22. Zazdrośnik

215 17 122
                                    

*Marinette*

Czuję się dzisiaj fatalnie, dlatego wzięłam jednodniowy urlop. Złapał mnie katar, migrena i ból mięśni. A żeby tego było mało, to zaczęła mi się bolesna miesiączka. Mam nadzieję, że ten jeden dzień wolnego dobrze mi zrobi, tym bardziej, że nadal stresuję się spotkać z Adrienem. Nie żałuję tego co się stało, ale jednak boję się mu spojrzeć w oczy. Nasza relacja jest bardzo dziwna i skomplikowana, a ten pocałunek tylko to pogłębił. Jednym słowem, między nami powstał dystans.

Chcę, żeby między nami zostało tak, jak było do tej pory, jednak kiedy znowu patrzy mi w oczy, to czuję jak wszystko w środku mi się przewraca. Kiedy pomaga mi w czymś, jest przy tym taki delikatny, ale i pewny siebie. Nie wyrzuca mi, że czegoś nie umiem, albo, że za wolno coś robię, tylko mi pomaga, tłumaczy i stara się zrozumieć moje położenie. Ma idealne rysy twarzy, a kiedy ma na sobie ten cholerny granatowy garnitur, wygląda, jakby był żywcem wyciągnięty z Pinteresta. Włosy są wiecznie rozczochrane, co w jego przypadku wygląda cudownie.

Siedziałam przy biurku, ze zmiętoloną chusteczką w ręku i przeglądałam najnowsze kreacje od wybitnych twórców, w celu inspiracji do moich projektów, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Albo ktoś rzeczywiście mnie odwiedza, albo przez ból głowy mam już omamy.

Westchnęłam, zrywając się z wygodnego krzesła i wyszłam z pokoju. Podeszłam do drewnianych drzwi i przekręciłam zamek, aby się otworzyły. Gdy tylko zobaczyłam kto stoi po drugiej stronie, zabiło mi szybciej serce, a potem momentalnie stanęło.

— Cześć — przywitał mnie i uśmiechnął się delikatnie. Oparłam się ręką o framugę drzwi, chcąc złapać równowagę.

Czarna obcisła koszulka na krótki rękaw, również czarne dresy, i sportowe drogie buty. Włosy miał wilgotne, więc albo właśnie biegał, albo brał prysznic.

— Hej, co tu robisz? — spytałam zaskoczona. Byłam naprawdę pod wrażeniem, że mnie odwiedził. W końcu nie jest człowiekiem, który siedzi na kanapie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Chłop naprawdę ma co w życiu robić, i poczułam się naprawdę lepiej samym faktem, że przyjechał tu dla mnie, mimo że ma dużo pracy.

— Pisałaś, że się źle czujesz i nie przyjedziesz do pracy. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Mam ze sobą kilka leków przeciwbólowych i coś tam słodkiego. — powiedział szybko, jakby nie chciał bym całkowicie zrozumiała co mówi. Nie nadążałam za tym, by mu odpowiedzieć, chyba, że to nie on szybko mówił, tylko ja ledwo rozumiem. — Mogę wejść?

— T-tak, jasne — zająknęłam się i wpuściłam Adriena do wnętrza mojego mieszkania.

Zdjął buty, a potem rozejrzał się po salonie. Poszłam zaraz za nim, dmuchając chusteczką w nos. Przymknęłam oczy, a po chwili zderzyłam się z blondynem. Natychmiast się odsunęłam i spojrzałam na niego. Oczy miał wlepione w chusteczkę, a potem spojrzał na mnie.

— Przepraszam — powiedziałam cicho i od razu skierowałam się do kuchni. Oparłam się ręką o blat i z górnej szafki wyjęłam kubek. — Chcesz się czegoś napić?

— Czemu nie — usłyszałam z salonu jego głos. Dzisiaj wydawał się być mniej rozmowny i przytłoczony. Co prawda nadal troskliwy, ale sprawiał wrażenie, jak robił to z obowiązku. A przecież nikt mu nie każe tego robić. Nawet nikt go nie prosił, nie wspomniał o tym.

— Kawy? Herbaty? — spytałam otwierając kolejną szafkę.

— Może kawy. — odpowiedział.

Wyjęłam kawę i wsypałam do kubka, a następnie zalałam wrzątkiem. Następnie wiedząc, że Adrien pije czarną bez mleka, po prostu ją wzięłam i postawiłam na stół, zaraz obok mojego laptopa. Przy nim stał Adrien i patrzył na to, co tam jest.

Obrazek przyszłości ZAWIESZONE | Adrienette MiraculousOnde as histórias ganham vida. Descobre agora