Skromny Pan mórz i oceanów

90 14 0
                                    

-- Możesz odpocząć jeśli chcesz. -- powiedział pirat wstając i podchodząc do dużego okna, które znajdowało się za biurkiem. Sięgnął do kieszeni z której wyciągnął kubańskie cygaro, odpalił je zapalniczką i zaczął palić je delikatnie. Z zasady, jego smak powinien wybrzmiewać w ustach, a nie w płucach. Tak zawsze tłumaczył mu ojciec. Dym wciągamy krótkimi, płytkimi pociągnięciami. W przypadku cygar kubańskich nie należy zaciągać się dymem, tak jak w przypadku papierosów. -- Pościel sobie -- rzucił od niechcenia koc i poduszkę na dywan pod jego łóżkiem. 

-- Mam spać na ziemi? -- spojrzał na pirata zdziwiony i ukucnął przy grubym materiale leżącym na ziemi. Bał się że go przewieje lub złapie jakąś chorobę. Był przyzwyczajony do snu pod ciepłą pierzyną z gęsich piór oraz w satynowych poszewkach.  -- Jak jakiś pies?!

--  Lepiej nie unoś na mnie głosu i tak będziesz spał na ziemi. Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz książę. Myślałeś że dostaniesz łóżko, pokoik i do tego własną bibliotekę? Może jeszcze łazienkę z bidecikiem? Naprawdę jesteś żałosny piesku. -- zaśmiał mu się w twarz wydmuchując dym prosto na niego powodując kaszel u chłopaka. 

Regulus odsunął się szybko od niego nic nie mówiąc i ze spuszczoną głową rozłożył koc jak najdalej łóżka Jamesa. Nie chciał spać blisko niego po tym bardziej, że nie wiedział czego może się po nim spodziewać. Już i tak pirat wiele razy obraził go lub upokorzył tego dnia. Usiadł na niewygodnym posłaniu i spojrzał na pogrążonego w zadumie Jamesa. Stał wpatrzony w horyzont widoczny za oknem, palił swoje śmierdzące cygaro. Mógł dostrzec na jego dłoniach wiele sygnetów. Były w różnych kolorach i stylach ale pasowały do postaci Jamesa. Na jego rękach widoczne były też żyły i mięśnie na przegubach rąk. Regulus zamyślił się patrząc na Jamesa. Odwrzasną się dopiero gdy ten zaczął do niego mówić.

-- Rozumiem, że nie codziennie jest się w towarzystwie pirata, ale możesz przestać wywiercać mi dziurę w głowie? -- usiadł przy swoim biurku sięgając po dziennik i zaczął opisywać w nim dzisiejszy dzień. 

Na tą uwagę Regulus spuścił głowę i zaczął skubać palcami koc z dość dobrego materiału. Podejrzewał, że pirat ukradł go jakiejś dostojnej rodzinie, przynajmniej będzie miał ciepło. -- Nie zamierzasz pójść spać? -- zapytał ciekawsko lecz cicho. 

-- Zamierzam, ale chwilowo jestem zajęty. A co? Planujesz zabić mnie we śnie? -- powiedział zerkając na chłopaka. 

-- Słyszałem, że zabijasz bez mrugnięcia okiem albo, że torturujesz i zabijasz ludzi dla zabawy. Zawsze dostajesz to czego pragniesz. Tak przynajmniej mówiły służące, które również rozwodziły się nad twoim wyglądem. Ludzie wspominali też o bestialskim traktowaniu porwanych młodych dziewczyn i chłopaków. Mówili, że na początku wykorzystujesz do własnych celów i podporządkowujesz ich sobie tak, by wykonywali każdy twój rozkaz bez najmniejszego sprzeciwu. Na końcu zabijasz ich poprzez wrzucenie do morza, gdy ci się znudzą.--opowiadał Regulus dokładnie patrząc na zmieniające się rysy twarzy pirata. Z cichą nadzieją szukał zaprzeczenia na ostatnie zdanie. --Nie wiem czy udałoby mi się nawet spróbować podnieść jakąkolwiek broń w twojej obecności. Z opowieści służek wynikało też, że śpisz z nożem pod poduszką, a jeśli to prawda to mój plan na uduszenie cię we snie poduszką legł w gruzach. -- powiedział z lekko wrednym uśmiecham.

-- Zabijam tych którzy na to zasługują, albo robię to szybko i bezboleśnie albo powolnie i długo. Zależy jak bardzo zaszli mi za skórę. Nigdy nie porwałem młodej dziewczyny, są niewykształcone a na moim statku nie ma miejsca dla rozwydrzonych i rozpieszczonych przez tatusia księżniczek poddają się tak szybko to nudne. Lepiej porwać chłopca pięknie patrzy się na ta dumę w oczach i to jak się stawia tylko by nie zawieźć tego czego uczył go tata... uwielbiam to, a potem traci nadzieje... powoli rozumie gdzie jest jego miejsce i staje się potulny jak baranek będąc na kolanach na każde moje skinienie -- zaśmiał się pisząc w dzienniku to co stało się przez cały dzien. Cale 2 strony chciał poświecić na wygląd księcia. Przy rozmowie nie zaprzeczył, że kończyli w morzu, ani nie powiedział też, że porywał już wcześniej młode osoby. -- Śpię z bronią, wiec lepiej uważaj i zachowaj plan na moment w którym już ci zaufam. Wtedy zabijesz mnie łatwo ale nie zrobisz tego, bo będziesz mi oddany...

Regulus dokładnie słuchał co James mówił i zaczynał się niepokoić. Nie dostał żadnej odpowiedzi na to, że jak mu się znudzi to wrzuci go do morza. Bardziej zaniepokoił go jednak fakt, że James chce go sobie podporządkować. Chce by był na każde jego skinienie, co nie wiążę się z optymistyczną przyszłością. W pałacu był uczony, że to on dyktuje warunki. Nawet jeśli starał się nie wykorzystywać swoich przywilejów kosztem innych. Zdążył zauważyć, że na statku hierarchia była jeszcze bardziej ważniejsza niż w pałacu. Wiedział, że nie jest nikim ważnym, a każde jego nawet te najmniejsze przewinienie skończy się karą w postaci okaleczeń albo śmierci. Jednak nie chciał pokazać piratowi, że nie będzie mieć swojego zdania. -- Skąd wiesz, że będę oddany? Zawsze można zgrywać pozory na przykład zaufania. A ty o graniu na emocjach powinieneś wiedzieć najlepiej jako pirat.

Ten spojrzał na niego unosząc brwi -- Bo każdy jest... wystarczy groźba, podniesiony glos i przemoc potem dostaje to czego chce, oddania i posłuszeństwa. W twoim przypadku tez tak będzie. Nie ważne jak bardzo będziesz starał się mi zaprzeczać jak długo będziesz walczył, w końcu zrozumiesz kim teraz jesteś i gdzie jest twoje miejsce skarbeńku. A wtedy zrobisz wszystko dla miski ryżu i przetrwania. -- sięgnął po kompas i przyjrzał mu się by zapisać z lekkim trudem na jakich współrzędnych się znajdują. -- Będę widział gdy będziesz udawał, będę wiedział gdy będziesz grał na moich emocjach... wiem to wszystko Regulusie. Jestem dobrym obserwatorem.

-- Oh jaki skromny pan mórz i oceanów.-- Powiedział Regulus, który nie zamierzał ulec piratowi. Mimo tego, że był trzymany pod kloszem przez rodziców, znał swoja wartość. Popatrzył się przy odpowiedzi na widok za oknem. Zaczynało powili się przejaśniać, więc zaraz powinni dopłynąć do wyspy na której leży grobowiec. Książe miał nadzieje, że tam zajadą diadem, bo wiedział że konsekwencje będą dla niego nieciekawe. Z jednej strony nie chciał podporządkować się korsarzowi, ale nie chciał też zostać wrzucony do morza przez to, że od zawsze był źle uczony o położeniu diademu.

James wywrócił jedynie oczami na komentarz chłopaka i stanął przed wielkim oknem. Jego kąciki ust uniosły się ku górze widząc jak powolnie znika księżyc, a w jego miejsce po drogiej stronie na pewno pojawia się piękne słonce, które będzie sprawiać problemy jego pracującej załodze. Podszedł do gabloty z bronią i wyciągał z niej kolejno swoje ulubione atrybuty i przymocowywał je do paska. -- Cieszę się, że książę się wyspał ale pora wstawać. Wyspa na horyzoncie... -- uśmiechnął się tajemniczo puszczając mu oczko.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 20 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Treasure is not just gold and jewels//JegulusWhere stories live. Discover now