Rozdział 20 - Zakorzenić się w tobie

Start from the beginning
                                    

Wzięłam go, gdy zauważyłam, że zaczęły spadać płatki śniegu.

Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam na nocne niebo.

Było ich mało, ale były.

Mój pierwszy śnieg w górach.

„Prawdopodobnie najlepiej schować te dynie dziś wieczorem" - stwierdził Deacon, a ja spojrzałam na niego - „Przymrozek w górach o tej porze roku może nadejść wraz z odwilżą. I powtórzyć się. Te dynie mogą się zepsuć w ciągu kilku dni".

Odwróciłam głowę i spojrzałam na róg obfitości jesiennych przysmaków, które zaaranżowałam przed domem. Prawdziwe dynie.

Ciąg zapierających dech w piersiach elektronicznych iluminacji. Najwspanialsza dekoracja na Halloween, jaką kiedykolwiek widziałam, jaką znalazłam w sklepie z pamiątkami w mieście: wypchana, rechocząca wiedźma na miotle ozdobiona liśćmi i błyszczącym sznurkiem, którą Deke zamontował na moich drzwiach.

Odwróciłam się do Deacon'a - „Schowam je".

Skinął głową i zapytał - „Masz jakieś pytania?"

Potrząsnęłam głową.

Spojrzał ponad głową na mój dom i wymamrotał - „Jakbyś miała, masz o wiele łatwiejszy dostęp do odpowiedzi niż dzwonienie do mnie".

Deke był w moim domu, więc miał absolutną rację.

„Chłopaki byli wspaniali. Wygląda fenomenalnie. Wielkie dzięki" - powiedziałam mu.

Jego uwaga wróciła do mnie - „Nasza praca, Justice, ale cieszę się, że podoba ci się to, jak wyszło".

Och, podobało mi się, jaki był efekt.

To było idealne.

Uśmiechnęłam się do niego.

„Muszę wracać do domu, do mojej żony" - stwierdził, a gdy wokół nas spadały śnieżynki i w przestrzeni oświetlonej moimi zewnętrznymi światłami, z zaskakującą gwałtownością, zobaczyłam, jak życie błyska jasno w jego oczach w taki sposób, że poczułam, jak ściska mi serce.

Śmierć wskrzeszona, właśnie tam, abym była świadkiem.

Więc to od niej był telefon.

Boże, ten człowiek istniał. Robił swoje w ciągu dnia, wykonując kolejne ruchy.

Jego życie zaczynało się od nowa za każdym razem, gdy wracał do domu.

To tak całkowicie musiało być piosenką.

„A ty musisz wyjść z tego zimna, bo Deke skopie mi tyłek" - zakończył, z (bardzo) małym uśmiechem igrającym na jego atrakcyjnych ustach.

Deke był większy od tego faceta. Mimo to nie byłam pewna, czy mojemu mężczyźnie byłoby łatwo skopać tyłek Deacon'a Gatesa.

Albo ktokolwiek, by to zrobił.

„Dobrze, jeszcze raz dziękuję, Deacon'ie" - powiedziałam.

Skinął głową w stronę domu - „Do środka, Justice. I nie ma za co".

Poszedł się do swojego pickupa.

Ruszyłam w górę chodnika, pochylając się, by po drodze zebrać kilka dyń.

Zatrzymałam się przy frontowych drzwiach i odwróciłam, żonglując dyniami, by podnieść rękę, by pomachać.

Deacon jechał aleją, jego SUV-a spowijał ciemność. Nie widziałam, czy odmachał.

NagrodaWhere stories live. Discover now