oc]Where stories live. Discover now