23. Deja vu

224 16 109
                                    

W zaostrzonych porywach silnej burzy, w jednym z wielu domów w tej oto dzielnicy Paryża, w wielkim gabinecie przebywał wysoki, postawny mężczyzna. Po bokach głowy można było zauważyć delikatnie osiwione włosy, na nosie niegrube szkła okularów, a przez szyję przewieszony miał centymetr krawiecki. Siedział wygodnie przy biurku, wymachując mimowolnie dobrze naostrzonym ołówkiem, do tyłu i do przodu. Przed nim leżały kartki - nie sposób było odróżnić je po samym ich przejrzeniu. Trzeba było dokładnie się im przyjrzeć, by zauważyć detale, kolory czy charakterystyczne wzory, które się od siebie odróżniały.

Projektant uśmiechnął się lekko, gdy w drzwiach ujrzał swoją ciężarną żonę. Trzymała w dłoni filiżankę gorącej, czarnej herbaty z cytryną, którą mężczyzna uwielbiał. Zaraz za nią stał kilkuletni blondwłosy chłopczyk i pędem podbiegł do swojego ojca, przytulając go. Kobieta podążyła za nim wzrokiem i kącik jej ust mimowolnie się podniósł do góry, gdy ujrzała ten widok.

Projektant wziął go na kolana i poprawił mu grzywkę z czoła, która bezwładnie opadała mu na idealną chłopięcą twarzyczkę. Kobieta podeszła do nich i postawiła ciepłą herbatę na biurku. Dotknęła ramienia swojego męża i ucałowała go delikatnie w usta, a swoją pociechę obdarzyła całusem w czoło. Chłopiec ucieszył się i wtulił mocniej w ojca.

— Już niedługo będziesz mieć siostrzyczkę, Adrienie — rzekł siwy mężczyzna, patrząc na brzuch swojej żony i delikatnie się uśmiechnął. Przygarnął ją do swojego boku, kładąc prawą dłoń na jej plecach i delikatnie masując ją długimi, kościstymi palcami.

— Siostsyckę? — powtórzył za nim chłopiec i zdziwiony spojrzał tam gdzie jego rodziciel. — Wolę blaciska! Mógłbym się z nim bić, tlenować stuki walki, a co ja zlobię z taką małą dziefcynką? — spojrzał z wyrzutem na Emilie, która z nieskrywanym rozbawieniem przyglądała się swojemu synowi.

Potem jakby telepatycznie małżeństwo wymieniło spojrzenia i patrzyło sobie w oczy przez kilka sekund, uzgadaniając niemo, co mają odpowiedzieć. Następnie blondynka powróciła wzrokiem do zielonookiego i pogłaskała go po głowie, a z jej twarzy nie schodził uśmiech.

— Napewno ją pokochasz, Adrienie. Będzie twoim małym skarbem, którego będziesz chciał chronić za wszelką cenę. — powiedziała z przekonaniem.

Mężczyzna jeszcze przez chwilę z nimi porozmawiał, po czym mimowolnie spojrzał na zegarek na swoim prawym ręku. Dochodziła godzina dwudziesta, więc mężczyzna odchrząknął w zrozumiały tylko dla Emilie sposób.

— Kochanie, dochodzi godzina dwudziesta. Adrienie, najwyższy czas, byś poszedł do swojego pokoju. Nathalie Cię wykąpie i ubierze do snu. My z mamą musimy jechać jeszcze w jedno miejsce. Wrócimy jak będziesz spać, więc nie siedź do późna.

Wziął na ręce chłopca i sam wstał z krzesła kierując się do drzwi. Usłyszał jedynie z daleka jak Emilie mówi, że pójdzie się szykować do wyjścia, a potem przeszedł przez ogromne drewniane drzwi.

***

— Ja? Główną projektantką? Zwiariowałeś?

Granatowowłosa wybałuszyła oczy i patrzyła w zdziwieniu na Adriena. Przebywali właśnie w jej salonie, gdzie zaczęli oglądać film. Niestety nawet go nie dokończyli, dlatego że dialog w filmie przypomniał Marinette o ważnej rzeczy, którą chciała przekazać Adrienowi. Potem tematy zeszły na inne sprawy i film zatrzymał się na marnych dwudziestu minutach i stoi tak od godziny.

Adrien przytaknął. Już wcześniej rozsiadł się wygodnie na kanapie, rozmawiając z dziewczyną na przeróżne tematy. Ich serca współgrały w jednej harmonii i ani razu żadne z nich nie zabiło szybciej.

Obrazek przyszłości ZAWIESZONE | Adrienette MiraculousWhere stories live. Discover now