wrócę tu po ciebie

Start from the beginning
                                    

Nie zauważyła, że przyśpieszyła kroku, dopóki nie potknęła się na progu drzwi wyjściowych i omal nie wybiła sobie zębów na szkolnym dziedzińcu. Łapczywie wciągała w płuca świeże powietrze, pragnąc jak najszybciej pozbyć się z nosa woni środków chemicznych.

Zmusiła się do wznowieniu marszu, ignorując drżenie kolan i swoje roztrzęsienie. Ze złością wepchnęła dłonie do kieszeni, zirytowana swoją wrażliwością. Powinna się do tego wszystkiego przyzwyczaić już dawno temu, a nie nadal jęczeć i marudzić nad swoim losem.

Żałosne, parsknęła w myślach.

To wszystko było tak frustrująco żałosne.

Szła przed siebie, oddalając się od terenu szkoły. Nie była pewna, dokąd ma się teraz udać. Była stanowczo zbyt wściekła, żeby pójść do domu. Nie mogła też wrócić na strych bez wysłuchania kazania Kitt na temat odpowiedzialności i dbania o siebie. W końcu westchnęła i skierowała się w stronę centrum miasta, by tam, w otoczeniu świateł i ludzi, poczuć się jak ktoś normalny.

Normalność była jednak luksusem. A życie Daremo zostało zostać odarte z wszelkich przyjemności.

No, prawie wszystkich przyjemności, przyznała w duchu, kiedy wysupłała z kieszeni płaszcza wszystkie drobne i stanęła przed witryną sklepu spożywczego. Uważnie przeliczyła pieniądze i z ulgą stwierdziła, że starczy jej na niewielki kartonik soku jabłkowego.

Po szybkim zakupie i podejrzliwym spojrzeniu kasjera, na które odpowiedziała budzącym jeszcze większe wątpliwości co do jej człowieczeństwa uśmiechem, powoli spacerowała po ulicach ze słomką w ustach. Zachodzące słońce nadawało miastu bajkowy wygląd.

Wałęsała się bez większego celu, aż w końcu na ławce nieopodal zauważyła trójkę licealistów. Natychmiast rozpoznała Izune i Irys, ale zmarszczyła brwi, widząc kogoś obcego. Nieznajoma miała krótkie, brązowe włosy i sympatyczny uśmiech. Dopiero po chwili Daremo zauważyła, że palce Irys i dziewczyny są ze sobą splecione.

Głęboko, gdzieś na dnie swojej sponiewieranej duszy, poczuła ukłucie żalu. Oddałaby wiele, by móc spleść dłonie z drugą osobą i nie odczuwać bólu. Wiedziona impulsem, dopiła sok i zgniotła kartonik, wpychając go do kieszeni płaszcza i ruszyła w stronę Izune. W międzyczasie zsunęła kaptur z głowy, pozwalając swoim białym włosom zalśnić w blasku słońca.

Irys zauważyła ją jako pierwsza. Była w trakcie tłumaczenia czegoś Izune i urwała, gdy tylko zobaczyła zbliżającą się Daremo. Zaraz potem spostrzegł ją Izune, na którego twarzy natychmiast pojawił się uśmiech. Jedynie nieznajoma wyglądała na zdezorientowaną.

– Daremo! – zawołał Izune, podnosząc się z ławki.

Daremo uśmiechnęła się w odpowiedzi.

– Miło cię widzieć, Izune – powiedziała lekko. – I ciebie też, Irys. – dodała, po czym przeniosła swoje spojrzenie na nieznajomą. Irys puściła jej dłoń w momencie, kiedy zauważyła zbliżającą się Wiedźmę, co Daremo zauważyła z pewną dozą satysfakcji. – Nie zdążyłyśmy się poznać – rzuciła do nieznajomej.

– To jest Daremo – pośpieszyła z wyjaśnieniem Irys, odwracając głowę w stronę dziewczyny. – Nie zdążyłam ci o niej opowiedzieć.

Wypowiadając te słowa, Irys rzuciła Daremo ostrzegawcze spojrzenie, które Daremo natychmiast zrozumiała. Żadnych nadnaturalnych rzeczy, mówiły jej czujne oczy Irys.

Zero zabawy, westchnęła w duchu.

– Jestem Mei. – przedstawiła się brązowowłosa, posyłając jej niepewny uśmiech. Daremo odwzajemniła ten gest.

sens należenia [one-shot]Where stories live. Discover now