Prolog

65 12 0
                                    

    Pół roku wcześniej 

Pokój był niewielki, ściany w kolorze białym, na środku tego pomieszczenia stało łóżko a tuż obok niezbyt wygodne krzesło. Na ścianie wisiał telewizor.  Sala była jednoosobowa. Przez duże okno wpadało jesienne słońce, a drzewa, które było za nim widać powoli gubiły liście. Jesień tego roku była wyjątkowo słoneczna, ciepła i przyjemna bardziej niż w pozostałych latach.
-Babuniu. - Jelena siedziała przy szpitalnym łóżku trzymając jedną ręką dłoń starszej kobiety, drugą zaś odgarniając kosmyk jej włosów z czoła.
- Niedługo wychodzisz stąd, badania wyszły znakomicie. Jest znaczna poprawa. - Oznajmiła, uśmiechając się do starszej kobiety. 
Babcia Grace, bo tak miała na imię, patrzyła na swoją wnuczkę i już chciała wydusić z siebie kilka słów, kiedy nagle drzwi do szpitalnego pokoju się otworzyły i w progu stanął lekarz prowadzący. Obie spojrzały na niego, zaciekawione z jaką informacją do nich przyszedł.
- Pani Smith. - Zaczął z lekkim uśmiechem na ustach. - Już jutro wychodzi Pani do domu. - Powiedział, trzymając w rękach teczkę. 
- Całe szczęście. - Odpowiedziała Pani Grace, spoglądając na lekarza. - Już dosyć spędziłam tu czasu. - Dodała z lekkim grymasem na twarzy. 
Starsza kobieta nie bardzo przepadała za szpitalami. Ale co trzy miesiące musiała stawiać się na badaniach. 
- Pani Collins czy możemy porozmawiać? - Zapytał a Jelena nieznacznie spięła się na dźwięk tych słów. 
- Zaraz do Ciebie wrócę. Nie zjedz od razu całego ciasta, które Ci przyniosłam. - Pochyliła się i ucałowała swoją babcię w czoło, po czym oddaliła się i zamykając za sobą drzwi spojrzała na lekarza prowadzącego.
- Nie mam dla Pani zbyt dobrych informacji. Owszem tym razem jest spora poprawa w wynikach badań Pani Grace, ale nie wiemy jak długo to potrwa. Nie mamy pewności czy leki które zostały przepisane, zaczną działać.- Usłyszała i poczuła ukłucie w klatce piersiowej. 
- Przecież to niemożliwe. - Pomyślała. - To niemożliwe. - Powtórzyła w myślach.
- Przykro mi, ale jak najszybciej trzeba będzie wykonać operacje. Zdaje sobie Pani sprawę z tego, że nie ma co czekać. Operacja musi być wykonana natychmiast. - Powiedział spokojnie i patrzył jak Jelena wpatruje w niego swoje niebieskie jak ocean oczy. 
- Natychmiast, N A T Y C H M I A S T. - Powtarzała jak mantrę w głowie. 
- Rozumiem, ale... - Nie dokończyła, źle było jej z tym, że ledwo wiązała koniec z końcem. Leki babci przecież kosztowały fortunę.
Było jej smutno i zarazem źle. Czuła jak wszystko dookoła się oddala a ona jakby sama zostawała w tym wielkim korytarzu, który w tej chwili zdawał się nie mieć końca.
- Przepraszam, muszę odebrać. - Ich rozmowę przerwał rozlegający się dzwonek telefonu. Lekarz oddalił się, zostawiając ją samą.
W tym momencie Jelena poczuła palące pod powiekami łzy, skinęła głową i nic nie mówiąc odwróciła się powoli, siadając na krześle. Nie mogła, nie chciała pozwolić na to by jej babci, by jej ukochanej babuni miało zabraknąć. Schowała twarz w dłoniach i pozwoliła, by jedna pojedyncza łza opuściła jej zamkniętą powiekę. Jej ogromne serce w tym niewielkim ciele biło z taką siłą, że nie mogła się uspokoić. Minęło kilka chwil zanim ponownie weszła do szpitalnej sali. Ogarnęła twarz, wycierając mokry policzek i uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła nie chcąc by starsza kobieta zauważyła, że przed chwilą płakała. Drżącą ręką otworzyła drzwi i weszła do środka, przyłapując babcię na pałaszowaniu ostatniego kawała ciasta. Uśmiechnęła się szerzej, widząc jak kobieta zajada się ze smakiem co rozczuliło jej odrobine pokruszone serce. 
- Co tak na mnie patrzysz ? - Zapytała z pełną buzią Pani Grace.- Przecież wiesz jak tu karmią. - Dodała po chwili przełykając, to co miała w ustach. 
Jelena pokiwała tylko głową i usiadła na krześle odwieszając kurtkę. 
Rozmowy obu pań trwały jeszcze dobrą chwilę, pogawędkę przerwał dźwięk telefonu w torebce.
- Odbierz Skarbie. - Powiedziała babcia. 
- To pewnie nic ważnego. - skwitowała, nie przejmując się. 
Telefon po krótkiej chwili ponownie dał o sobie znać. Tym razem Pani Grace kiwnęła głową wyraźnie dając do zrozumienia, że Jelena ma odebrać. Dziewczyna chwyciła za torebkę i grzebiąc w niej dość szybko wyciągnęła komórkę, spoglądając na wyświetlacz. 
- To z pracy.- Oznajmiła. Chyba faktycznie się coś stało. Oddzwonię.-Powiedziała i wykręciła numer, przykładając telefon do ucha. 
Babcia patrzyła na nią z zaciekawieniem, kiedy słyszała jak Lena cały czas przytakuje. Zawsze tak na nią mówiła i tylko ona wraz z mamą używały tego zdrobnienia. Tylko z ich ust Jelena słyszała to z miłością.
- Babuniu muszę iść do pracy, jedna z kelnerek złapała jelitówkę i muszę ją zastąpić. - poinformowała kobietę, przy okazji zbierając powoli swoje rzeczy. -Jutro po Ciebie przyjadę. - Przesunęła się do starszej kobiety i ucałowała ją w czoło a później w czubek nosa. Jak to obie miały w zwyczaju robić. Podeszła do drzwi i chwytając za klamkę, przesłała jeszcze babci buziaka. Dostrzegła jej piękny i szczery uśmiech, który odbijał się nawet w oczach. A kiedy zamknęła je za sobą, przeklęła w duchu, że coś znowu pokrzyżowało jej plany.  
Zakładając kurtkę, weszła pośpiesznie do windy i naciskając guzik parteru czekała aż drzwi się zasuną. 
Kiedy już znalazła się przed budynkiem szpitala, spojrzała w górę i zauważyła jak niebo zaczęły przysłaniać ciemniejsze chmury. Miała nadzieję, że zdąży do pracy przed deszczem. 
Złapała taksówkę i podała kierowcy adres pod który miał ją zawieźć. 
Otwierając drzwi do restauracji, wpadła z impetem chowając się przed coraz to większymi kroplami deszczu. 
Szybko przemknęła przez salę witając się z personelem restauracji i udając się do szatni, by móc się przebrać.
Dzień w restauracji nie należał do luźnych. Mnóstwo ludzi przewijało się tego popołudnia w knajpie. Stolik za stolikiem, zamówienie jedno za drugim. Kilkoro osób odprawionych z kwitkiem. Czas tego dnia przemknął niespodziewanie szybko. A kiedy Jelena dotarła już do domu, marzyła tylko o gorącej kąpieli. 
Zerkając na wyświetlacz telefonu, zauważyła cztery nieodebrane połączenia z nieznanego jej numeru. A kiedy oddzwoniła, usłyszała męski donośny głos, który przedstawił się jako lekarz Pani Smith. Nagle zrobiło jej się jakoś dziwnie chłodno, lekarz wypowiadał słowa z taką szybkością, że nie zdążyła przetworzyć tego co mówił. 
Jedyne co usłyszała to Pani Smith...

Złączeni na chwilęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz