Rozdział 18 - Bestia w klatce

13 2 4
                                    

Ona

– Zaczekaj tu – powiedział Fixer, puszczając mnie.

Byłam zbyt oszołomiona, by zareagować od razu. Dopiero co mieliśmy tu chwilę sam na sam, mieliśmy nastrój i byłam pewna, że mnie pocałuje. Ja sama tego chciałam tak bardzo, że teraz byłam wkurzona na klub. Wiedziałam, że to była idealna okazja, że on nie będzie próbował się spieszyć, bo był ranny i nic by z tego nie wyszło, więc miałam ten komfort, że nie narzuci mi zbyt szybkiego tempa. Tylko pocałunek. Czy ja prosiłam o tak wiele?

Oczywiście gdyby tylko chciał, oddałabym mu wszystko. Nikt tak na mnie nie działał. Przy nim głupiałam. Chemia między nami niemal mnie parzyła. Złapałam się na tym, że myślałam o dotykaniu każdego centymetra jego ciała. Lizaniu go, gryzieniu i... o Boże! Ale moje myśli galopowały przy nim!

Ochłoń, Jennifer.

Oczywiście Fixer mógł sobie mówić co chciał, ale i tak zignorowałam go i kiedy wyszedł na podwórze, ruszyłam zaraz za nim, wygładziłam tylko włosy. Motocykliści już zatrzymywali się jeden za drugim wzdłuż ulicy, a mój zabójca stał tylko na podjeździe i czekał.

Nie wiedziałam, co się będzie działo, ale i tak szłam spięta. I słusznie, bo kiedy zobaczyłam prezydenta idącego pełnym agresji krokiem do Fixera, spodziewałam się niemałych kłopotów. Zamiast powitania mój zabójca dostał z pięści w twarz, aż się zatoczył.

– Hej! – wyrwało mi się i rzuciłam się biegiem w tamtym kierunku, ale pochwyciły mnie silne ręce.

Wiedziałam, że to Wiking, rozpoznałam go, ale nie powstrzymało mnie to od zdzielenia go łokciem w żebra. Jęknął, ale nie puścił mnie, tylko jeszcze bardziej odciągał mnie od centrum zamieszania, gdzie już motocykliści ustawili się półkolem.

Prezydent złapał Fixera za koszulkę i szarpnął nim.

– Zapłacisz za to, co zrobiłeś, skurwielu!

Dziwiło mnie, że Fixer nie bronił się. Z rozwalonej wargi ciekła mu krew, ale nawet jej nie wytarł. Patrzył tylko wyczekująco na Donovana, czekając na kolejne ciosy. Nie wiedziałam, co zrobił, ale jego zachowanie świadczyło o tym, że był winny.

– Nie, zostaw go! – wykrzyknęłam ponownie. – Wiking, puść mnie! Nie wiem, co on zrobił, ale przecież można wyjaśnić to spokojnie, jak cywilizowani ludzie!

– Oni muszą to wyjaśnić między sobą. – Nathaniel nachylił się do mnie. – Nie szarp się, nie mogę cię puścić.

– Ja nic nie rozumiem. Co on zrobił?!

Blondyn potrząsnął głową, a ja aż podskoczyłam, kiedy prezydent znów przyłożył Fixerowi.

– Broń się, śmieciu! – warknął do niego wściekle. – Albo zajebię cię jak psa.

Czułam, że ogarnia mnie panika. Tłumek zafalował, widziałam i czułam to, że pragnęli krwi, poziom wściekłości, adrenaliny i agresji rósł z chwili na chwilę. Szarpnęłam się znowu, ale nie miałam szans wyrwać się z uścisku.

– Boże, on go zabije! Fixer, rusz się! Broń się, cokolwiek! – błagałam go, ale on stał niewzruszony przyjmując tylko kolejne uderzenia.

Byłam zrozpaczona. Nic nie rozumiałam z tego wszystkiego. I nie mogłam dopuścić, by teraz, kiedy zaczęło się dziać coś między mną a Fixerem, zabili go. Zaczęłam panikować, czułam, że ledwo oddycham. Ale też przyszedł mi do głowy pomysł. Zły pomysł. Nie miałam jednak lepszego.

Wiking, wybacz mi.

Sięgnęłam do tyłu gwałtownie, złapałam w dłoń jego klejnoty i ścisnęłam z całej siły wbijając palce i pazury. Miał jeansy, więc to sporo zamortyzowało siłę chwytu, ale i tak sapnął i mnie puścił, a ja rzuciłam się biegiem między walczących, o ile można tak nazwać bierną postawę zabójcy.

Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]Where stories live. Discover now