15.kolacja

56 4 4
                                    

Pov Yor:

Lekko zmieszana usiadłam jednak do stołu, a Jun zrobił to samo. Czułam się trochę niekomfortowo, bo była taka romantyczna atmosfera, nawet były świece i róże, a aj przecież miałam chłopaka.

- Ślicznie wyglądasz w tej sukience.- powiedział chłopak.

- Dziękuję.- odpowiedziałam lekko zestresowana.

- Poznałem twojego męża, wydaję się w porządku.- powiedział.

- Tak, to wspaniały człowiek.- odpowiedziałam uśmiechając się lekko.

- Jedzmy proszę, jedzenie wystygnie.- powiedział.

Przytaknęłam głową, i zaczęłam kroić kurczaka. Wzięłam jeden kęs do buzi, i muszę przyznać że jedzenie wyszło mu znakomicie.

- Może wina?- spytał Jun.

Wiedziałam, że to nie skończy się dobrze, i pewnie coś odwalę, ale nie mogłam. Musiałam się napić.


- Jasne- powiedziałam, a Jun nalał mi alkoholu.

Wzięłam kieliszek do rąk, i wypiłam go praktycznie na raz.

- Jeszcze jeden?- spytał chłopak.

TIME SKIP

Obudziłam się w jakimś pokoju, i próbowałam sobie przypomnieć co się stało. Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę z bólu. Wtedy przypomniałam sobie spotkanie z Junem.

Pewnie znów za dużo wypiłam..- powiedziałam do siebie.

- Ooo, wstałaś w końcu.- powiedział chłopak wchodząc do pokoju.

- Ile spałam? Która godzina?- spytałam.

- zaraz będzie 1.- odpowiedział mi Jun.

Że co!? Dlaczego ja tyle tu byłam? Loid pewnie się martwi. Muszę koniecznie już wracać.- pomyślałam.

Moje rozmyślanie przerwał jednak Jun, który usiadł na łóżku niepokojąco blisko mnie.

Chciałam wstać, tłumacząc się że jest późno i muszę już wracać.

- Nigdzie nie idziesz.- powiedział Jun i złapał mnie za ramię.

Spojrzałam na niego pytająco, i w sumie lekko się przeraziłam, bo jego głos brzmiał tak oschło i poważnie.

Nagle chłopak zaczął zdejmować koszulkę, a ja siedziałam wryta i nie wiedziałam co mam zrobić. Wtedy Jun zaczął dotykać mnie ręką po udzie.

- Co ty wyprawiasz!?- spytałam zabierając jego rękę.

On jednak zaśmiał się tylko i kontynuował to, co wcześniej robił.

Odepchnęłam go z całej siły i pobiegłam w stronę wyjścia. Wciąż jednak bolała mnie głowa, i trochę rozmazywał mi się obraz więc nie było to aż takie proste. Udało mi się jednak wydostać z pokoju, jednak w tamtej chwili Jun złapał mnie mocno za ramię i uderzył w twarz.

Szarpałam się z całych sił, jednak on był silniejszy. Zaczęliśmy się tak trochę bić, aż wylądowałam na stole, a chłopak uniemożliwiając mi ciałem jakąkolwiek drogę ucieczki próbował mnie rozebrać.

Szybko porozglądałam się wokół siebie szukając czegoś do obrony. Ku moim oczom ukazała się szklana butelka po winie. Bez wahania wzięłam ją do ręki, i najmocniej jak potrafiłam uderzyłam go w głowę.

Chłopak wrzasnął z bólu i natychmiastowo się odsunął, trzymając się za twarz. Ja wykorzystując ten moment popchnęłam go jeszcze tak, że upadł i szybko ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.

Gdy przekręcałam już klucz, które na całe szczęście był w zamku, zorientowałam się że nie mam przy sobie torebki. Spojrzałam szybko na Juna, potem na wieszak i do niego podbiegłam chwytając moją torbę.

Chłopak już wstawał, nadal jęcząc z bólu, a ja ujrzałam dosyć dużą ilość krwi spływającą z jego głowy.

Wybiegłam z tego mieszkania, i zaczęłam biec w stronę mojego domu. Przez pierwsze 10 minut biegłam jak najszybciej się da, a gdy oddaliłam się wystarczająco daleko zwolniłam.

Jak ten palant mógł mi to zrobić?- pomyślałam.

Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że mój dawny dosyć bliski przyjaciel chciał mnie tak wykorzystać.

Sięgnęłam do mojej torebki, i wyciągnęłam telefon. Zobaczyłam 20 nieodebranych połączeń, i z 15 wiadomości od Loida. Musiał się pewnie nieźle martwić, ale na szczęście nic mi nie było, po za drobnymi ranami.

po około 15 minutach doszłam w końcu do domu i otworzyłam drzwi. Byłam pewna, że Loid śpi, więc weszłam do domu jak najciszej mogłam.

- Jesteś! Gdzieś ty była!? Wiesz jak się martwiłem!?- usłyszałam głos z korytarza.

Nagle blondyn podbiegł do mnie i przytulił mocno.

- Przepraszam, nie chciałam cię martwić.- powiedziałam, odwzajemniając uścisk.

Blondyn nagle zapalił światło i krzyknął.

- O boże! Yor co ci się stało!?

- Pobiłam się lekko z kolegą. Nic mi nie jest. - Powiedziałam.

Stwierdziłam, że nie będę mówić mu prawdy, by go nie martwić. Na dodatek mógłby mnie nie puścić jutro do pracy, a jednak mi trochę zależało.

- Yor, to wygląda poważnie. Chodź do łazienki, opatrzę ci to.- powiedział.

Nie wiedziałam zbytnio o co mu chodzi. No fakt, mogłam mieć parę siniaków, ale czy on nie przesadzał?

Tak czy siak zgodziłam się, i poszłam z nim do toalety. Jednak gdy spojrzałam w lustro też się lekko przeraziłam. Praktycznie połowę mojej twarzy pokrywała krew. Leciała mi ona z głowy, nosa i kącika ust.

- Sama to ogarnę. Możesz iść.- powiedziałam.

- Nie ma mowy, nie zostawię cię tak.- odpowiedział mi Blondyn.

Poradziłabym sobie sama. Szczerze to nawet nie bolało tak bardzo jak się wydaję. Tak czy siak Loid został ze mną, i zaczął wycierać krew z twarzy. Zdezynfekował mi rany i w sumie po krzyku. Szczerze to miałam więcej krwi niż urazów.

- Gotowe.- Powiedział Loid.

- Dziękuję. Teraz pójdę się przebrać.- powiedziałam, i wstałam z taboretu na którym wcześniej siedziałam.

Blondyn przytaknął i zaczął tam trochę sprzątać, ja za to poszłam do mojej sypialni.

Zapaliłam światło, i zdjęłam z siebie sukienkę. Na moim ciele ujrzałam parę siniaków, które nie były w sumie aż tak duże i poważne, więc je zignorowałam. Założyłam moją koszulę nocną, i poszłam w stronę pokoju Loida.

- Możemy dzisiaj razem spać?- spytałam.

- Oczywiście skarbie.- Odpowiedział mi z uśmiechem.

5 minut później leżeliśmy już na łóżku wtuleni w siebie przy zgaszonym świetle.

- Dasz radę iść jutro do pracy?- zapytał głaszcząc mnie po włosach.

Wiedziałam że o to spyta.

- Oczywiście, dam radę przecież nie umieram.- odpowiedziałam mu już lekko zmęczona.

Poleżeliśmy tak jeszcze chwilę, i na szczęście Loid nie pytał o szczegóły dlaczego wróciłam tak późno, i to jeszcze w takim stanie. Cały czas jednak zamartwiałam się tym co zaszło. Bałam się, że Jun mnie śledził, czy będzie chciał mnie znów skrzywdzić, lub przeciwnie, że jest teraz w szpitalu, lub leży nieprzytomny na podłodze.

Opcji było dużo, jednak robiłam co mogłam by już o tym nie myśleć. Wtuliłam się w Loida, i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Zabójcza Miłość || Yor x Loid Où les histoires vivent. Découvrez maintenant