24. Dzisiaj Ty, za tydzień policja

250 15 40
                                    

Gdy wyszedł z auta, jedną nogę nadal pozostawiając w środku, poczuł zimne powietrze unoszące się w wokół niego. Projektant rozejrzał się kąśliwie po niezbyt przyjaznej okolicy i potem spojrzał na swoją żonę, której właśnie udało się wygramolić z samochodu. Ocenił czy jej pomóc, jednak stwierdził, że sobie poradzi, więc całkowicie wyszedł z auta, a potem zamknął drzwi i ponownie się rozejrzał.

To nie tak, że nie był wspierającym i kochającym mężem. Wręcz przeciwnie - starał się jak najwięcej poświęcać czasu żonie i być w stosunku do niej przyjazny, mimo swojego oziębłęgo, jak również trudnego charakteru. To, że ona tego nie zauważała, a on szybko tracił nad sobą kontrolę - to już inna sprawa.

Złapał Emilie za rękę i obydwoje w ciszy oraz naburmuszeniu skierowali się do wejścia na klatkę. Gdy dotarli do metalowych obskurnych drzwi, Gabriel otworzył drzwi i upewniając się, że nie ma niebezpieczeństwa, wszedł jako pierwszy.

Pociągnął kobietę za rękę i zaczęli wchodzić po schodach. Zanim weszła na schody, szarpnęła jego rękę do dołu.

- Żartujesz? Po schodach na trzecie piętro? Ja? Ciężarna kobieta? - przypomniała zdenerwowana. Zacisnęła mocniej palce na jego dłoni.

- Nie ma windy. - podsumował krótko i ponownie zaczął wchodzić na górę, a oburzona Emilie poszła zaraz za nim.

- Co to za warunki... - powiedziała szeptem.

- Takie, a nie inne - podsumował krótko nie chcąc tracić za wcześnie kontroli.

- To kup tą kupę gruzu, wyremontuj i sprzedaj za wyższą cenę.

- Emilie, czy ja naprawdę muszę Ci to tłumaczyć? - westchnął znudzony - Nie będę nic kupować. To są obrzeża miasta, bloki sprzed I wojny światowej, nie do wyremontowania. A jeśli się dowiedzą, że kupiłem, to zerwą kontrakt.

Emilie dając za wygraną, po prostu złapała się kurczowo barierki i powoli zaczęła wchodzić po schodach.

Gdy dotarli na trzecie piętro, zauważyli starszego mężczyznę siedzącego na krzesełku przed swoim mieszkaniem. Wydawał się być pogrążony w myślach, a gdy zauważył innych ludzi niż swoich sąsiadów, widocznie powrócił do świata żywych.

Projektant przywitał się cicho, a mężczyzna to odwzajemnił, kiwnięciem głowy. Gabriel już wyciągnął rękę do sąsiednich drzwi z numerem trzydzieści pięć, ale powstrzymał go głos staruszka.

- Lepiej tam nie wchodźcie, bo możecie już nie wyjść. - ostrzegł, a małżeństwo spojrzało po sobie. - Uwierzcie mi, mieszkam tu całe życie. Widziałem nie jedno.

- Spokojnie, tu mieszka mój przyjaciel. - stwierdził niepewnie Gabriel, starając się zachować spokój w narastającym stresie.

- Uważaj jakich sobie dobierasz przyjaciół, młody człowieku. To prawdziwi dewianci.

Projektant patrzył w milczeniu na nowo poznanego i po chwili kiwnął głową na znak zrozumienia. Niechętnie i pod przymusem zapukał do drzwi. Wszyscy przyglądali się starym drzwiom i po chwili dostrzegli obracający się zamek.

Po chwili klamka ruszyła się do dołu i drzwi zostały otwarte. Stał w nich umięśniony, łysy mężczyzna. Omiotał groźnym spojrzeniem nowo przybyłych, jak również sąsiada. Po chwili widząc podejrzliwą minę staruszka, wysilił się na uśmiech, a następnie skierował swoje słowa do małżeństwa.

- Ah Państwo Agreste, czekaliśmy na Was. Proszę wejść. - gestem ręki pokazał na wnętrze mieszkania i jednomyślnie wszyscy weszli.

Staruszek pokręcił głową, a gdy usłyszał jak drzwi zostały z przytupen zamknięte, wstał z krzesełka i wszedł do swojego mieszkania, zabierając ze sobą drewiany mebel.

Obrazek przyszłości ZAWIESZONE | Adrienette Miraculousحيث تعيش القصص. اكتشف الآن