Ulewa.

4 0 2
                                    

Ulewa

        Szła, choć prawdopodobnie powinna biec. Przemierzała kolejne to drzewa o liściach barwy bliskiej do bagiennej. Przechodziła obok, wymijając je na oślep, zupełnie jakby ktoś ją gonił. Podczas kiedy twarz jej wciąż zalana całkiem to świeżymi łzami, choć zupełnie nie czuła smutku. Uciekała dalej.

        Po jakimś czasie mimowolnie zwolniła kroku, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Księżyc patrzył wprost na nią, z góry, niemalże mając ją na oku. Wiatr wiał pośród drzew cicho przesuwając ich gałązkami i liśćmi. Rozwiewał je przy tym jak gdyby otwierając wśród nich drogę w las specjalnie dla Reginy. Westchnęłą, bowiem nie chciała jeszcze bardziej oddalać się od wioski. Taka odległość powinna raczej wystarczyć. Przysiadła zatem na głazie i opuściła ręce. Blade palce dotykały otulonej kamieniami ziemi. Mrok dokoła począł zajmować coraz większy areał na niebieskim sklepieniu, lecz ona nie przywiązywała do tego zbytniej uwagi. Co prawda była zmęczona ciągłym biegiem przez rozłąki i bluszcze, krzykami słyszanymi wciąż zza jej pleców przez niemalże całą pokonaną długość. Wyczerpana potykaniem się, obijaniem swojej posiniaczonej, wrażliwej skóry. Nawet nie starała się zauważyć, ile nowych ran dorobiła sobie na delikatnym obliczu. Teraz chciała odpocząć, lecz wiedziała, że nie może.
Koło niej było jezioro, płytkie, za to o dużej średnicy. Znała to jezioro, wiele razy przychodziła tu wraz z innymi obywatelami wioski, łowić ryby i dokarmiać tutejsze ptactwo. Bawiła się wraz z resztą niewiast w plecenie sznura oraz topielca. Regina często grała główną rolę w tej ostatniej zabawie. Zalew ten jednak nie miał imienia. Powód był nieznany, ale istniało wiele teorii. Wielokrotnie słyszane było gadanie, że jezioro, jak i cały las jest przeklęte. Zawsze spokojne, brak niedoskonałości, powierzchnia niczym lustro. Nie licząc dni „zabaw", kiedy to odprężenie było nieco zakłócane. Chmury, zazwyczaj kłębiaste lub warstwowe, można było oglądać równie dobrze bezpośrednio jak i przez wodne odbicie. Jednakże chmur przeważnie nie było widać spod otaczających gąszczy, w tym właśnie miejscu widocznym dla Reginy, nad jeziorem gałęzie odstępowały, ujawniając księżyc, który także odbijał się w gładkiej powierzchni wody. Na ogół las był cichuteńki, a chwilowo Regina zwracała na to nadmierną uwagę, nasłuchując chociażby myszy czy ćmy, ponieważ była noc. Niepokoiła ją jednak ta cisza, nie wiedziała czy nawet nie bardziej od hałasu. Co prawda ciągłe szmery miały w sobie pewien urok, do tej pory Regina nie zdawała sobie sprawy jaki. Było w tym bezgłosie coś odstającego od normy, pomijając fakt, iż prawdopodobnie wydaje jej się tak, ponieważ jest przewrażliwiona. Martwota. Piski gryzoni przemykających wśród runa leśnego. W pewnym momencie myślała, że słyszy nawet kroczenie owadów, cichutkie stukoty o drewno.
Wzdrygnęła się. Kropla deszczu spadła jej na czoło jedynie wzmagając uczucie dreszczy przechodzących przez całe ciało. Wcale jej to nie pomogło, a tak właściwie poczuła się przez to jeszcze bardziej nieswojo. Żołądek jakby się zacisnął. Spojrzała do góry, przyglądając się leniwie przemijającym chmurom. Martwota. Kolejna kropla zsunęła się z liści wierzby rozpościerających się tuż nad głową Reginy, trafiając w sam środek czoła. Jej klonowo brązowe włosy były zlepione, przyczepiały się do ciała jak pijawki. Pijawki...
        Szmer i śmiech. Okręciła się szybko by ujrzeć światło świecy dobiegające zza drzew, gdzieś daleko od niej, jednak i tak bliżej niż by chciała. Gorączkowo rozejrzała się dookoła; woda, liście, mgła- nic co mogłoby jej pomóc w ucieczce. Wzrok dziewczyny padł na gęstą toń wprost przed nią. Chuderlawe ciało usiłowało podnieść się z ziemi, nogi pobłądziły po żwirze z cichym, jakby peryferycznym szmerem rozchodzącym się naokoło. Pieczołowicie usiłowała wstać, dobiec do wody, jednakże poczuła jakby jej kręgosłup zupełnie się załamał. Osunęła się z powrotem na glebę, deszcz stukał o jej suche ciało. Dźwięki nie dawały spokoju. Śmiechy, chichy wędrowały raz w jedną stronę, później w drugą. Sprawiały wrażenie bawiących się w lasie, zwiedzając kolejne to zakątki gąszczy, raz chichocząc, raz bawiąc się w deszczu, grając w chowanego... Jednak nie wydawałoby się jakby śmiechy te wyrażały radość. Regina podniosła się z zimnej ziemi, podtrzymując się pobliskiej wierzby. Jej ciało drżało. Kurczowo spojrzała za siebie, w stronę dobiegających rozmów. Cóż to - nic? Jakto?
Nadal słyszała szmery i jakby szepty, jednak zaczęły one cichnąć. Może były to jedynie podmuchy wiatru. Może jej zmarznięte i przemoczone uszy podpowiadały jej mamidła, zwykłe mamidła. Westchnęła. Podeszła do wody i zamknęła swoje kompletnie wyczerpane ślepia, jej wargi wykrzywiły się w goryczy. Suche, spragnione nie dostarczanej przez długi czas wody, dłonie zanurzyły się w toni. Regina aż się wzdrygnęła, płuca zostały odciążone. Zachwycona uczuciem dziewczyna przyczołgała się bliżej jeziora i odetchnęła głęboko. Łagodne i leniwe strużki deszczowej wody otulały jej ramiona. Czuła się zupełnie jak gdyby jej ciało zostało wzięte w niebiosa, jakby się rozpływała lub latała.
- Deszcz...- Regina wymamrotała trzęsącymi się wargami.
         Nieświadomie położyła się na ziemi. Jej oblicze dalej wtapiało się w jezioro, towarzyszyły mu strużki wody, lecące z góry prawie w takim samym tempie. Wycieńczenie powoli się łagodziło. Krople deszczu uderzały w powierzchnię ziemi i wody, rozpryskując się, rozlewając, a także stopniowo cichnąc. Regina także cichła, jej ciało coraz bardziej zatapiało się w zalewie. Nogi, ręce, znikały powoli pod kroplami deszczu oraz  strugami burych wód jeziora, a oczy dziewka wciąż miała zamknięte. Sklejone i skołtunione włosy spoczęły na jej bladych ramionach, obciążone wargi wykrzywiły się w uśmiechu. Wzięła kilka płytkich oddechów i zniknęła pod taflą gęstej wody. Wielokrotnie podpalana skóra się rozprężyła, powiększone pory i wory pod oczami zdawały się zanikać. Oddech cichł.
    Ulewa dudniła nieustannie, jednakże ponad nią. Dech odprężył się zupełnie jakby ktoś rozwiązał splątane sznurki. Chuderlawa postać powoli zanurzana głębiej i głębiej z każdym nadchodzącym powiewem wiatru. Rozpłynęła się kompletnie. Nastała cisza nad jeziorem. Ulewa ustała wraz z ostatnim oddechem Reginy dochodzącym spod burej tafli.

Ulewa - Nigdy nie przestawaj gonić, nigdy nie przestawaj uciekać.Where stories live. Discover now