– To niemożliwe! – krzyknął ktoś.

– Wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie – odezwał się jaszczur po mojej prawej.

– To już koniec. – Tym razem usłyszałam głos za sobą.

– To przez to, że nie ma już mocy!

Po tych słowach zapadła cisza. Wróciłam wzrokiem do tronu, gdzie Ames bawił się sygnetem na palcu, jakby zupełnie nie obchodziło go to, co jeden z nich powiedział. A może tylko udawał nonszalancję?

– Usiądźcie – warknął Ames i ku mojemu zdziwieniu prawie każdy go posłuchał. – Zachowujecie się jak banda idiotów. Po co ta panika?

– Wasza Wysokość... – odezwała kobieta, która nadal stała. – Nie można tego zignorować. Po podpisaniu paktu nigdy nie doszło do tego, aby ktoś bez zgody podał jakiemukolwiek reptilianinowi truciznę.

Ames zamarł i przestał obracać sygnetem. Widziałam dokładnie, jak drgnął mu mięsień na twarzy, gdy kobieta wypowiedziała ostatnie słowo.

– Geberze – zwrócił się do mężczyzny, a ja zanotowałam w głowie jego imię. – Czy ja przypadkiem nie powiedziałem, aby każdy zajął swoje miejsce? Strasznie nie lubię, gdy ktoś nie wykonuje moich rozkazów.

– Powiedziałeś, Wasza Wysokość.

– W takim razie dlaczego ona jeszcze stoi? – zapytał, przekrzywiając głowę i już wiedziałam, że wydarzy się coś złego.

Spojrzałam na kobietę. Nie wydawało mi się, żeby to była ich pierwsza styczność z Amesem, a nawet ja wiedziałam, że czasami powinno się go słuchać. W szczególności, kiedy miał zły humor.

– Powinniśmy sprawdzić listę gości – odezwał się Elias, skupiając uwagę na sobie. Ames niechętnie odwrócił wzrok od kobiety, a ona wykorzystała szansę i pospiesznie usiadła na krześle.

Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam być świadkiem kolejnego morderstwa bądź nie-morderstwa. Całe to ich zabijanie, bez zabijania było skomplikowane.

– Nie – powiedział Ames.

– Nie? – powtórzył Elias.

– Ta osoba nie byłby gościem, gdyby chciała dopuścić się takiego czynu.

– Pewnie stwierdziła, że tak właśnie pomyślimy, Wasza Wysokość – wtrącił się Geber.

– Nie – powiedział znowu król.

– Skąd możesz mieć pewność? – zapytał już zirytowany strażnik.

– Zapomniałeś o czymś, Eliasie – rzekł Ames, bębniąc palcami w złoty podłokietnik.

Przełknęłam ślinę i zerknęłam na strażnika. Spięłam się przez panującą atmosferę. Nie wiedziałam, co za moment może się wydarzyć, a obecność tylu jaszczurów wokół sprawiała, że dłonie pociły mi się ze stresu. Naprawdę nie czułam się komfortowo, będąc jedynym człowiekiem w pomieszczeniu.

– Wasza Wysokość – dodał z sykiem Elias.

– To ktoś ze służby – stwierdził król, patrząc na mnie i uśmiechając się półgębkiem. Zobaczyłam, że krew zniknęła z jego twarzy, tak samo jak w przypadku ubrań i posadzki.

Zastanowiłam się, dlaczego wcześniej kogoś zabił. Czy to była kolejna zła osoba, na której Ames wyładował swoje mordercze potrzeby? A może wcale nie zabił? Nie widziałam przecież, żeby wyrwał serce...

– Wasza Wysokość, z całym szacunkiem, lecz nie sądzę, żeby to było możliwe – odezwał się Geber, wycierając ściereczką skroplone potem czoło. Jaszczury się pociły? A to nowość. – Każdy z osobna jest dokładnie sprawdzany, a w domu Mistrzyni nie pracował nikt nowy od ponad dziesięciu lat.

Pogrzebany świat | ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now