XXII. Scena pod wysokim do nieba sufitem.

Start from the beginning
                                    

– Jak nastawienie? – Usłyszałam, zbliżywszy się do czarnego samochodu, zaparkowanego w typowym dla niego miejscu. – Wyglądasz trochę niewyraźnie.

– Ten tydzień był okropnie długi – burknęłam, zasiadając na siedzeniu pasażera – Nie zrobiłam podczas niego praktycznie nic, a i tak prawie w ogóle nie sypiałam po nocach.

– Dałem ci wolne, żebyś odpoczęła – westchnął, marszcząc brwi – Zapamiętam na przyszłość, że dużo bardziej wypoczęta będziesz po tygodniu pracy. Nie mogłaś spać przez stres?

Tu sprawy się komplikowały; nie chciałam, by ingerował w moje życie jeszcze bardziej, niż dotychczas, więc zdecydowałam się nie wspominać mu o dręczących mnie myślach. Nie wiedziałam, do czego był zdolny, a ostatnim czego potrzebowałam, był ochroniarz wartujący przy drzwiach każdej nocy.

– Chyba tak – odparłam pod nosem, wbijając w niego zaciekawione spojrzenie – Chcesz mi opowiedzieć, czego mogę się spodziewać na tej wystawie? Chodzi mi o elementy, wiesz... Ożywione.

– O ludzi? – parsknął, unosząc lewą brew – Ludzie są nieciekawi i raczej nie będą skorzy do zagadywania cię. Z osób, o których powinnaś wiedzieć, na myśl przychodzi mi tylko Charlie i Grace.

Gestem głowy zasugerowałam, by rozwinął swoją wypowiedź.

– Grace niemiłosiernie klei się do mnie jeszcze od czasów studiów. To rozpuszczona córeczka jednego z lordów, więc w żyłach płynie jej przekonanie o tym, że wszystko jej się należy. Włącznie ze mną – skwitował, nie kryjąc przy tym rozbawienia – Charlie to syn jakiegoś wysoko postawionego dziada, ale już nie pamiętam nawet jakiego. Wiem po prostu, że ma ważne nazwisko, ale szczegóły nigdy mnie wybitnie nie obchodziły.

– Ale czemu powinnam wiedzieć akurat o nich?

– Bo to flagowy przykład osób, które nigdy nie zawitały na takich wydarzeniu dla sztuki samej w sobie – odparł beznamiętnie, dociskając pedał gazu – Grace wciąż liczy, że coś między nami ugra, a Charlie lubi poszpanować tym, że jego ojciec jest ważny. Przychodzi się napić za darmo, przy okazji robiąc setki zdjęć tak, jakby to kogoś jeszcze obchodziło.

– Czy jestem zatem straszakiem na Grace? – zachichotałam, oczekując mimo wszystko szczerej odpowiedzi.

– Między innymi. Kiedyś wyjaśnię ci, po co właściwie to wszystko.

Nie zdecydowałam się brnąć w dyskusję głębiej; niespecjalnie obchodziła mnie geneza pracy, dopóki dostawałam z niej odpowiednie pieniądze, a moje granice nie były w niej notorycznie przekraczane.

Mógł mnie nawet zatrudnić jako akcesorium zironizowałam w myślach, skupiając się na nieznanej mi dotąd drodze, wiodącej wprost do gabinetu makijażystki.

*

Jako iż do mojego koloru włosów bardzo ciężko było dobrać odpowiedni makijaż, a koloru sukienki jeszcze nie poznałam, musiałam wybrać najbezpieczniejszą z możliwych opcji. Delikatnie smokey eye dość ładnie łączyło się z bordową pomadką, która była zdecydowanie najwyrazistszym akcentem całej mojej twarzy.

Kępki sztucznych rzęs pięknie wydłużały moje oczy, a biała kredka na linii wodnej optycznie je powiększała.

Fryzjer na szczęście został mi darowany, przez co znalazłam się w posiadłości Bryce'a już około siedemnastej po tym, jak sama wyprostowałam sobie włosy.

Ta szopka nawet się jeszcze nie zaczęła, a już miałam jej w pewien sposób dość; nieprzerwanie czułam się tak, jakbym właśnie szykowała się na komunię kuzyna lub wesele jakiejś nieznanej ciotki. Ewentualnie na apel z okazji zakończenia roku.

Dawka ŚmiertelnaWhere stories live. Discover now