– Nie.
– Może któreś nocy, to zmienisz.
– Gwiazdy powstają z wodoru, a nie ludzkich dusz. Przykro mi, ale twój tata wcisnął ci kit.
– Nieprawda.
– Zatem sam był idiotą, skoro w to wierzył.
Jego uwaga rani, ale nie mam zamiaru dawać mu tej satysfakcji. Nie zobaczy moich łez.
– A może to ty nim jesteś? – Wbijam spojrzenie w zdartą skórę na jego knykciach. Czy to są ślady po walce? Wyobrażam sobie jak te same dłonie zaciskają się na czyjeś szyi. Jak skutecznie odcinają dopływ tlenu i miażdżą gardło. Czy właśnie to wydarzyło się wczoraj nad jeziorem? Thoren powoli odsuwa się od blatu. Jego szare oczy przyszpilają mnie do ściany. Intensywne, pełne złości spojrzenia mrozi mi krew w żyłach.
– Powiedz to jeszcze raz, a nie będę miał dla ciebie litości. – Cedzi przez zęby.
– Nie masz prawa oceniać mojego taty. – Syczę mimo strachu. Zadzieram wojowniczo podbródek, gdy unosi rękę i łapie mnie za gardło. Zupełnie tak jak w moich ponurych wyobrażeniach. Długie, szczupłe palce pianisty zaciskają się na mojej krtani.
– Rybko – Jego szept osiada na moich rozchylonych ustach. – W dorosłym świecie prawa nie mają racji bytu. Im szybciej to pojmiesz, tym lepiej dla ciebie.
– Nie nazywaj mnie w ten sposób.
Gardłowy, drapieżny śmiech, który wydostaje się z jego wnętrza nie ma w sobie nic z wesołości.
– Wciąż sądzisz, że jesteś w pozycji do żądań. – Palce puszczają moją krtań i wędrują w kierunku żuchwy. – Jakie to zajebiście naiwne. – Nie chcę na niego patrzeć, więc spuszczam wzrok na zasięg podłogi lecz szybko chwyta mnie za brodę i zmusza, bym utrzymała z nim kontakt wzrokowy.
– Po co tutaj jestem? – Pytam wyzywająco. – Co chcesz ze mną zrobić?
– Jesteś tu by zapewniać mi rozrywkę i zrobię z tobą, cokolwiek, kurwa będę chciał. Zatem proponuję, żebyś przestała się rzucać i wykonywała moje polecenia. Pierwsze z nich dotyczy leków. Zażyj je.
– Pierwsze? To jakie jest drugie polecenie? Mam się przed tobą rozebrać? – Złoszczę się, a gdy na jego twarzy pojawia się ironiczny uśmiech, mam ochotę wydrapać mu oczy.
– To kuszące, zwarzywszy na to, że już kilka razy widziałem twoje ciało, ale zdołam się powstrzymać, wiedząc, że używano cię jak wora na spermę. – Zdaje mi kolejny cios, a kolana uginają się bezwiednie. Doskonale wiedział gdzie zaboli. Podły, bezlitosny człowiek.
– Nie jestem dziwką.
– Nie jesteś. – Muska mnie po policzku. – Co nie zmienia faktu, że ich fiuty pozostawiły na tobie skazę. – Pochyla się nad uchem, a żar jego oddechu wypala dziurę na mojej skórze. – Kiedyś ją z ciebie zdejmę i uleczę twoje ciało, ale teraz, moja mała rybko, powodujesz we mnie jedynie obrzydzenie.
Czuję przeszywający ból, a spod powiek tryskają łzy. Thoren spogląda na mnie w milczeniu, a jego dłoń nie przestaje czule gładzić mojego policzka. Jestem przerażona jego zachowaniem, słowami i tym, że wciąż znajdujemy się tak blisko siebie. Szybko przypominam sobie zimny las. Niemalże słyszę trzask łamanych gałęzi i chrzęst śniegu pod jego butami, gdy szedł mi z pomocą. Wówczas wydawał mi się bohaterem. Wybawcą, z którym nigdy nie spotka mnie nic złego. Och, jaka byłam głupia!
– Cii – Zadziwia mnie ten delikatny szept. – Nie trać czasu na łzy. Weź leki, a potem pojedziemy do miasta. Potrzebujesz ubrań.
– Chcę wrócić do domu. – Skomlę. – Proszę, pozwól mi wrócić.
YOU ARE READING
Till the Last Breath / ZOSTANIE WYDANE 2025 /
RandomW powieści występują brutalne sceny przemocy seksualnej, przemocy fizycznej oraz plastyczne opisy morderstw. Jeśli nie lubisz mocnych książek, to proszę, nie czytaj. Lucille Mccarthy to dziewiętnastoletnia dziewczyna zamieszkująca niewielkie miaste...
Rozdział jedenasty
Start from the beginning