Steddie

15 0 0
                                    

Harrington nie mógł dojść do siebie po tym jak poznał Eddiego Munsona. Czuł się jak małe dziecko przyćmione przez kogoś czterokrotnie większego i silniejszego. Eddie sprawił, że jakaś część niego zamarła i ułożyła się potulnie u jego stóp czekając na dalsze polecenia. Przez krótki moment przez jego głowę przebiegła myśl - "Czy tak samo czuł się Dustin przy nim?"

To jednak nie miało znaczenia. Harrington był przerażony. Nie przywykł do takiego stanu rzeczy. To zawsze on był na przedzie, był tym dominującym i sprawującym piecze nad innymi. A w tamtej chwili ten pierwiastek jego męskości zaniemógł i jakby prowadzony przez jakąś nadludzką siłę uległ aurze długowłosego chłopaka.

Steve każdego dnia wracał do tego momentu kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Było to jakoś na początku roku kiedy dzieciaki poszły do liceum.

Steve poczuł wtedy wyraźną zmianę w ich zachowaniu, jakby przestali go potrzebować. W późniejszym czasie dotarło do niego, że jednak to nie fakt wzrostu samowystarczalności jego podopiecznych był tego przyczyną, a wysoki ciemnooki chłopak o bardzo niecodziennym stylu, który w jakimś stopniu przejął jego obowiązki.

Harrington nie miał im tego za złe, że znaleźli sobie nowego starszego kolegę jednak nie mógł zaprzeczyć małemu ukłuciu które za każdym razem pojawiało się w jego sercu kiedy próbował jakoś zagaić Dustina a ten zbywał go mówiąc o nowej kampanii D&D i towarzyszących temu przygotowaniach.

A w tym wszystkim zawsze pojawiał się Eddie. Zawsze słyszał - "Muszę lecieć bo, wiesz ,Eddie szykuje nową kampanię i musimy obgadać miejsce zebrania klubu" , "Nie mogę teraz bo obiecałem Eddiemu, że przyniosę mu nowy podręcznik do D&D" - i tak za każdym razem, aż w końcu coś w nim pękło.

- Dustin a może wkręcicie mnie w tą swoją gierkę dla nerdów, co? - pytanie prawie, że samo wyleciało z jego ust na co Henderson skrzywił się dziwacznie.

Nic nie powiedział a mimo to sama jego twarz komunikowała Stevowi, że młodszy nie jest przychylny.

- Stary jesteśmy w samym środku kampanii. Nie da rady. Eddie by nas zabił gdybyśmy cię teraz spróbowali w to wciągnąć - chłopak uśmiechnął się niezręcznie rzucając starszemu przepraszające spojrzenie.

Steve nie chciał dać za wygraną ale jednocześnie nie chcąc wyjść na desperata postanowił użyć niezawodnej,w takich sytuacjach, taktyki - obrony przez atak.

- A co ten dziwak ma do gadania? To ja byłem pierwszy i to ja worzę twoje dupsko do szkoły codziennie, pamiętaj! - wycelował w niego znacząco palcem. Chłopak spojrzał na niego wyraźniej. Chyba o czymś myślał.

- Skoro tak ci zależy to chodź i sam pogadaj z tym "dziwakiem" - zrobił w tym miejscu cudzysłów palcami, a jego twarz przyozdobił wyniosły uśmiech. Chyba młodszego zabolało to jak Harrington nazwał jego przyjaciela.
- No i wiesz Eddie też ma furę - puścił mu zadziorne oczko.

Stev mimo, że zmieszany odpowiedzią młodszego - a w zasadzie zmiksowany totalnie - postanowił brnąć w to dalej i nie ukrywał, że to ostatnie zdanie naprawdę go zabolało.

- Nie przesadzaj Henderson! I żebyś wiedział, że pójdę. Kiedy i gdzie? - skrzyżował ręce na piersi czekając na odpowiedź młodszego.

- Chodź teraz. Miałem właśnie iść dogadać z Edem taką jedną sprawę ale skoro tobie tak śpieszno - prychnął i ostatni raz spojrzał na szatyna ruszając przed siebie. Był pewien , że po takiej wymianie zadań Harrington ruszy za nim.

Nie mylił się. Starszy natychmiast ruszył za jego plecami rozglądając się delikatnie po tym znajomym miejscu jakim było liceum w Hawkins. Dziwnie było wrócić tam nie jako uczeń.

Strzałyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن