Byłem na siebie zły, że było mnie obok niego gdy dowiedział się o śmierci bliskiego. Podejrzewałem, że tak może się stać. Nie śmiał bym jednak powiedzieć o tym dla Naruto. To musiało być dla niego wstrząsające... Gdybym tylko mógł przy nim być, nie pozwoliłbyś mu teraz zniknąć.

Po zaledwie paru minutach na zimnym powietrzu, wznowiłem drogę. Przejechałem kolejne kilometry i wtedy moje złe przeczucia się spełniły.

Z daleka niewyraźnie zobaczyłem, postać stojącą przy barierkach mostu. Tego samego mostu gdzie wujek Naruto miał wypadek...

Zjechałem na pobocze i włączyłem światła awaryjne. Szybko wyszedłem z auta i podszedłem pare kroków bliżej, aby upewnić się, że to napewno mój blondyn tam stoi. Niestety nie myliłem się. Naruto stał, ZA barierkami.

Pierwszy raz w życiu poczułem jak zalewa mnie tak wielka fala przerażenia. Przez sekundę jedyne co potrafiłem zrobić to stać.

— Naruto! — Podbiegłem, do niego na bliższa odległość.

Blondyn spojrzał na mnie, wzrokiem przepełnionym bólem... Serce ścisnęło mnie na ten widok.

— Co ty tu robisz?! — krzyknął do mnie, drżącym i zapłakanym głosem.

— Co ty tu robisz? — zapytałem, starając kontrolować odruch, który kazał mi do niego podbiec i siłą wyciągnąć go na druga stronę mostu.

Niebieskooki przestał na mnie patrzeć i zobaczyłem jak zerka w dół. Nie chciałem w to wierzyć, ale dobrze wiedziałem co planował zrobić.

— Idź sobie... — szepnął, nawet na mnie nie patrząc. 

— Kochanie, posłuchaj mnie — zwróciłem, jego uwagę. — Musisz, stamtąd zejść.

Widziałem jak jego ciało się trzęsło. Jak jego ręce były zaciśnięte na barierce i zawahanie w jego ruchach.

— Nie rozumiesz, Sasuke... — zaczął, mówić. — Nikt nigdy nie rozumie, jak to jest być mną.

— Wiem, że czujesz się teraz okropnie, ale musisz ochłonąć — kontynuowałem. — Jiraya, nie chciałby abyś zrobić sobie krzywdę.

— ALE ON NIE ŻYJE, SASUKE! — krzyknął na mnie, głosem pełnym bólu. — Każdy mnie opuszcza! Rodzice, Jiraya... Pewnie i ty niedługo mnie zostawisz!

Ręka przetarł policzki na których spływały mu łzy.

— Będzie dla was lepiej jak odejdę...

— Nie, Naruto — próbowałem, się go uspokoić. — Rodzice, Jiraya, twoi przyjaciele i ja... Wszyscy bardzo cie kochamy, nie chcemy abyś to zrobił.

— Idź sobie... — poprosił mnie, wręcz błagalnym tonem. — Nie chce abyś na to patrzył.

Zacisnąłem pieści z nerwów. Czułem jakby całe moje życie, właśnie zwisało na włosku.

— Czekaj, Naruto! — powiedziałem, kiedy zobaczyłem nieznaczny ruch dłoni blondyna. — Wiem, jak bardzo sfrustrowany musisz teraz być... Tak bardzo współczuje ci tego, czego musisz teraz przezywać, kochanie. — kontynuowałem — Jednak, nigdy w życiu nie spotkałem tak silnej osoby jak ty. Kiedyś nadejdą te dobre dni, obiecuje ci to. Będę wtedy przy tobie.

Blondyn nie odpowiadał. Nie ruszał się. Stałem w gotowości, gdyby w jakimkolwiek momencie musiał zareagować.

— Czemu po prostu nie pozwólcie mi ze sobą skończyć...? — mówił, płacząc. — Tak długo to planuje, a ludzie uparli się, że muszę żyć na siłę... Jestem już tym zmęczony.

— Wiem, kochanie... — zachowywałem spokój. — Wspólnie znajdziemy ci pomoc, poczujesz się lepiej. Jestem przy tobie.

Blondyn patrzył pod swoje nogi. Jego ramiona trzęsły się z zima oraz nerwów.

— Czemu... — popatrzył na mnie. — Czemu jeszcze pare minut temu byłem gotowy skoczyć, a teraz nie mogę się ruszyć..?

Na jego twarzy pełnej łez, namalował się duży uśmiech. Ten widok łamał mi serce. Najbliższa mi osoba była na skraju załamania się.

Jego błękitne oczy mieniły się i błyszczały jak jeszcze nigdy wcześniej. Były tak bardzo piękne. a skrywały w sobie tyle bólu. Czułem jakbym patrzył przez nie w jego dusze, która tak usilnie próbuje w sobie ukryć

Bardzo powoli postawiłem krok w jego kierunku. Podałem mu dłoń, kiedy po chwili chwycił ją trzęsąca ją ręka, poczułem naglą ulgę. Przyciągnął go bliżej i przez barierki zamknąłem go w swoich ramionach.

Naruto cicho opierał się o moje ramie, jedynie czasem mogę usłyszeć jakiego drżący oddech.

— Nie wiem co robić... — szepnął, blondyn.

Położyłem rękę na jego głowie, próbując uspokoić bicie serca i w końcu się ogarnąć.

— Na początku wróćmy do domu, kochanie.

Spojrzałem na jego twarz. Wahał się. Przybliżyłem rękę i starłem łzy z jego policzka. Był jednocześnie lodowaty i gorący. Blondyn w włosach wplatane miał białe płatki śniegu. Jego usta były blade, oraz wraz z reszta ciała drżały od zimna.

— Nie ruszaj się — poprosiłem go.

Chwyciłem go za ramiona i bez problemu przerzuciłem na druga stronę barierki. Był już bezpieczny. Szybko zdjąłem z siebie kartkę i nakrytem nią Naruto.

— Powiedziałeś to wszystko tylko po to abym nie skoczył, prawda..? — zapytał mnie, sekundę po tym jak go ubrałem.

— Oczywiście, że nie — odparłem bez zawahania. — Wszystko co powiedziałem było najszczersza prawda.

Chwyciłem go z dłoń i przeciągnąłem bliżej do siebie. Delikatnie objąłem i wsłuchiwałem się w jego oddech. Trzymałem w ramionach cały swój świat. Głaskałem do po włosach i w końcu pocałowałem w czoło.

— Tak bardzo cie kocham, skarbie...




  Jego ciało zaczęło się trząść. Na nowo zaczął płakać głośniej. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa i zsunął się na kolana.

— Przepraszam...! — łkał, trzymając się materiału moich spodni.

Szybko uklęknąłem przed nim i go objąłem.

— Przepraszam, Sasuke...! — powtarzał. — J-ja... Przepraszam... Naprawdę!

Powtarzał w kółko, coraz bardziej zalewając się łzami. Głaskałam go po plecach i włosach, próbując powoli go uspokoić....

Wschód słońcaWhere stories live. Discover now