Kim zaczął tę przygodę z ambitnym planem obejrzenia dwóch filmów, przeczytania fragmentu książki, czy przegadaniu części podróży z Seonghwą. Niemniej już po pierwszym posiłku, zaczął robić się senny i krótko po tym, jego głowa opadła na zagłówek. Park zerknął na niego rozbawiony. Sam też chętnie by się zdrzemnął, lecz po raz kolejny wypił zbyt dużo kawy i okazało się to nietrafionym wyborem. Miał za to czas, by popracować i nienawidził siebie za to, że w ostatnich godzinach wolnego, kreślił coś w swoim kalendarzu, sporządzał notatki, czy wypełniał dokumenty, których nazbierało się trochę przez te kilka dni pobytu w Amsterdamie. Złapali kilka kontaktów, ale także pierwsze współprace, o które należało zadbać. Co jakiś czas wyglądał tylko, by sprawdzić, czy młodszy wciąż śpi, lecz zawsze zastawał go zwiniętego w kłębek, przykrytego własną bluzą i ze strużką śliny przy kąciku ust. Hwa naprawdę nie potrafił uwierzyć, że wystarczyło tak niewiele czasu, by uzależnić się od tego chłopaka. W dodatku wracali po kilku dniach, nie będąc już tylko przyjaciółmi z pracy. Pozostawało tylko pytanie, kim byli? Park uważał, że najgorszym w tych pierwszych krokach, była ciągła niepewność, strach przed zadaniem prostego pytania. Wydawało mu się, że skoro aż tak się do siebie zbliżyli, to nie było mowy o tym, że ich relacja ma nadal dawny status. Tylko, co dalej? Czy od teraz naprawdę będą się ze sobą witać jak dwoje zakochanych ludzi? Będą spędzać wspólnie wieczory, zabiegać o kilka sekund razem, byle tylko zaznać wzajemnego towarzystwa? Będą chodzić na randki,  przeżywać wspólnie wszystkie dobre oraz złe nowiny, aż w końcu staną się sobie tak bliscy, jak tylko to jest możliwe? Zamieszkają ze sobą? Dla Seonghwy malowało się to jako coś ekscytującego, choć wciąż bał się takiego zaangażowania po swoim ostatnim związku. Nie mógł odmawiać sobie tych doznań przez wcześniejsze doświadczenia, a mimo to głos z tyłu jego głowy chciał wzbudzić w nim wątpliwości i głosić przepowiednie, że znów coś przekreśli wszystko, co budował z drugą osobą przez naprawdę długi czas. Z Hongjoongiem póki co, sprawy toczyły się z zawrotną prędkością. Nigdy nie pomyślałby, że będzie z kimś tak zżyty po półtorej miesiąca znajomości. Nie sądził, że będzie go stać na szczerość w tak silnych wyznaniach, jakie przez nim składał i naprawdę czuł, że to nie jest tylko zauroczenie, że to nie jest chwilowa niepoczytalność, pokierowana żądzą posiadania kogoś takiego, kogoś kogo można nazwać partnerem. Tak czy siak, jeszcze wiele o sobie nie wiedzieli i Park nie mógł się doczekać, aż będą odkrywać przed sobą kolejne karty. Dobrze znali swoje teraźniejsze wersje, lecz każdy miał swoją przeszłość, o której nie zawsze łatwo przychodziło opowiadać. 

Joong rozbudził się dwie godziny przed lądowaniem i wyrwał bruneta z zadumy, gdy ten pusto wpatrywał się w ekran naprzeciwko siebie, gdzie leciał jakiś amerykański film. Plusem klasy biznesowej były niesamowicie wygodne fotele, natomiast minusem, że byli od siebie trochę oddzieleni. Wprawdzie, nie była to duża przestrzeń, ale uniemożliwiała oparcie policzka o ramię drugiego, czy też zupełnie swobodne oglądanie z nim jednej z katalogowych produkcji. 

- Wypoczęty?- spytał starszy, przyglądając się lekko przymrużonym powiekom oraz zarumienionej cerze dwudziestolatka, który tak właściwie ledwo pojmował, co się wokół niego dzieje. Trochę mu było niedobrze, ale zaraz zagryzł to drożdżówką, którą przyniosła mu obsługa samolotu. 

- Z pewnością bardziej niż ty. Nie spałeś cały lot? Znów mnie nie obudziłeś, choć powinieneś.- wymamrotał, wciąż zachrypłym głosem. 

- Zdrzemnąłem się z godzinkę, albo dwie. Trzęsie okropnie, a to nie pomaga. Przespałeś największe turbulencje. Ciesz się, bo ja omal nie padłem na zawał.- wzdrygnął się, a Joong jedynie upewnił się w przekonaniu, że nie ma takiej siły na ziemi, która wytrąciłaby go ze snu, gdy jest potwornie zmęczony. To zasadniczo wyjaśniało, dlaczego Hwa go nie obudził. Być może próbował, lecz ten nic sobie z tego nie robił. 

Wylądowali, gdy w Seulu panowała już noc. Przywitały ich światła lotniska oraz dość twarde przyziemienie, co wprawiło obojga w lekką panikę, bo Park przez moment był przekonany o tym, że oderwało się podwozie i zaraz zginą. Było to rzecz jasna nieprawdą, ale Hong zaczął poddawać wątpliwości, czy aby na pewno chce się jeszcze gdzieś wybrać z dwudziestosześciolatkiem. 

W hali przylotów czekał już na nich Yeosang, który miał autem Parka odwieźć ich do domów. Seonghwa był zbyt zmęczony by prowadzić, a nie mógł zostawić samochodu na parkingu, toteż Kang okazał się być dobrym przyjacielem. Brunet chciał zaproponować Kimowi, żeby ten zatrzymał się u niego w apartamencie, ale Hongjoong uznał, że musi czasem wrócić na noc do domu. Zwłaszcza, że ostatnimi czasy bardzo go unikał i prawie zapomniał, jak wygląda jego pokój. 

Sang skręcił w ulicę, prowadzącą do  dzielnicy w jakiej mieszkał Hong. Dopiero wtedy Joong przypomniał sobie o wyłączeniu trybu samolotowego, ale zaraz zamarł widząc dziesiątki nieodebranych połączeń. W jednej sekundzie wszystkie wnętrzności wywróciły mu się do góry nogami, a gula zaczęła rosnąć w gardle. Za pierwszym razem dzwonił jego wuj, lecz po później to jego matka do próbowała się z nim skontaktować kilkadziesiąt razy. Wysłała tylko jeden SMS:

"Przyjedź jak najszybciej do mieszkania."

Nie wiedział, co z siebie wydusić i jak, aczkolwiek nie musiał. Seonghwa natychmiast wychwycił spanikowany, rozbiegany wzrok Hongjoonga i zabrał od niego telefon, by dowiedzieć się, co się stało. Krótkie spojrzenie wystarczyło, żeby Yeosang docisnął gazu. Znany był z ostrożnej jazdy, lecz w tamtym momencie pokonał całą drogę w kilka minut. Gdy wysiadali z pojazdu, pod Kimem uginały się nogi. Nie chciał, by tamta dwójka szła z nim, bo nie miał pojęcia co tam zastanie. Czy to jego rodzicielka kolejny raz narobiła głupot i tym razem nie dawała żyć jego wujowi? O co mogło chodzić? Nawet, kiedy ta upijała się niemalże do nieprzytomności, rezygnowała po czterech połączeniach. 

Sytuacja się wyjaśniła, gdy dostrzegli karetkę pogotowia pod klatką schodową. Stała tam jego matka w cienkiej koszulce z krótkim rękawem, w towarzystwie swojego partnera. Miała łzy w oczach. Kim zaczął nerwowo rozglądać się za ostatnim członkiem swojej rodziny, czując jak powoli traci kontrolę nad całym swoim ciałem. Jego dłonie oraz szczęka drżały. Oddech miał niespokojny, a serce łomotało o żebra jak oszalałe. Seonghwa również wpatrywał się przed siebie, przyciągając niższego bliżej siebie. 

Po chwili zrozumieli, co się wydarzyło. Dwóch ratowników znosiło na noszach ciało zakryte czarnym workiem. 

Hongjoong pamiętał, że zrobiło mu się ciemno przed oczami. Pamiętał, jak zaczął histerycznie płakać, a Hwa starał się go odciągnąć na bok, by na to nie patrzył. Pamiętał, jak mężczyzna wtulił jego głowę w materiał własnej bluzki, nie pozwalając mu oglądać kolejnych zdarzeń. Pamiętał kobiecą dłoń na swoich plecach, znajomy głos. Jednak przede wszystkim pamiętał strach, bo nie wiedział co teraz z nim będzie. 

Minjae zmarł. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now