Bitwa

6 1 0
                                    

Płuca drżące od powietrza, zbyt kurczliwe, by przeżyć na jednym oddechu;
Posmak krwi w tchawicy, smak metalu na języku, zęby pokryte lśniącą cieczą;
Zamknięte oczy, dłonie przyciśnięte do powiek, wzrok pogrążony w ciemności;
Stopa Przedwiecznego ugniata Twe płuca, świst powietrza jest dźwiękiem wydechu;
Nie widzisz zbyt wiele, czujesz drętwienie, nie rozumiesz co ludzie tak czczą;
Serce w piersi bije, kości w ciele grzechoczą, człowiek narzędzie grzeszności;

Walka odwieczna, pióra w przeciwnych kolorach w boju zmieszane są razem;
Zmoczone chorągiewki w ciałach poległych, anioł nie wyleczy tej rany;
Uderzają w siebie nie patrząc na cywili, miecze szczepione są dalej;
Człowiek w tej bitwie, palce wtopione w blizny, dziś nie ucieknie od kary;
Wstrzymany w biegu, przetrzymywany w miejscu, jedynie oczy szaleńczo rozbiegane;
Mroczne kreatury, włócznie ostre w ich dłoniach czy byty zawsze były tak karane?;

Żywa ziemia obumiera za wygłodniałą armią martwych trupów;
Ciągną za sobą części ramienia, droga pokryta od strupów;
Po przeciwnej stronie blask boskich stworzeń mętnieje w obliczu śmierci;
Oczy błyszczące, nosy zmarszczone i tylko zwycięstwo w powietrzu się kręci:
Skrzydła złożone, krwawy strumień na plecach, a wzrok wciąż bystry i czujny;
Wszelkie spojrzenie skierowane na człowieka, czy jego los wnet znów zgubny?;

Bitwa skończona, a jednak wciąż wieczna, choć nikt już nie ostał się w boju;
Włócznie rzucone, rany wciąż krwawią, z ciał wyciąganie naboju;
Patrzysz na pole, niegdyś w zamieszkach, teraz gładko wyczyszczone;
Zmyte wszelkie brudy, ciała odrzucone, jak dusza dziecka ochrzczone;
Zegar leci do przodu, a jednak się cofa, umysł się nagle mroczy;
Stajesz na polu, dwa wojska wokoło, a bitwa znowu się toczy...; 

Wiersze (bo tak)Where stories live. Discover now