18. Bratnia dusza

Start from the beginning
                                    

- Nie powiedziałeś, jaki jest dresscode, wiec ubrałem się tak, jakbym poszedł z kumplem na frytki do McDonald's.- wzruszył ramionami, poprawiając nerkę, przepasaną przez ramię. Seonghwę również dziwnie było widzieć w zwykłej jasnej podkoszulce i czarnych spodniach, choć włosy miał ułożone idealnie jak zawsze. Ponadto intensywnie pachniały truskawkową odżywką, której musiał nałożyć znacznie więcej niż przewidywał producent. Natomiast każdy i tak musiał przyznać, że bez krzykliwej plakietki z imieniem, nazwiskiem oraz zajmowanym stanowiskiem, dało się poznać, z kim ma się do czynienia.- Nie wiem, co znaczy twój wzrok? Czy ja mam się iść przebrać, bo robię ci wstyd, czy możemy już jechać na tę pizzę?

- Ależ absolutnie. Musiałem się przyjrzeć, bo wyglądasz jak przeciwieństwo studenta prawa i niesamowicie mi się to podoba.- rzucił, otwierając mu drzwi po stronie pasażera.

- Staram się jak mogę.- odrzekł z uśmiechem.

- Zawsze wyobrażałem sobie prawników, jako takich, co nawet śpią w garniturze, a gdy chcą ubrać coś "na luzie", to wybierają krawat w samolociki, zamiast tego w kratę.- zaśmiał się, wpychając się przed jakąś czerwoną toyotę.

- Człowieku, ja nie mam w domu czegoś takiego jak krawat, a tym bardziej garnitur. Chociaż... może krawat jeszcze jakiś się ostał, ale to nie po to, żeby ubrać się elegancko, tylko miałem pewien koncept na stylizację.- bąknął, a Hwa zerknął na niego podejrzliwie.

- Zaciekawiłeś mnie...-

- Na koncert, ale to nieistotne. Mój styl, to styl na dzieciaka z problemami.-powiedział z dumą, wskazując na łańcuszki zwisające mu z szyi. 

- Rozumiem. Wyglądasz w nim bezapelacyjnie uroczo, więc chyba ci pasuje.- przyznał Park, nie wiedząc, czy wypada mu prawić dwudziestolatkowi komplementy.- To znaczy, uważam, że podkreśla twój charakter i ładnie wyglądasz... czy coś.

- A dziękuję... czy coś.- zaśmiał się, widząc zmieszanie na twarzy starszego. 

Ich spotkania zazwyczaj były udane, pomimo początkowej bariery. Nie dało się wymazać stosunku, który ich łączył i wprowadzał tymczasowe zakłopotanie. To jednak niezwykle szybko mijało, a w pewnym momencie czuli się przy sobie tak swobodnie, jak gdyby znali się połowę swojego życia. Hongjoong należał do osób, które bały się mówić za dużo o sobie, w obawie, że jest to dla innych niezwykle nudne lub ktoś pomyśli o nim, jak o egoiście. Kiedyś bał się nawet wtrącać zwykłe "ja" do rozmowy, jakoby wyrażenie swojej perspektywy mogło być dla kogoś rażącym nietaktem. W ten sposób nauczył się słuchać, ponieważ często był tą bierną stroną konwersacji, jeśli w ogóle był stroną jakiejkolwiek. Przy Parku paplał, co mu ślina na język przyniosła, czego niekiedy żałował, rozgrywając ich dyskusje przed snem i zastanawiając się, jak mógł ująć pewne tematy lepiej, wypowiedzieć się mądrzej, aby tamten myślał o nim jak najlepiej. Wprawdzie Hwa nigdy nie dał mu znać, aby cokolwiek co z siebie wydusił, było nieodpowiednie, lecz Joong lubił rozdrabniać sprawy i wywlekać z nich problemy, które nie istniały. Seonghwa, z kolei, uwielbiał toczyć z nim zażarte wymiany zdań. Przepadał za ludźmi, którzy mieli własną opinię w każdej dziedzinie oraz każdej sprawie. Lubił postacie, które były barwne. Jakoś tak się składało, że zwykle trafiał na osoby, posiadające jedną, wybijającą się cechę, miały określony styl bycia i tylko to im odpowiadało, przez co nie szukały siebie gdzieś indziej niż we własnym obrazie. Hong był w stanie namalować ich wiele własnym charakterem, ponieważ był kimś, kto wciąż odkrywał. Znał się na wszystkim, bo wciąż zmieniał mu się plan na przyszłość. Jednego dnia pragnął zostać lekarzem, drugiego sławnym pilotem największych linii lotniczych, innego prawnikiem w renomowanej kancelarii, a trzeciego pozostać bez konkretnego zawodu, podróżować po świecie oraz pisać książki. Choć dla niego samego to była zmora, bo czuł, że nie ma jednego, własnego miejsca na świecie, to w oczach Parka był kimś, kto takie miejsce mógłby stworzyć sam, gdziekolwiek się nie pojawi, bo ma tyle charyzmy oraz tak duże umiejętności wpasowywania się w układanki innych. Nikt nie pomyślałby przecież, że trafi do jego firmy, a tym bardziej, że odnajdzie się na stanowisku, z którym nie miał nic wspólnego. Tymczasem wniósł powiew świeżości nie tylko w mury wieżowca owianego przytłaczającą nudą, jak również do prywatnego życia Seonghwy, który traktował ich drobne wyjścia, przepychanki w gabinecie, czy wysyłanie przypadkowych wiadomości, jak odskocznie od rutyny, pozbawiającej go jakiejkolwiek ekscytacji własnym życiem. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now