Rozdział 22 - walcząc z ostrym cieniem mgły.

39 8 36
                                    

Po sytuacji w restauracji - a potem w parku, Charlie zachowywał się jak przyzwoitka, która przed chwilą wyszła z pierdla, bo posunęła się trochę za daleko w swojej pracy

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Po sytuacji w restauracji - a potem w parku, Charlie zachowywał się jak przyzwoitka, która przed chwilą wyszła z pierdla, bo posunęła się trochę za daleko w swojej pracy.

- To było przyjacielskie „kocham cię" - powiedziałam po raz nie wiadomo już który, gdy wcisnął się pomiędzy mnie, a Leslie.

- Jasne, Layla. Wierzę ci - odpowiedział, spychając mnie w bok.

Czy ten kretyn chciał, żebym zleciała z chodnika?!

- PRZYJACIELSKIE - powtórzyłam z naciskiem.

- WIERZĘ CI - trącił mnie ramieniem, sprawiając, że aż się zachwiałam.

- Leslie - powiedziałam, szukając u niej ratunku.

A ona tylko przelotnie na mnie spojrzała, dziwnie się uśmiechnęła i powiedziała figlarnie:

- Twoja babcia może mieć na ten temat inne zdanie - zagrała tak samo jak ostatnio, gdy Charliemu odbiło.

Bo widocznie bardzo podobało jej się, jak denerwowała go wizja mnie i jej w romantycznej relacji. Drażniła się z nim, używając mnie jako środka do osiągnięcia jego wkurwienia i oczywiście to mnie się dostawało!

- Ale TWÓJ brat nie powinien - odpowiedziałam powoli tracąc cierpliwość.

- Nie powinien? - zapytała niewinnie. - Dlaczego nie? Czy nie powinien zacząć się oswajać z tą perspektywą?

Zaczynałam mieć dość.

Charlie znów mnie szturchnął, odsuwając nie tylko od Leslie, ale i od siebie. Trącił mnie jak trędowatą i przyciszonym głosem zwrócił się do siostry,

To sprawiło, że aż na chwilę się zatrzymałam, zastanawiając czy nie lepiej będzie po prostu obrócić się na pięcie i wrócić do domu. Tym bardziej, że Leslie zamiast mnie jakkolwiek obronić, tylko cały czas dolewała oliwy do ognia, głupio się uśmiechając. Jakby nie przeszkadzało jej, że jej brat właśnie traktuje mnie jak śmiecia. Jakby ją to bawiło.

A ja nie miałam zamiaru pozwolić, by ktokolwiek się tak w stosunku do mnie zachowywał. Co dopiero ktoś jego pokroju! A skoro walka i tłumaczenie nic nie dawało, chyba nie pozostawało mi nic innego, jak się poddać.

Bo próbowałam pozostać z im we w miarę dobrych stosunkach. Próbowałam być miła, żeby nie siać fermentu w grupie, do której razem należeliśmy - co więcej, w której byłam najświeższym członkiem. Nie chciałam niszczyć atmosfery. Czasem nawet udawałam, że albo nie słyszę, albo nie rozumiem, że mnie obraża. Ale ile można?

Widziałam jak wraz z Leslie oddalają się coraz bardziej i jedyne, o czym mogłam myśleć, to, że tak przecież powinno być.

Ostatnio chyba trochę przesadziłam z tym całym przyjaźnieniem się. Powiedziałam za dużo zobowiązujących słów, poznałam za wiele sekretów i chyba nieco za bardzo się zaangażowałam. A przecież oni byli tylko postaciami z gierki, w którą pogrywałam w nudne wieczory. Byli narysowanymi postaciami, które nie miały prawa dla mnie nic znaczyć.

Za jakie grzechy?Donde viven las historias. Descúbrelo ahora