28.Przepraszam Wrus + WPC

157 18 6
                                    

Perspektywa Luke'a

   Wyjąłem ostrze. Widziałem, jak krew  wypływa z mojego brzucha. Złość wypełniła całe moje ciało. Czułem, jak żyła obok czoła mocno pulsuje. Wystawiłem dłoń, strzeliłem. Spalone ciało już na pewno martwego mutanta opadło na ziemię. Dopiero teraz poczułem osłabienie. Ciemne plamy szybko zasłoniły mi pole widzenia, po czym upadłem, nic więcej nie pamiętając.

***

   Zimny wiatr musnął moją twarz, tym samym wybudzając mnie z błogiego stanu. Chciałem wstać, jednak syknąłem, gdy poczułem ból w okolicach rany. Wypowiedziałem krótką wiązankę przekleństw. Zauważyłem, że leżę owinięty w koc. Szybkim ruchem zdjąłem go z siebie, by zobaczyć ranę. Zdziwiłem się, gdy ujrzałem na sobie prowizoryczny opatrunek, prawdopodobnie z ziół. Obejrzałem się. Nie znalazłem nikogo, co wywołało u mnie lekki niepokój. Znajdowałem się w jaskini. Wyjście było niedaleko, ponieważ tunel po mojej lewej stronie unosił się w górę, gdzie łatwo było zauważyć koniec jaskini, jednak z drugiej strony gwałtownie opadał w dół, niknąc w ciemnościach. Wolałem tam nie patrzeć, te ciemności napełniały mnie strachem. Z niepokojem czekałem na Wrusa. Bo przecież to on założył mi opatrunek. Chyba. Po dłuższym czasie usłyszałem kroki. Nie byłem jednak w stanie określić kto to, ponieważ słońce znalazło po stronie wejścia, oślepiając mnie. Ogarnęła mnie panika. Co jeśli to nie jest Wruss?! Co jeśli to Pesat?! Nawet nie mam siły wstać, tym bardziej obronić! Nagle przypomniałem sobie o swojej mocy. Wystawiłem przed siebie rękę i czekałem.

-Kim jesteś?! - krzyknąłem. Postać nagle zatrzymała się. Patrzyła się na mnie.

-To ja, Wrus. - Te słowa mnie uspokoiły. Na nowo poczułem się bezpiecznie, jednak pewna osoba miała mi wiele do wyjaśnienia. 

-To dobrze, ale powiedz mi... Co ja tu robię?

-Kiedy zemdlałeś - Chłopak zaczął opowieść. - zdążyłem tylko złapać twoją broń. Pozwoliłem ją sobie wziąć - W tym momencie Wrus wyjął z plecaka mój sztylet. Nawet się nie zorientowałem, że nie miałem go przy sobie! - Potem złapałem cię za rękę i pociągnąłem do najbliższej jaskini. Opatrzyłem cię, jednak myślałem... umarłeś. Leżałeś nieprzytomny przez kilka dni.

-Ile? - spytałem zdumiony. Chłopak jednak zignorował moje pytanie.

-Poleżysz jednak jeszcze trochę. Wątpię, żebyś mógł chodzić.

-Zakład? - spytałem wesoło. Murzyn chyba nie zrozumiał o co mi chodzi. - Czy w okolicy jest jakaś rzeka, staw, cokolwiek z wodą? - Chłopak był coraz bardziej zdziwiony. Po chwili jednak odpowiedział.

-Tak... Jest rzeka, jednak płynie w kanionie. Żeby się tam dostać będziemy potrzebować minimum dwunastu godzin, jeśli w ogóle dasz radę wstać. - Po tych słowach poprosiłem Murzyna, by podał mi rękę. Chłopak wziął swoje rzeczy i pomógł mi wyjść. Dopiero teraz zauważyłem, że nie mam swojego plecaka. Musiałem go zgubić... Tym samym straciłem kompas, mapę i ubrania. Zamartwianie się zostawiłem na później. Teraz najważniejsze było dotarcie do kanionu. Po chwili wyszliśmy z jaskini. Byliśmy na niewielkim wzgórzu, wejście do tunelu znajdowało się niemal na samym szczycie. Rozejrzałem się i odnalazłem ruiny wioski. Byliśmy oddaleni od niej o około pół kilometra. Ponownie naszły mnie złe myśli. Przecież Pesaci wciąż tu są.

-Czy idziemy przez wioskę? - spytałem.

-Nie. W drugą stronę. - Te cztery zbawienne słowa... Miałem ochotę  całować go po stopach, jakby to od niego zależało położenie rzeki. W milczeniu przeszliśmy spory kawałek. W głowie jednak pojawiły mi się kolejne pytania, które musiałem zadać Wrusowi.

Piorun (1&2)Where stories live. Discover now