Rozdział 11: Wilk we wnykach

Start from the beginning
                                    

Wriothesley rozejrzał się za Neuvillette'em, nie było go przy biurku. Podszedł do uchylonych drzwi tarasu i oparł się o nie ramieniem. Najwyższy sędzia Fontaine stał w deszczu, wpatrzony szeroko otwartymi oczami w zachmurzone niebo. Nie zorientował się jeszcze, że miał gościa.

– Chcesz zalać całe Fontaine w swoim żalu? – zapytał Wriothesley, splatając na piersi ręce.

Neuvillette drgnął i przechylił w jego stronę głowę. Wriothesley spojrzał w bajkowe ślepia na tle burzowego nieba i wbrew rozsądkowi, poczuł nagle zachwyt. Gdyby jakiś artysta uchwycił tę chwilę w swojej rzeźbie albo obrazie, co wrażliwsi ludzie zapewne przez stulecia patrzyliby w smutne oblicze Wodnego Smoka i płakali razem z nim. Najprawdopodobniej sam kupiłby sobie kopię, by codziennie na niego patrzeć i pytać samego siebie: "Czy to przeze mnie?".

– Miałeś przyjść w południe, a jest przed dziewiątą – szepnął zaskoczony Neuvillette.

– Po twoim wyjściu przeczytałem wiadomość od Lady Furiny. Ponoć to groźba czasowa i mamy już tylko sześć dni na rozwiązanie tej sprawy. Nie chciałem tracić więcej czasu. Mogę zobaczyć list, który dostała?

– Oczywiście.

Wriothesley nie ruszył się ze swojego miejsca, wciąż patrzył na taras i ulewę, wsparty ramieniem na ramie drzwi. Gdzieś tam, głęboko pod wodą, uginał się pod żalem sędziego dach Meropide. Musiał temu zapobiec, tylko jak? Poczuł nagle zapach polnych kwiatów, gdy Neuvillette minął go w progu. Tak pachniały jego włosy. Zacisnął mocno pięści, gdy na moment zabrakło mu tchu.

Sędzia podszedł do swojego biurka. Choć stał w deszczu, ani jego płaszcz, ani włosy, nie były mokre.

– Możesz to zatrzymać? – zapytał Wriothesley, wskazując brodą na niebo. – Jesteś aż tak smutny, że mnie widzisz?

– To w ogóle nie chodzi o ciebie – odpowiedział pewnie sędzia.

– Wiesz, że całkiem dobrze radzę sobie, jeśli chodzi o statystykę? Od czwartego marca ilość opadów w Fontain wzrosła z pięciu na rok do jakichś stu pięciu. To daje średnio dwa dni deszczu na tydzień, a w ostatnich dwóch tygodniach przechodzisz samego siebie, bo pada niemal codziennie. Trudno nie skorelować tego z "wypadkiem" i twoją kontrolą w Meropide.

– Przypominam, że przyszedłeś tu zająć się sprawą Lady Furiny, nie moją.

– Racja. Mimo wszystko smutno się na te kałuże patrzy.

– Jest ci mnie żal? – zapytał zdumiony Neuvillette.

– Nie przesadzajmy z tą czułością, ale tak, głupio wyszło, że nakryłeś mnie z tym chłopakiem, zwłaszcza, że to był tylko mój chwilowy kaprys. To musiało być dla ciebie dość krępujące i rozumiem, że możesz czuć się teraz skonfundowany. Sam jestem, a nie zaliczam się do ludzi wrażliwych.

Chwilowy kaprys? – pomyślał Neuvillette. – Więc Louis nie jest dla ciebie nikim ważnym, to chcesz mi powiedzieć? Ale jak mam w to uwierzyć, skoro widziałem jak się spoufalacie?

Wbił wzrok w jakiś punkt na dywanie. Za oknem powiał silniejszy wiatr i deszcz się wzmógł. Nie sądził, że Wriothesley podejmie z nim rozmowę na ten temat. Był gotowy na udawanie, że nic się nie stało. Oczekiwał godzin ciszy w swoim gabinecie, a nie takich słów. Nie wiedział co odpowiedzieć.

– O, bardziej pada, a przecież "to w ogóle nie o mnie chodzi" – mruknął Wriothesley i spojrzał na milczącego sędziego. – Jak to teraz wyjaśnisz?

– Że twoja osoba skłania mnie jedynie ku pewnym przemyśleniom, które są w stanie mnie zasmucić.

– Aha, czyli... Czujesz się samotny?

TopielWhere stories live. Discover now