Rozdział 5

15 3 5
                                    

"Jest mi bardzo, bardzo przykro, panie Potter" – powiedziała delikatnie profesor McGonagall. "Mimo, że bardzo chciałbym, to nie mogę pozwolić ci dołączyć do przyjaciół w Hogsmeade bez podpisanej zgody. Nie, proszę, nie kłóć się ze mną; moja decyzja jest ostateczna."

No cóż. Harry tak naprawdę nie liczył na to, że Mcgonagall się zgodzi, ale i tak był rozczarowany. Odwrócił się szybko, żeby nie zobaczyła jak smutno mu się zrobiło.

Jej głos przywołał go jednak z powrotem. "Panie Potter? Rozumiem, że musi być ci trudno siedzieć cały dzień tutaj, w zamku, mając do towarzystwa jedynie duchy i portrety, ale śmiem twierdzić, że dasz radę znaleźć jakiś sposób na produktywne spędzenie czasu." Posłała mu szybki uśmiech, po czym poszła dalej, aby nadzorować tłumy uczniów przygotowujących się na wycieczkę do magicznej wioski.

Duchy i portrety...

Harry poczuł dreszcz podniecenia, machając do odchodzących przyjaciół. Tak, to był idealny moment, by dowiedzieć się, co pamiętają duchy i portrety. Być może wcale nie będzie żałować, że ominęła go wizyta w Hogsmeade. Może tu, w Hogwarcie, w towarzystwie duchów, było więcej do odkrycia.

Gdy tylko wszyscy zniknęli z pola widzenia, ruszył z powrotem do wnętrza zamku i zaczął przemierzać starożytne korytarze w poszukiwaniu duchów. Pierwszym, którego znalazł, był Gruby Mnich, pulchny, lśniący mężczyzna unoszący się w pobliżu wejścia do pokoju wspólnego Hufflepuff'u.

Zakonnik grzecznie odsunął się na bok, aby pozwolić mu wejść, ale Harry zatrzymał się przy nim i powiedział: "Przepraszam, czy mógłbym z tobą chwilę porozmawiać?"

"Ze mną?" Na niewyraźnych rysach Mnicha można było dostrzec wyraz zdziwienia. "Chcesz ze mną rozmawiać?"

Harry skinął głową. "Tak, proszę, jeśli nie masz nic przeciwko."

"Och, oczywiście, że nie mam nic przeciwko, moje drogie dziecko! Chętnie chwilę pogawędzę, po prostu zaskoczyłeś mnie. Niewielu ludzi przystaje aby porozmawiać z duchem." Harry dostrzegł zarys ulotnego uśmiechu na jego szarobiałej twarzy. Jaki był nieistotny, jak sen... Albo jak jego własne, krótkie wspomnienie o Sally-Anne...

"Czy mógłbyś mi powiedzieć, czym tak właściwie są duchy?"

"Hm." Mnich zamyślił się. "Jestem ciekaw... czemu interesuje cię ten temat?"

"Więc- Ja... tak po prostu. Czym jest duch? Czy nadal jest osobą?"

Zakonnik pokręcił głową. "Nie, nie do końca. Duch jest wspomnieniem, trwałym wspomnieniem. Nadal przemierzam te korytarze, ale jest tak dlatego, że moja dusza odeszła, a moje serce nie. Moje wspomnienia przywiązały mnie do tego miejsca i będą to robić już zawsze."

Harry wpatrywał się w widmową postać Grubego Mnicha. "Ale jesteś mnichem, prawda? Człowiekiem religijnym? Dlaczego chcesz tu zostać, a nie odejść w zaświaty?"

Duch westchnął cicho. "Byłem człowiekiem religii, to prawda, ale nadal też byłem mężczyzną. Kiedy uczęszczałem tu jako student, wiele wieków temu, zakochałem się w dziewczynie, która przemierzała  te same korytarze, które teraz nawiedzam. Dawno temu, zanim zbudowano Beauxbatons, do Hogwartu przyjeżdżały młode francuskie czarownice i czarodzieje, aby uczyć się magii. A wśród tych francuskich uczniów była dziewczyna o imieniu Perenelle. Była najbardziej urzekającą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem. Czasami wciąż wyobrażam sobie, jak odkrywa zamek; jej rude włosy lśnią w świetle pochodni. Ale ona kochała innego, francuskiego chłopca, który nazywał się Nicolas Flamel.

"Och. Zakochałeś się w Perenelle Flamel?"

"Tak, i nadal ją kocham..." szepnął Mnich. "W dniu, w którym poślubiła Nicolasa wstąpiłem do Zakonu. W religii odnalazłem pocieszenie i resztę swych dni spędziłem na modlitwie, i pomocy ubogim.
Nie mogłem jednak zapomnieć o Perenelle, a po śmierci, znalazłem się tu, w miejscu, gdzie ta miłość zapłonęła. Wciąż pamiętam jej świetliste, zielone oczy i to wspomnienie, Boże, pomóż mi, jest dla mnie jeszcze słodsze niż obietnica wieczności."

Sprawa zaginionej Sally-Anne PerksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz