Przestań trajkotać

20 3 0
                                    

Odkąd trener zrezygnował, nie mogąc patrzeć na brutalną grę składu, Hanamiya Makoto został trenerem i jednocześnie kapitanem.

Chłopak jest wredny, nie da się ukryć. Ciągle wszczyna bójki i trudno go rozgryźć. Dostał własne biurko w pokoju samorządu, żeby mógł na spokojnie wypełniać potrzebne mu i ważne dokumenty.

Każdy z samorządu, starał się zrobić swoje do godziny szesnastej, byleby nie wpaść na koszykarza. Nie wiem czemu, nie umiałam się do niego zrazić. Od samego początku, zdawałam sobie sprawę z tego, że chłopak mnie nieznosi.

Gdy tylko na mnie wpadał robił kwaśną minę, nigdy nie przyjmował pomocy gdy mu ją oferowałam i  mówił że mam się zamknąć, bo mu przeszkadzam.

Po czasie przywykłam do zachowania Hanamiyi tak samo, jak do jego odzywania się do innych bez szacunku. Na korytarzu moim zadaniem było go pouczyć za to, ale w pokoju starałam się to ignorować.

Czasem się go bałam kiedy był mocno zdenerwowany. Zawsze próbowałam z nim rozmawiać ale na nic, więc dałam mu spokój a po czasie i tak zaczęłam mu opowiadać swój dzień.

Dzisiaj jest dokładnie tak samo. Wypełniałam sobie papierki na spokojnie do momentu kiedy Hanamiya nie trzasnął drzwiami, a później z hukiem, nie rzucił papierów na swoje biurko.

- Makoto, mógł byś nie trzaskać wszystkim? - Zapytałam na spokojnie, podnosząc na niego wzrok z nad kartek.

- Nie i nie mam ochoty na twoją uprzejmość - Warknął i usiadł od razu, zaczynając czytać kartki ,które miał do wypełnienia. Westchnęłam ciężko i zajęłam się swoją pracą. Zdażało się, że nie miałam ochoty na jego podłe zachowanie i sama mu dogryzałam, gdy zaczynał niepotrzebnie komentować, albo mu uprzykrzałam życie jak on mnie.

Miałam dzisiaj dobry dzień, więc najzwyczajniej ignorowałam jego wredność. W przerwie którą sobie zrobiłam, wstawiłam wodę na kawę. Bez pytania wzięłam z biurka Makoto jego kubek, popatrzył się krzywo ale nie zwrócił mi uwagi. Uśmiechnęłam się do siebie gdy parzyłam swoją herbatę i kawę dla bruneta.

Dolałam trochę mleka do kawy i wymieszałam. W jedną dłoń wzięłam swoją herabatę  a w drugą kubek z kawą. Postawiłam ją na biurku chłopaka, który popatrzył na kubek kątem oka a później, na mnie z podniesioną brwią.

- Wyglądasz na zmęczonego, nie patrz tak na mnie, nie jest otruta. - Mruknęłam cicho i wróciłam do swojego biurka na przeciwko. Makoto niepewnie upił łyka ale nie widząc grymasu, w duchu się ucieszyłam.

- Ta dzięki, zołzo - Burknął a ja z uśmiechem wróciłam do swoich spraw. Po jakimś czasie, żeby przerwać tą wstrentną ciszę miedzy nami chciałam zacząć rozmowę.

- Hanamiya? - Zapytałam i niepewnie uniosłam wzrok z nad kartek.

- Czego? - Oczywiście, ten człowiek nie wie co to uprzejmość.

- Grzeczniej, a tak poza tym too, jak ci minął dzień? - Upomniałam go, chcąc go trochę podenerwować.

- Nie mam ochoty mówić w dodatku, nie twój interes - Wywróciłam oczy i uśmiechnęłam się szerzej, zaczęłam machać nogam rysując kotka na jakiejś pustej kartce.

- Dobrze,  w taaakim raaazie ja ci opowiem - Powiedziałam dalej rysując sobie . Mówiłam mu absolutnie wszystko co tego dnia robiłam, nawet najnudniejsze rzeczy ze szczegółami. Widziałam jak chłopak zaczyna się potężnie irytować.

- No i wiesz, ja była przekonana, że oni - Urwałam kiedy gwałtownie się podniósł.

- Możesz do cholery przestać trajkotać?! W dupie to mam jak ci minął dzień! - Podniósł głos i patrzył w moją stronę z furią i rozdrażnieniem. Zrobiłam kwaśną minę i bez słowa spakowałam swoje rzeczy. Założyłam na siebie płaszcz i nie patrząc na bruneta wyszłam, trzaskając drzwiami od pomieszczenia.

Mimo wszystko zabolały mnie jego słowa, mógł powiedzieć że go tym denerwuje a nie czekać po to żeby później na mnie nawrzeszczeć. Wychodząc z budynku pociągnęłam nosem i poczułam jak uderzyło we mnie zimne styczniowe powietrze. Idąc do bramy, czułam na swoich plecach czyiś wzrok.

Doskonale wiedziałam, że to Makoto. Powinien nauczyć się trochę chamować, co prawda to moja wina ale mógł od razu powiedzieć, że w dupie ma jak mi minął dzień a nie.

- Może i ma to swoje ponad przeciętne IQ ale jest debilem - Warknęłam do siebie pod nosem, kopiąc śnieg pod nogami.

Nadąsana nie chciałam wracać do domu więc ruszyłam do Maji burgera. Szukając miejsca zauważyłam kuzyna siedzącego z Kuroko i Aomine. Podeszłam za Kise i trzymając w jednej dłoni torbę z jedzeniem, rozczochrałam ten jego artystyczny nieład.

- EJ! - Krzyknął odwracając się z grymasem, który od razu zniknął na mój widok.

- Hinacchi! - Staranował Aomine, który siedział obok i wręcz się na mnie uwiesił. Zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, miążdżąc mi powoli żebra.

- Starczy już Ryota, też się ciesze że cię widzę - Mówiąc to poklepałam go po plecach.

- Aomine przesiądź się - Powiedział bez skępowania do mulata i bezczelnie zepchnął go z kanapy.

- Oż ty! - Oczywiście musieli zacząć się kłócić i nawalać, robiąc siarę na całą knajpę. Z kuroko, bez słowa obserwowaliśmy to zdarzenie, popijając szejki.

W pewnym momencie podeszła do nich ochrona i właściciel, rozdzielając dwóch koszykarzy.

- Jak się zaraz gówniarze nie uspokoicie to was wywalimy - Warknął wściekły właściiel ale oni jedynie nadąsani wyzywali się dalej.

Westchnęłam i wstałam w końcu z miejsca. Złapałam obu za uszy i zmusiłam ich do schylenia się.

- Bardzo pana za nich przepraszam, to się już więcej nie powtórzy - kątem oka zerknęłam na obrażonego kuzyna a później na równie obrażonego Aomine.

- Gówniarze - Na szczęsie właściciel i ochrona odpuścili.

Resztę czasu miło spędziłam w ich towarzystwie. Wchodząc do domu nuciłam pod nosem jakąś piosenkę, którą słyszałam rano. Rzuciłam jeszcze tylko na szybko okiem na salon gdzie tata zasnął na kanapie.

Wzięłam koc z kosza na poduchy i koce, przykryłam ojca i wyłączyłam mu telewizor. Z pokoju zabrałam ubrania na przebranie, a wychodząc do łazieki podrapałam za uchem kota, śpiącego na drapako-legowisku.

Zmęczona zakopałam się pod kołdrą i sięgnęłam w końcu po telefon. Przeglądając powiadomienia, rzuciła mi się w oczy wiadomość od Hanamiyi.

*CZAT*

17:23

Makoto Hanamiya : Zostawiłaś szalik i rękawiczki

20:38

Hina Iwasaki : Mhmm w poniedziałek zabiorę, dobranoc

Wyświetlono 20:40

Hanamiya pov.

Pewnie jest teraz na mnie zła i będzie mi robiła ciągle na złość. Trochę przegiąłem ale sama się o to idiotka prosiła. Po krótkim namyśle, spojrzałem na jej biały szalik, leżący na moim krześle.

21:00

Maktot Hanamiya : Jutro o 12 ci podrzucę, koszmarów zołzo

Odpisałem i wyłączyłem telefon, jeszcze raz spojrzałem na biały szal i różowe rękawiczki, potrząsnąłem głową odganiając dziwne myśli po czym zgasiłem światło.

Mam nadzieję, że się podoba. Będę wdzięczna za zostawianie gwiazdek albo komentarza. Miłego wieczoru dziubki

Makoto Hanamiya/ ,, Zołza"Where stories live. Discover now