Księga I Ogień, Rozdział VII - Papierowe sny: Część 1

Start from the beginning
                                    

— Mój książę — jej przesadnie formalne zwroty kontrastowały z wyjątkowo łagodnym tonem. — Powinieneś się położyć. To był męczący dzień.

Kazu nie odpowiedział, ale pozwolił się zaprowadzić do kajuty. Tam Aische usadziła go na krześle, a sama przystąpiła do układania rozrzuconej pościeli. Poklepała poduszkę, a potem odwróciła się do Kazu. Miała zamiar pomóc mu rozwiązać misterne szaty, które zaprojektowano tak, by ubieranie i ściągnie ich wymagało pomocy służby.

Wtedy zauważył jednak postać opierającą się o framugę drzwi. Celowo ich nie zamknęła, aby nikt z załogi nie podejrzewał ich o nieobyczajne zachowanie. Nie mniej, nie spodziewała się, że zastanie w nich Wen Taia, przyglądającego się scenie znużonym spojrzeniem.

Zdążyła już zapomnieć, że książę dzielił kajutę z kuznem. Zastanawiała się też, jak długo tam stał i od razu poczuła złość, że nie ujawnił się choćby głupim chrząknięciem. Nie robiła nic niestosownego — powtórzyła sobie w myślach — a mimo to poczuła się zawstydzona.

— Pozwól, że go od ciebie przejmę — rzucił Tai, lekceważącym tonem.

— Nie!

Aische wraz z Wen Taiem spojrzeli na księcia zaskoczeni. Oczywiście Tai spodziewał się protestu, ale za strony dziewczyny, nie kuzyna.

— To znaczy... — Kazu zawstydził się swoim uniesionym głosem. — Gdybyście mogli, chciałbym pobyć chwilę sam.

Aische, choć poczuła w sercu bolesne ukłucie, skinęła głową bez słowa i wyszła. Ostentacyjnie przedarła się przez wąskie drzwi zmuszając Wen Taia, by ustąpił jej z drogi. On natomiast westchnął ciężko, głównie dlatego, że była to również jego kajuta, a on liczył, że wreszcie ułoży się spać w miękkiej pościeli. Potem jednak spełnił prośbę księcia.

Nie mając większego wyboru wrócił na górny pokład i usadowił się na dziobie. Patrzył w niebo, które tak dobrze znał. Spędził na tym morzu siedem lat, każdej nocy oglądając te same gwiazdy. Za każdym razem, gdy o tym myślał, żal budził się w nim na nowo. Wspomniał rozmowę z guru. Czy naprawdę pragnął zbyt wiele?

Pomyślał o Kazu, z całym jego chłodem i melancholią. O tym jak kapłanka z czułością ścieliła mu łóżko do spania, raczej jakby był jej dzieckiem, niż narzeczonym. Rzuciłaby się na własny miecz, gdyby to miało go uszczęśliwić. On natomiast gotów był bronić jej przed okrucieństwem całego świata, gdyby było trzeba.

Zazdrościł im — zdał sobie nagle sprawę.

To nawet nie tak, że uważał któregokolwiek z nich za obiekt warty zazdrości. Zazdrościł raczej bliskości, jaka między nimi była. Tego, że Aische mogła w każdym momencie zapukać do kajuty Kazu, a ten by ją przyjął i wysłuchał wszystkiego, co leżało jej na sercu. I na odwrót.

On tymczasem siedział samotnie na pokładzie i nie miał nikogo, z kim mógłby się podzielić swoim smutkiem.

***

Do portu zawinęli dopiero na czwarty dzień, w święto Jesiennej Równonocy. Po części dlatego, że ich pośpieszne wypłynięcie sprawiło, że załoga nie zdążyła wystarczająco uzupełnić zapasów, a po części dlatego, że spędzanie święta na morzu groziło wybuchem buntu.

A Wen Tai byłby jego pierwszym orędownikiem, i to on w głównej mierze zmusił Kazu, by wydał rozkaz przybicia do brzegu.

Zatrzymali się w portowej mieścinie na północnej części Półwyspu Kretoborsuka. Miasto to nosiło nazwę Liulang Ci, jak powiedział im Tai, który i tam bywał podczas swoich podróży z Admirałem Zaitanem. Wybór właśnie tego miejsca na ich kolejny przystanek argumentował tymi słowami:

Avatar - Złodziejka magiiWhere stories live. Discover now