Azirafal miał ochotę się rozpłakać. Co on najlepszego zrobił i dlaczego nie może sobie nic przypomnieć? Jego ostatnie wspomnienie jest niewyraźne - Teozjusz, ten miły młody człowiek, nalewał mu kolejną porcję wina i... Pochylił się tak blisko, że Azirafal czuł jego ciepło na swojej twarzy, widział długie, czarne rzęsy, okalające jego oczy. Pamiętał, jak wpatrywał się, pijany, w jego usta i... Wtedy gdzieś odleciał.

Schował twarz w dłoniach. Czy naprawdę dał się uwieść śmiertelnikowi? Albo, co gorsza, czy może to on sam uwiódł śmiertelnika i czeka go kara rodem z Sodomy i Gomory?

Nagle usłyszał, jak Crowley wybucha głośnym śmiechem.

- Na miłość boską, aniele, nic się nie wydarzyło - demon wywrócił oczami, zmitygowany przerażeniem na twarzy Azirafala - Siedziałem tu w kącie, załatwiając interesy i fakt, widziałem, jak ten... Jegomość nie umiał utrzymać rąk przy sobie - demon uśmiechnął się paskudnie - więc dziwnym cudem zasnął. A na niego zwaliłeś się ty, pijany jak kłoda - ukucnął przed Azirafalem, z przyklejonym do twarzy złośliwym uśmieszkiem - Uwierz mi, że twoja anielska cnota jest całkowicie bezpieczna.

Azirafal nie wiedział, czy bardziej było mu wstyd po przebudzeniu, czy teraz, gdy dowiedział się, że Crowley, ten demon, obronił bo przed ludźmi i przed samym sobą.

- Dziękuję, Crowley - mruknął z udawaną obrazą, wstając i otrzepując szatę na tyle godnie, na ile było to możliwe w tej sytuacji - Dałbyś się jednak... Skusić na noworoczne śniadanie? - dodał nieśmiało, od razu żałując doboru słów, gdy jego towarzysz zaśmiał się ponownie.

***

Chiny, XII wiek n.e.

Nie rozumiem, po co musieliśmy tutaj przyjechać, aniele - jęknął czerwonowłosy demon, rozciągając się na spadzistym dachu i wypatrując jakiegokolwiek poruszenia na horyzoncie - Przebyliśmy kawał drogi od Starego Kontynentu - dodał, przeciągając ze znużeniem głoski - Wierzę, że Wschód jest pasjonujący, ale rzadko kiedy zapuszczamy się na tak odległe wycieczki - zastukał palcami w dach

Siedzący obok niego Azirafal uśmiechnął się tajemniczo. Był dumny z tego, że mógł zabrać ze sobą krnąbrnego demona na enigmatyczny pokaz, o którym opowiadali mu kupcy przybywający z Jedwabnego Szlaku. O najnowszym wynalazku ludzkości, który sprawiał, że nocne niebo rozświetlały sztuczne gwiazdy. Cokolwiek to znaczyło, wiedział, że jeżeli przygotowywane widowisko będzie choć w ułamku przypominało pierwsze oddechy Wszechświata - to Crowley... Będzie zachwycony. Miał taką nadzieję.

- Najlepsze dopiero przed nami - zadowolony z siebie poruszył się, gdy zauważył, że tłum ludzi na dole zaczyna przygotowania - Swoją drogą to interesujące, Crowley, że ludzie obchodzą na świecie Nowy Rok w różnych terminach.

Crowley parsknął.

- Interesujące jest to, że w ogóle ten Nowy Rok obchodzą, nie mówiąc o europejskim poczuciu czasu. Jakby przed cieślą z Galilei były ujemne lata - demon zmrużył oczy, gdy cały dziedziniec cesarskiego pałacu wypełnił głośny syk - Czy chcesz, by nas wysadzili w powietrze? - dodał podejrzliwie, łypiąc na Azirafala

Anioł otworzył usta, by udzielić swojemu towarzyszowi odpowiedzi, jednak w tym samym momencie powietrze przeszył świst i seria następujących po sobie wybuchów. W ciemniejące niebo wzbił się strumień światła, wybuchając, gdy znalazł się tak wysoko, że można było odnieść wrażenie, że dotknie Księżyca.

- Co to... - Crowley stracił nie tylko rezon, ale Azirafalowi wydawało się, że przy tym połknął też słowa, które chciał wcześniej wypowiedzieć. Twarz demona rozświetliła zielona, żółta, czerwona poświata, zmieniający się kalejdoskop kolorów, zależny od tryskających w nocny firmament kolorowych kul.

NiezmierzoneWhere stories live. Discover now