XXIV. Jak wyrastają najpiękniejsze kwiaty.

49 7 0
                                    

! TW ! 

rozdział zawiera szczegółowy opis przeżyć osoby zgwałconej; nie zaleca się czytania wrażliwszym odbiorcom. 

twitter @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

– Pierwszy raz w życiu powiedziałam to na głos, wiesz? – szepnęłam wreszcie, gdy ciągnący się od piętnastu minut płacz nieco osłabł. – Kim ty jesteś i jak doprowadziłeś do tego, że w ogóle przeszło mi to przez usta?

– Cii, nie teraz – szepnął, nie odrywając wzroku od przeciwległej ściany – Nie śmiem powiedzieć, że rozumiem co czujesz, ale za to podziwiam, że wyznałaś to jakiemuś szemranemu typowi – dorzucił, uśmiechając się blado. Wiedział, że na wybrane przez niego określenie ja również się uśmiechnę.

– Chyba teraz będę musiała cię zabić, wiesz?

– Ach tak? – westchnął, a na jego twarzy zagościło przerysowane, sarkastyczne przerażenie. – Próbuj.

Nim zdążyłam przeprogramować jego słowa, nonszalancko okręcił pistolet w rękach, po czym spojrzał na mnie ukosem.

– Nie zmuszaj się do niczego. Naprawdę nie muszę znać szczegółów, by po stokroć lepiej zrozumieć twoje zachowanie. Wiesz, wiele mi tym wyjaśniłaś i obiecuję, że poprawi to działanie naszej współpracy – skwitował, sięgając po moją roztrzęsioną rękę. – Wiem też, że nigdy mi nie zaufasz i nie uwierzysz, ale ten jeden raz spróbuj wmówić sobie, że rzeczywiście będzie tak, jak obiecuję...

– Czyli jak?

– Że skończy się na trzymaniu ręki. Że w tym, że cię za nią złapałem, nie ma żadnego podtekstu, a już na pewno nie negatywnego. Że nie łapię cię za nią dlatego, że chcę uśpić twoją czujność i za kilka dni obrócić to przeciwko tobie, a jedynie po to, by okazać wsparcie – wyrecytował, uśmiechając się lekko.

Na moją twarz wpełzło spore skonsternowanie, jednak nie znalazłam odpowiednich słów, by cały jego wywód podsumować. Spoglądałam w niego tępo, kompletnie nie wiedząc, co jeszcze planował. Wszystkie jego dywagacje dziwiły mnie dość mocno, jednak dzisiejsza osiągnęła absolutne apogeum.

– I że nie kradnę pierścionków, a czasem wręcz... Je rozdaję. – sapnął, unosząc lewy kącik ust – Abstrahując jednak ode mnie: domyślam się, że ktoś zdążył ci to już powiedzieć, a może nawet wpadłaś na to sama, jednak sam chciałbym to jeszcze dopowiedzieć... Został ci skradziony pierścionek, ale nie to, co on oznaczał, Nessa. Możesz go nie czuć na palcu w fizycznej postaci, ale jeśli nie oddałaś go dobrowolnie... On tam nadal jest, naprawdę.

– Kurwa – szepnęłam, nim na dobre opanowała mnie kolejna fala rozpaczy.

Nikt nigdy mi tego nie powiedział. Nawet mi samej nie przebiegło to przez myśl.

Runęłam wprost w jego ramiona, kompletnie nie zważając na to, jak głośne i beznadziejne było moje zawodzenie. Wyłam tak, że momentami niemal brakowało mi powietrza, jednak organizm wciąż nie pozwalał mi przestać. Wszystkie te wspomnienia tak cholernie bolały, a upływ czasu– wbrew zapewnieniom wszystkich wokół– wcale nie zdawał się ich goić.

Jedenaście miesięcy wcześniej...

– No i czemu ty już nie pijesz? – stęknęła Vicky, rzucając się na miejsce obok mnie – Impreza dopiero się rozkręca, a ty wyglądasz jakby była szósta rano.

Dawka ŚmiertelnaWhere stories live. Discover now