***

Ukryta posiadłość mafiozy w takim miejscu jest wyzwaniem, ale nie dla nich. Wielkie lasy i nic więcej. Łatwiej byłoby gdyby willa była postawiona normalnie a nie pod ziemią tak jak i cały ich budynek. Na kogo oczekiwać mam i gdzie jechać? Jak kobieta w ciąży nie zapominając. Nie dzwoniłam po żadnego busa, co mnie zdziwiło i jednocześnie zaniepokoiło że Macolm wrócił. Nie, nie mogę wymawiać imię szmaty. Drugie przykazanie egoisty, nie będziesz brał imienia tej szmaty na daremno (bo szkodzi ona twojemu głosu)

Okazało się że to jakiś mężczyzna przyjechał po walizki. Trochę mu nie ufałam z początku ale czym miałam się przetransportować?

- Witam, jestem bratem Macolma - zabrzmiało to zabawnie i żałośnie, nie wiem jak bardziej. Skinęłam brwiami zastanawiając się, bo Macolm nigdy nie wspominał że ma kuzyna a co dopiero brata. Wyciągnął dłoń w moją stronę z powodu kultury, lecz ja mu jej nie podałam a uśmiechnęłam się. To nie kulturalne, ale nie chce mieć już nic z moją poprzednią miłością która dla mnie nic nie znaczy. To nie tak że tęsknie. Teraz będę zarywała egoistkę. Prawie wziął dłoń ale w ostatnim momencie ją uścisnęłam

- Przekaże wszelkie informacje w podróży - oznajmiłam na co przytaknął. Otworzył mi drzwi a ja rozłożyłam się układając torebkę obok siebie

- A więc?

- Proszę chwilę poczekać - przewrócił oczami na co stracił u mnie trochę opinię

Wyjęłam telefon i wybrałam numer po czym zadzwoniłam

- Halo?

- Wiedziałem że zadzwonisz - zaśmiał się nie dając mi dojść do słowa i jedynie przekazał mi adres. Kurwa, profetyk. Przekazałam adres mężczyźnie a on ruszył

- Jaki on jest wobec pani? - zirytowało mnie to pytanie

- Jaki był - poprawiłam go - Nie chce rozmawiać na ten temat, to pewnie podstęp

- Nie, proszę mi zaufać

- Panu? Bratu największego mafiozy który mnie rzucił? - zaczęłam złośliwie

- Tak jestem bratem Macolma, widzimy się jedynie raz w miesiącu, ale to jest rzadkość. Nie lubi mnie. Kiedy wybierał brutalne życie zapytał mnie o współpracę, odmówiłem. Nie wiem czy wspominał, ale był bardzo zły z tego powodu więc zabił rodzinę a na końcu zostałem ja który był następny - mówił szczerze, widząc po jego oczach

- I co dalej?

- Chciał mnie zabić, ale ja go błagałem o litość aż w końcu się udało. Oczywiście nie byłby to Macolm gdyby nie wymyślił jakiegoś warunku. Życie albo smierć pod warunkiem. Kasa, w tym się tylko to liczyło i nielegalne gówna, nie będę wymieniać jakich bo dobrze Pani wie - spojrzał na mnie czekając na moją odpowiedz a ja dopiero analizowałam wszystko

- To dlaczego Pan dalej w tym uczestniczy?

- Tak jak mówiłem jestem takim popychadłem Macolma nie zbytnio często ukazuje się w tej rezydencji bo po prostu jestem popychadłem i zazwyczaj leżę w innych miejscach których mi wyznaczy on. Wszystko dla kasy i nie ukrywam że się boję, bo cholernie. Jeden ruch, kulka w łeb

- Wygląda jakby pan mówił to szczerze, ale Proszę mi wybaczyć, nie ufam panu

- Rozumiem w stu procentach, też bym się bał na pani miejscu. To dokąd zawieść panią?

                                ***

Podróż docierała powoli do końca. Miły był pan lecz coś jednak mówiło mi żeby nie za bardzo ufać. Mam doświadczenia i wyrzuty, czemu ja byłam taka głupia? Taka naiwna? Czemu tego nie zauważyłam! Obwiniałam samą sobie. Pewnie wiele osób pomyśli że wcale się nie przejmuję tą sytuacją, ale kurwa, to tak boli. Wszystko trzymam w środku a żeby wyszło to zemnie musi potrwać wiele czasu. To takie dziwne, przychodzi od pewnego czasu, jak fale raz większe raz mniejsze, raz tsunami. Komu ja powiem? Komu się wypowiem jak wszystkich straciłam? Nie mam nikogo, kiedyś miałam kochanego chłopaka, babcie u której się wychowałam. Wszystko się rozsypało i jeszcze pogorszyło, ja nie mam szczęścia w życiu. Ktoś w końcu musiał dostać taki pech od życia. Moja dwubiegunowość to raz, że mam wyjebane na wszystkie strony i zarywam ego top, albo wyje w niebogłosy. Wychowam moje dziecko tak jak trzeba. Na mądre, tolerancyjne i z szacunkiem, bo mało osób takich jest

Wysiedliśmy przed wysokim blokiem. Nie należał do grupy najbogatszych, lecz z tych lepszych. Nie wyglądał też biednie bo z zewnątrz wyglądał całkiem elegancko i był naprawdę ładny. Usłyszałam pożegnanie zza moich pleców i odwróciłam się

- Do widzenia! Może jeszcze kiedyś będzie okazja się spotkać! - zawołałam stojąc przed drzwiami

- Też mam nadzieję! - rozstania są trudne, cholernie trudne. I może nie chodzi całkiem o tego mężczyznę choć był człowiekiem któremu można było zaufać i liczyć na wsparcie. Płynęła od niego taka sympatia którą ciężko opisać, po prostu taka radość aż chce się żyć

Spojrzałam ostatni raz na mężczyznę który właśnie wyruszał w dalszą podróż. Pomyślałam że fajnie byłoby się jeszcze raz spotkać. Wcisnęłam odpowiedni numer a po chwili odezwał się głos mężczyzny

- Nareszcie - burknął

- Może byś mi pom.. - nie dokończyłam bo    już się wyłączył - Kurwa! Jak mam to wszystko wnieść? Jestem w ciąży, będę tu czekać aż książę będzie raczył przyjść

- Ciesze się że jestem u ciebie jako „książę" spodziewałem się gorszego - zaśmiał się a ja przewróciłam oczami

                                ***  

Mieszkanie było ładne, nie do końca nowoczesne ale takie, w którym można było się czuć bezpiecznie a szczególnie było tu przytulnie. Pokój gościnny, czyli aktualnie mój. Głupio tak trochę u obcego ale nie było innej możliwości. Cassie i Grace.. nie widzę  tego. Była by zbyt szybko drama. W moim pokoju było biurko, łóżko, szafa, komoda i nie zapominając o jednym z ważniejszych rzeczy - lustro. I dywan, zawsze kiedy jest, to odrazu jest przytulniej i cieplej. Podobał mi się. Ciekawe jak na długo tu zostanę, jeżeli wytrzymam psychicznie. Chase wniósł ostatnie pudło do pokoju a następnie otarł ręce choć pudła były czyste na co zachichotałam

- Ja muszę wyjść niestety, czuj się jak u siebie w domu. Jeżeli czegoś będziesz potrzebować to dzwoń a resztę sama zwiedź mieszkanie - zostawia mnie tak samą? Nie boi się mnie? Ja na jego miejscu bym sobie nie ufała

Ubrał kurtkę i wyszedł z mieszkania a ja po raz kolejny zostałam sama. Zajęłam się odrazu za rozpakowywanie pudeł. Najgorsze jest to kiedy zaczynasz grube sprzątnie a później tracisz wenę. Kosmetyki ułożyłam na biurku a resztę w łazience. Ubrania zawiesiłam w szafie i tak skończyłam wszystko. Nie przemęczałam się za dużo, przynajmniej starałam się. Stwierdziłam że muszę coś ugotować bo przyszłam z pustymi rękami i było mi głupio, bo nawet głupia rzecz a czułam się jakoś lepiej. Wyjęłam garnek i wsypałam makaron

                                ***

- Kurwa! - krzyknęłam bo wysypałam przyprawę, bo wystraszyłam się tego idioty - nie umiesz pukać?! - nie widziałam zabawnego uśmiechu jak to zwykle u niego bywa lecz gorszą minę, a w takim stanie to go jeszcze nie widziałam

- Musimy poważnie pogadać, znalazłem coś czego raczej byś nie chciała wiedzieć..

Kochani przepraszam tak bardzo ze dawno nie było rozdziału ale często tracę wenę do pisania albo mam mało czasu. Teraz chce aby rozdziały pojawiały sie częściej dlatego bede sie starać pisac częściej bo wiem ze nikomu nie chce sie czekac długo jeszcze raz was przepraszam i obiecuje ze będą sie teraz częściej pojawiać. Do następnego! <3

Better TogetherWhere stories live. Discover now