– Zróbmy przerwę...

– To ja zawsze o nie proszę, fresa. Nie ty – zaśmiał się.

– Zamieniliśmy się rolami, nie pamiętasz? – odbiłam piłeczkę, a później spoważniałam, mówiąc całkowicie szczerze: – Conn, proszę cię. Wstyd mi. Czuję się tak głupia. Muszę...

– Nie jesteś głupia, fresa – powiedział od razu, przybliżając się do mnie.

– Jasne. Dlatego nie potrafię odpowiedzieć ci na głupie pytanie. Ty mówisz biegle po hiszpańsku, a ja ci dukam jak... Naprawdę mi wstyd.

– Ty tak poważnie? Jesteś najlepsza w SODS prawie ze wszystkiego. Przecież to normalne, że z czegoś możesz być nieco gorsza. Poza tym fresa... – podniósł kciukiem mój podbródek, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. – Naprawdę podoba mi się to, że mogę cię czegoś nauczyć. W końcu ja, a nie ty – zaśmiał się, na co sama się uśmiechnęłam.

– A co z korepetycjami z życia? – podłapałam temat, rozluźniając atmosferę.

– Możemy zacząć nawet teraz.

– Tak? – Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale uciszył mnie pocałunkiem.

Zaśmiałam się, szybko go oddając. Okazało się, że uwielbiałam całować Connora Danielsa. Kto by przypuszczał? Na pewno nie ja. To było jedno z największych zaskoczeń, jakie przeżyłam w całym moim życiu.

Całował leniwie, powoli. Nie spieszyliśmy się, próbując wykorzystać jak najlepiej się dało każdą sekundę. Uwielbiałam to, te emocje, które mi przy tym towarzyszyły. Jego ciepło, przyjemny ucisk w podbrzuszu i to, że był obok.

Jednak ciągle za daleko. Przyciągnęłam go od razu do siebie, zakładając jedną rękę na szyje, a drugą kreśląc ślady na jego torsie. Towarzyszył mi przy tym dźwięk jego mruknięć.

Uśmiechnęłam się, ponieważ jego reakcja sprawiała mi dziwnego rodzaju dumę. Podobało mi się to, że w jakiś tam sposób też na niego działałam, nie byłam aż tak mu obojętna. Po chwili przyciągnął mnie na swoje kolana, czym mnie zaskoczył.

To było... przyjemne. Poczułam niespodziewany dreszcz, kiedy jego ręce błądziły gdzieś pod moją koszulką, a po chwili z moich ust wydobył się jęk, którego nie mogłam powstrzymać.

– Takie korepetycje będą w porządku? – zapytał między pocałunkami, podnosząc mój sweter do góry. Jednak nie zdążył go ściągnąć, ponieważ w jednej chwili od niego odskoczyłam.

Ktoś właśnie wszedł do domu i zamykał drzwi wejściowe.

Spanikowałam, wstając na równe nogi i poprawiając się, tak by nie było po niczym śladu, nawet małego zagięcia. Musiałam wyglądać bez skazy, idealnie i... niepodejrzanie.

Nie robiłam niczego złego... chyba. W sumie nie wiedziałam, co takiego robiłam, ale nie chciałam o tym myśleć. Jednak wiedziałam, że Connor w moich pokoju nie spodoba się moim rodziców. Nie chciałam im podpadać, choć sama byłam sobie winna.

Mogłam przewidzieć, że ktoś może niespodziewanie wrócić do domu, mimo że ojca nigdy nie było w domu, a mama wracała dopiero późno wieczorem. Tylko ja mogłam mieć takie szczęście i tak w głupi sposób narazić się na złość.

Czy moja panika była śmieszna? Tak.

Ale strasznie bałam się tego, co się stanie, kiedy któryś z moich rodziców, przekroczy próg pokoju.

Byłam beznadziejnie grzeczną dziewczynką, która nigdy się nie sprzeciwiała.

Miałam jeszcze resztki nadziei, że w domu pojawił się Jake, który już dawno skończył zajęcia

Układ Where stories live. Discover now