rozdział 1

185 18 5
                                    

Nie było w moim życiu wiele takich rzeczy, których nienawidziłam bardziej, niż szczytowych godzin w Tokijskiej komunikacji miejskiej

Ops! Esta imagem não segue as nossas directrizes de conteúdo. Para continuares a publicar, por favor, remova-a ou carrega uma imagem diferente.

Nie było w moim życiu wiele takich rzeczy, których nienawidziłam bardziej, niż szczytowych godzin w Tokijskiej komunikacji miejskiej. Nie byłam stąd i nie potrafiłam przyzwyczaić się do funkcjonowania w stolicy, więc może to przez to nieznane mi korki i tłok tak bardzo działały mi na nerwy.

Wyciągnęłam z kieszeni chusteczkę. Kark miałam cały mokry i włosy nieprzyjemnie lepiły mi się do skóry. Na peronie brakowało przewiewu, a ludzie jak na złość tłoczyli się jak mrówki. Westchnęłam, bezskutecznie próbując skupić się na wygłaszanych komunikatach. Mój znudzony wzrok spoczął na mężczyźnie o zupełnie białych włosach. Ale zwracał on na siebie uwagę nie tylko tym – był też niebotyczne wysoki. Mogłabym przysiąc, że nigdy nie spotkałam kogoś o podobnym wzroście.

Jego głowa unosiła się ponad głowami reszty zgromadzonych, niektórzy podobnie jak ja patrzyli na niego z niekrytą ciekawością. Choć było to niegrzeczne, taka już była ludzka natura – wykazywała zainteresowanie każdym odchyleniem, każdym rodzajem odmienności. I choć kiedyś pewnie wzbudzało to niepokój, a nawet strach, teraz zdawało się, iż świat zaczął się przepoczwarzać i unikatowość była czymś wręcz pożądanym. To było powodem, dla którego obserwowałam go o tę kilka chwil za długo, a jego wzrok spotkał się z tym moim.

Jego tęczówki miały kolor oceanu, choć w istocie nigdy na własne oczy go nie widziałam. Byłam pewna, że przybrzeżne wody w samo południe mają właśnie ten konkretny odcień błękitu. Czysty, głęboki i jaśniejący tym bardziej, im dłużej się w niego wpatrujesz. Przeszedł mnie dreszcz. Momentalnie odwróciłam od niego wzrok i zacisnęłam palce na rączce mojej torebki. Byłam pewna, że kątem oka ujrzałam na jego twarzy blady uśmiech.

Gdy znów spojrzałam w jego kierunku, nie było go tam. Mój wzrok padł na kobietę w średnim wieku, a raczej na to, co siedziało na jej ramieniu. Stwór o fioletowej skórze, o ciele tak dziwacznym, że nie byłam w stanie porównać go do żadnego znanego mi zwierzęcia. Byłam w stanie powiedzieć tylko to, że wzbudzał we mnie strach większy, tym bardziej że jedynie ja mam świadomość jego obecności.

Widziałam podobne istoty już od maleńkości. Moi rodzice początkowo spłycali to do miana dziecięcej wyobraźni, jednak z czasem zaczęli się o mnie martwić. Ciągali po specjalistach, podejrzewając przeróżne zaburzenia. Nie sposób było im przetłumaczyć, że to, co widzę, jest prawdziwe. Z biegiem czasu przestałam wspominać o potworach, które regularnie widywałam na ulicach, w muzeach, aż w końcu skrytych po kątach szkół, do których uczęszczałam.

Nagle ten sam białowłosy mężczyzna machnął ręką nad głowami zgromadzonych, a stwór zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. Patrzyłam na to z niedowierzaniem.

– Nie wiedziałam, że można je zabić – powiedziałam do siebie, a moją wypowiedź zagłuszył gwizd wjeżdżającego na peron pociągu.

I znów to poczułam. Palący wzrok niebieskich oczu. Zanim odnalazłam tajemniczego mężczyznę wzrokiem, znalazł się tuż przy mnie. Nie rozumiałam jak to w ogóle możliwe. Nie więcej niż sekundę temu był oddalony o kilkanaście metrów

𝘽𝙍𝙊𝙆𝙀𝙉 𝙋𝙍𝙊𝙈𝙄𝙎𝙀 [nanami kento x reader]Onde as histórias ganham vida. Descobre agora